Akcja: przewijak w Warszawie

Pamiętacie akcję, jaką zrobiła Anna Mucha po powrocie z wakacji i odwiedzinach na stacji Orlen? Wpis pod dużo mówiącym tytułem „Mamy przesrane, czyli o tym, jak się zmienia pieluchę w cywilizowanym kraju…” wywołał duże kontrowersje i podział czytelników na tych, którzy za ZA i PRZECIW. Wtedy dziwiłam się bardzo czytając Anię, że na stacji nie było miejsca, gdzie można zmienić dziecku pieluszkę, bo przecież w IKEA i w każdym centrum handlowym takie miejsce jest.

Jadąc na parę dni do Warszawy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby sprawdzić, jakie miejsca są przyjazne małym dzieciom (czyt. są wyposażone w przewijak), bo przecież gdzie, jak gdzie, ale Stolica powinna być miejscem, ba! nawet miastem przyjaznym dla dzieci i rodziców, którzy nie chcą zamykać się z dzieckiem w domu.

Wcześniej poznaliśmy już takie  miejsce, jak  Ciuciubabka; podczas ostatniego pobytu spędziliśmy sympatyczny czas w kawiarni  Tarabuk , więc chcąc miło spędzić czas na Starym Mieście w Warszawie byłam pewna, że wszędzie, gdzie postanowimy zjeść obiad, będzie można też przyprowadzić Gabi do porządku (czyt. zmienić pieluszkę).

Zdziwienie moje było bardzo duże, jak nie ogromne, kiedy od miejsca do miejsca, od knajpy do knajpy wchodziłam z miną pełną nadziei a wychodziłam, jak zbity pies. Słysząc słowa: „Niestety, nie” zastanawiałam się „Gdzie ja jestem, w Warszawie czy na końcu świata? I jak to możliwe, że nawet Magda Gessler nie zadbała o to, by Restauracji Polka nikt nie zadbał o komfort rodziców z dzieckiem?” Do teraz w głowie mi się to nie mieści.

Szczęśliwy finał miał miejsce dopiero w Pizzy Hut. Na całe szczęście „taka amerykańska pizza” jest przyjaźnie nastawiona do młodych rodziców, bo nie wiem, czy nasz spacer po Warszawskiej Starówce byłby taki miły. Pomijając fakt, że przed wejściem do środka stało 10 osób czekających na wolny stolik (pierwsza słoneczna niedziela zobowiązuje), toaleta była na poziomie -1 i nie było tam windy, moje szczęście było ogromne, kiedy pytając kelnera o przewijak usłyszałam: „Tak, oczywiście mamy, proszę się kierować schodami w dół.” Jeszcze dziś na samo wspomnienie robi mi się miło i odczuwam ulgę, myśląc o Pizzy Hut.


Parę tygodni temu słyszałam w Trójce (moim ulubionym radiu), że mają powstawać specjalne miejsca dla ludzi, którzy nie chcą spędzać czasu w towarzystwie rodziców z dziećmi. I znowu mam ochotę chwycić się za głowę i spytać: gdzie ja żyje?

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.