Spacerologia


Śpi! Ale nie było dziś łatwo. Nie wiedzieć czemu nasz Gabiszonek miał opory by zasnąć. Trzy razy odkładaliśmy ją do łóżeczka kiedy wydawało nam się, że „to już”. Gabi jednak po kilku minutach stwierdzała, że to nie „już” i wzywała nas płaczem.

Powoli zaczynaliśmy wątpić i spoglądaliśmy to na fotelik (żeby pobujać) to na smoczek (żeby sobie pocyckała). Bo Mała za każdym razem zasypiała przy cycu. Maria jednak unika podania smoka jak ognia. Wie, że prędzej czy później pewnie trzeba będzie, ale dziś – kiedy ja już sugerowałem – zapytała: ale w trzecim tygodniu!? A ja nie mam pojęcia jakie są „standardy” 🙂 Jak to jest z tym ciumciakiem? Od kiedy można podać dziecku smoczek? Tym bardziej dziwią nas dzisiejsze chimery Gabrieli, bo dzień był dla niej cokolwiek aktywny – bardzo długi spacer, potem pospała na dworze, kąpielka z dnia na dzień dłuższa, bo coraz bardziej jej się podoba, a dziś kąpaliśmy się już na boczku. Może czuła sobotę? Bo, że to imprezowa dziewczyna to pewne – geny!


Wczoraj i dziś pogoda pozwoliła, by dziewczyny poznawały wspólnie nasze wiejskie tereny. Dziś nawet spotkały się z niemałym zainteresowaniem sąsiadów… sąsiadek… dwóch dziewczynek w wieku 7 i 8 lat z sąsiedniej ulicy dokładnie:

Proszę pani a chłopiec czy dziewczynka, ale fajny wózek proszę pani, a jak ma na imię proszę pani, a moja babcia też ma tak na imię, a ja tak mam na drugie – to już jest nas trzy! a mogę popchać trochę wózek, a gdzie pani mieszka, a ja pani jeszcze nie widziałam…

Chyba jest tak jak zażartował tata Marii – dziadek Gabrieli, teść mój – kiedy wczoraj wieczorem nas odwiedził – najpierw dzieci nie dają spać, potem nie dają żyć 🙂 Sam ma czwórkę i trzyma się doskonale, więc to na pewno tylko taki żarcik teścia sprzedany młodemu tacie ku pokrzepieniu 😀 Oby. W ogóle to kto wymyślił te wszystkie powiedzenia; małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot albo że dziecko jest fajne jak śpi i jeść nie woła?

Kiedy nie spacerujemy – smacznie śpimy. Gabi lubi być blisko mamy.

Wczoraj byliśmy z pierwszą wizytą u lekarza pediatry. Wizyta trwała chyba 5 minut, pan doktor źle odczytywał dane z książeczki (np. minimalną wagę Gabi wziął za wypisową), ja mam te cyferki w głowie, więc go korygowałem, ale to chyba mu nie było w smak. Potem zbadał bioderka – OK, ale żeby szeroko pieluszkować i usg zrobić i bardzo polecał szczepienia na rota i pneumo, kilka razy polecał. Podobno bardzo dobry fachowiec, ale pierwsze wrażenie mam cokolwiek ambiwalentne. Ale ludzie mówią, że on tak ma.

Wczoraj też dotarł do nas strategiczny zakup – po kilu latach życia z lodówką rozmiarów dużej walizki, klasą energetyczną C, marki na A, zmieniamy standard na markę na S., wysokość 2 m i ogólnie jak dla nas cudeńko 🙂 Oczywiście zakup spowodowany jest powiększającą się rodziną. No i tym, że już nie miałem gdzie chłodzić mojego Mocnego Polskiego i Jasnego Wschowskiego. Natomiast duża zamrażara na bank zostanie pod okupacją Marii i połowy smaków Carte d’Or. Niech ma – ja piwa nie będę mroził 🙂

„Beckhamowa” na spacerze 😉

 

Na jutro mamy ambitny plan. Ale, żeby udało się go zrealizować muszą zajść sprzyjające okoliczności, nie wszystkie zależne od nas. Jedna z nich jednak jest w naszej gestii – musimy być – we troje – wyspani, bo ma to być aktywny dzień. Do jutra!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.