Dzień Kobiet po francusku

„Najpiękniejszym MAKIJAŻEM kobiety jest NAMIĘTNOŚĆ.”

Yves Saint Laurent

Dzień Kobiet rozpoczął się bardzo wyjątkowo.

Rano Mój Mąż podał mi „na śniadanie” czekoladki Lindor. Ostatni raz jadłam je na Święta Bożego Narodzenia, więc już od rana dzień zapowiadał się naprawdę miło 🙂

Nie jestem osobą, która musi mieć jakąś wyjątkową okazję, aby celebrować to czy owo. Raczej cieszę się z każdego dnia i nawet jeśli pada deszcz – to też jest miło 🙂 Jednak nie lubię tej presji, że jak jest jakaś okazja np. urodziny to musi być prezent. Jak Walentynki – prezent. Rocznica – prezent. Dzień Dziecka, Matki, Ojca i Wielkanoc – prezent. Na końcu wychodzi na to, że dostajemy drobne upominki na każde święto. A ja wolę raz a porządnie. Dlatego jeśli nie czuję potrzeby, aby coś kupić – to nie kupuję, nie proszę, nie dopominam się, nie chodzę i nie szukam na siłę czegoś na prezent. Czasami nawet zbędne wydaje mi się kupowanie ciętych kwiatów – bo za parę dni i tak 20 zł wyląduje w koszu. Wolę tą kwotę przeznaczyć na coś innego.

W zeszłym tygodniu dostałam zaproszenie z Gabi na zakupy do KappAhl (czyt. kod rabatowy wysłany przez SMS). Stąd nasze odwiedziny w Magnolii i w tym nieszczęsnym pokoju Matki i dziecka.

W ten weekend wybraliśmy kierunek na północ. Sprawił to SMS i zaproszenie do Drogerii Sephora. Jestem kobietą oszczędną i jeśli ktoś proponuje rabat w wysokości 20% na cały asortyment to muszę się trochę zastanowić – nad tym, co mi się skończyło a co się skończy i będzie potrzebne w najbliższym czasie 😉 I idąc tropem raz a dobrze, w ten weekend dzięki 20% rabatowi w Sephorze zaoszczędziłam kilka zł i mam w domu nowe kosmetyczne świecidełka 🙂

Oto, co nabyłam drogą kupna:

  • YSL Shocking Mascara Volume Effet Faux Clis Shocking 1 Deep Black Tusz dający efekt sztucznych rzęs,
  • YSL Pomadka do ust Rouge Volupte 17,
  • YSL Poudre Compacte Radiance Puder rozświetlająco-matujący 4,
  • pędzelek do pomadki Sephora,
  • Dior Addict Ultra-Gloss Błyszczyk Pearl 267.

W prezencie otrzymałam:

  • YSL czerwoną luksusową kosmetyczkę;
  • YSL Manifesto, próbka;
  • YSL podkład B 30, próbka;
  • Givenchy ange ou demon, próbka;
  • Givenchy Dahlia Noir, próbka;
  • Estee Lauder Idealist, próbka;
  • Shiseido, Advanced Body Creator, próbka;



Po powrocie do domu cieszyłam się ze swojego prezentu, jak dziecko z lizaka. Z tego całego podniecenia postanowiłam poszukać opinii w internecie na temat moich nowych kosmetyków, bo z marką Yves Saint Laurent dopiero się poznajemy 😉
Pół nocy nie mogłam zasnąć, bo okazało się, że:

  • tusz do rzęs ma 50% pozytywnych opinii i 50% negatywnych;
  • pomadka cieszy się raczej dobrą reputacją;
  • puder ma same dobre opinie, ale konsultantka poleciła trochę ciemniejszy nr 4, ponieważ nr 3 aktualnie nie było – skończył się i nie wiadomo, kiedy będzie 🙂
  • błyszczyk miał trochę dobrych opinii, parę złych – wiadomo, jak to bywa z błyszczykami, ile ust tyle zdań na temat.

A w sobotę była próba generalna i łączenie kosmetyków, które już mam w domu z nowymi cudeńkami.

  1. Na początku umyłam twarz czystą wodą. Nałożyłam krem Pharmaceris A, Lekki krem głęboko nawilżający do twarzy Vita-Sensilium – jest rewelacyjny. Moja skóra jest odżywiona, nie ma wyprysków, jest dla mnie idealny. Używam go od grudnia i nawet specjalistka w Sephorze go pochwaliła.
  2. Nałożyłam podkład Helena Rubinstein Color Clone 13 Shell. To już mój trzeci Color Clone. Lubię go za wmontowaną pompkę. Dzięki temu powietrze nie dostaje się do środka, podkład jest zawsze świeży. Datę przydatności ma na 12 miesięcy a ja go mam od 2, może 3 lat. W okresie letnim kosmetyki zawsze trzymam w lodówce. To również wpływa na ich jakość i dłuższy czas używania.
  3. Obowiązkowa kreska na oku Lancome Artliner.
  4. I teraz tusz! Od paru lat używam Lancome Hypnose. Ostatnio miałam zaćmienie i dałam się namówić w Perfumerii Douglas na ich Douglas maskarę do oczu, pojemność 12 ml – to o raz więcej niż Lancome. Perfumerię Douglas lubię, więc pomyślałam, że tusz również da się polubić. Nic bardziej mylnego. Skleja rzęsy, oczy miałam zaczerwienione i załzawione – wyglądałam, jak płaczący wampir. Powinnam była po tygodniu wyrzucić go do kosza na śmieci, ale wierzyłam, że coś się zmieni w tej kwestii. Teraz już wiem, że czas grał na jego niekorzyść. I gdy wczoraj poszłam do Sephory, chciałam kupić maskarę Lancome i dałam się namówić na YSL, jednak nie przetestowałam jej na miejscu. Miałam na sobie pełny makijaż i nie chciałam bawić się w zmywanie. Dziś nałożyłam pierwszy raz  na moje oko Shocking i to był prawdziwy szoking! na duży plus 🙂 Sztuczne rzęsy mi nie wyrosły, ale były idealnie rozdzielone, podczas nakładania miałam wrażenie, że tusz pachnie kwiatami 🙂 Tusz nie kruszy się, nie osypuje, mam go nałożonego od 12 godzin i cały czas rzęsy prezentują się rewelacyjnie! Jego pojemność to 6,4 ml – taka sama, jak Lancome – i mam nadzieję, że będę z niego tam samo zadowolona – a może nawet bardziej.
  5. Teraz kolej na moje nowe cacko: puder rozświetlająco-matujący. Do tej pory używałam pudru matującego, ale konsultantka poleciła YSL i zaufałam jej. Nałożyła puder na moją twarz, idealnie pokrywał to, co miał. Tylko kolor na jaki się zdecydowałam nie był dostępny. Kupując Nr 4, sprzedawczyni zapewniała, że będzie dla mnie odpowiedni i nie myliła się. Puder nałożyłam 12 godzin temu i cały czas nie mogę się sobie nadziwić, że tak dobrze wyglądam 😉 Puder można nakładać również bezpośrednio na krem – następnym razem wypróbuję tę opcję. Dziś moja skóra była jednolita, gładka, nie świeciła się, twarz wyglądała bardzo naturalnie – nie było widać na niej pudru. Bardzo podoba mi się opakowanie pudru, jest złote, połyskujące, przeglądałam się w nim, jak w lusterku 🙂 Dodatkowo puderniczka ma czarne etui i przegródkę na gąbkę – zawsze można ją mieć ze sobą. Dla mnie to nowy, ale rewelacyjny kosmetyk!
  6. Całość wykończyłam nowym błyszczykiem Dior Addict Ultra-Gloss. Bałam się, że może za szybko się rozmazać i być niewidoczny na ustach. Negatywne opinie na jego temat okazały się nie trafione. Błyszczyk super nawilżył mi usta. Wcześniej używałam Loreal Glam Shine i teraz już wiem, że jednak moje usta potrzebują większego nawilżenia niż daje Loreal. Wcześniej moje usta były delikatnie sklejone a nowy błyszczyk sprawił, że to minęło, usta były dobrze nawilżone a kolor uważam, że będzie idealny na wiosnę i lato.


Do wypróbowania zostaje tylko pomadka i pędzelek. Już się nie mogę doczekać, kiedy nałożę na usta ten wyjątkowy, czerwony kolor 🙂 Moja Sis ostatnio odwiedziła mnie z czerwonym błyszczykiem – świetnie do niej pasował. Mam nadzieję, że do mnie tak samo dobrze będzie pasować nowa pomadka. Nigdy wcześniej nie używałam czerwonej pomadki, ale… macierzyństwo zmienia!!! I jak nie teraz, to kiedy? 🙂

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.