Sukcesy

Pierwszy sukces to CYC! Gabi dziś ssała i ssała!

Kiedy opuszczałem nasz „trzynasty posterunek” o 19:30 byliśmy już po 5 karmieniach, co prawda nieregularnych bo czasem Mała przyssie się do piersi na czterdzieści minut a czasem zaledwie łyknie w pięć, ale to ma się w niedługim czasie unormować – tak mówią położne z oddziału a one wiedzą 🙂 Butelka została na szczęście całkowicie odstawiona i z pewnością nie będzie już potrzebna – natura wie i robi swoje – takich rozmiarów u mojej żony jeszcze nie widziałem 🙂

Drugi sukces to sukces taty.

Taki z którego jestem szczególnie dumny – dziś z powodzeniem wykorzystałem  w praktyce wiedzę z wczorajszych „szybkich warsztatów” z Kasią Szeibe (wiem, że jej nazwisko przewija się tu często, ale jest to wprost proporcjonalne do jej wiedzy, umiejętności i chęci pomocy 🙂 Pokazała nam wczoraj kilka prostych chwytów i położeń noworodka innych niż leżenie na plecach. Teraz kiedy Brysia zaczęła jeść pokarm mamy pojawia się problem – po karmieniu przez pół a nawet do godziny jest bardzo niespokojna – pręży się, grymasi, pojękuję i ostatecznie płacze. Póki co sprawdziłem i przekonałem się, że znakomicie sprawdza się przewieszenie bobaska przez bark i rytmiczne poklepywanie po pupie bądź pleckach (tę radę później Maria znalazła też u Tracy Hogg – tam zaklinaczka pisze, że pomaga to w przypadku refluksu, z tą różnicą, że nie poklepujemy tylko masujemy plecki), naszą Gabi uspokaja to dość szybko. Potem jednak pojawiał się problem z odłożeniem Małej do łóżeczka – kładziona na plecki znów robiła się niespokojna. Za pierwszym razem w tej sytuacji wypróbowałem ułożenie płodowe – ciasno na moich przedramionach opartych na brzuchu i złożonych razem. Dziecku jest ciasno i przytulnie, czuje ciepło ciała rodzica, słyszy rytm jego serca i dobrze jest kiedy opiera główkę o odsłoniętą od ubrania część ciała rodzica – czuje wówczas bezpośredni kontakt z jego skórą. Fragment tej pozycji widać na zdjęciu – tak sobie spaliśmy w fotelu niemal godzinkę 🙂

Po drugim karmieniu mieliśmy cięższy orzech do zgryzienia – Gabi nie dała się tak łatwo uspokoić, po pierwsze dłużej trzeba było ją masować, po drugie nie dała się ułożyć już w pozycji na ramionach – cały czas się napinała i prostowała nóżki (to wg. Hogg są objawy gazów – też możliwe w przypadku naszej Małej – ale jeszcze dopytam Starszą Położną K.Sz. 🙂 i po kilu minutach zwątpienia przypomnieliśmy sobie o ułożeniu w łóżeczku „na żabkę” – kładziemy na brzuszku, nogi podkurczamy, rączki wzdłuż główki, główka na bok – tak zrobiliśmy i – mówiąc językiem położnych – minuta i dziecka nie ma! 🙂 Gabi zasnęła jak aniołek. Wiemy, że teraz Gabrysia będzie absorbowała 100% naszej uwagi, szczególnie kiedy coś jest nie tak i sygnalizuje to płaczem, no ale jak to mówią – może trochę brutalnie ale prawdziwie – „posterunkowe” z oddziału – dziecko to nie lalka i będzie czasem płakać 🙂

13 Posterunek

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.