Po co nam urodziny?

Pierwsze urodziny Gabi skłoniły mnie do refleksji.

Będąc w ciąży nie czułam już takiego podniecenia, jak we wcześniejszych latach, że to już za miesiąc, za tydzień, już jutro będą moje urodziny.

Nie czekam na to wielkie świętowanie i na prezenty. Nie wyprawiałam też hucznej trzydziestki. Owszem, byłam na takich imprezach trzydziestkowych: w pubie czy w dyskotece, gdzie solenizant przyjmował prezenty, stawiał drinki – i było nawet fajnie, ale ja nawet nie czuję takiej potrzeby. Może to już starość?

W mojej rodzinie są przypadki, kiedy taka impreza trzydziestkowa była „grana i tańczona” w restauracji. Wysyła się zaproszenia  na urodziny, schodzą się goście, obiadek, drineczek, zakręcić nóżką na parkiecie do białego rana. Dalszy kuzyn wyprawiał czterdzieste urodziny, na których była duża orkiestra i 80 gości – takie małe wesele. Wyobrażacie to sobie? Bo ja nie. Zauważyłam, że z wiekiem coraz mniejsze znaczenie ma dla mnie mój wiek – albo próbuję uciec przed cykającym zegarem i chowam głowę w piasek.

W każdym razie stwierdziłam, że wyprawianie własnych urodzin już mnie tak nie cieszy i wolę wyprawiać urodziny dziecka. W tym roku zapomniałam nawet o moich imieninach. Wszystko teraz jest tak bardzo skoncentrowane wokół Gabi, że dni przeciekają mi przez palce, tygodnie zlewają się ze sobą i tylko po pogodzie na oknem rozpoznaję, jaki to miesiąc.

Nie przeszkadza mi to, że teraz córka jest na pierwszym planie i to jej potrzeby są najważniejsze. Nie mam sobie za złe, że myślę tylko o Gabi, bo to w końcu pierwsze dziecko: wychuchane, wyczekane. Pewnie z czasem przejdzie mi ten zachwyt nad własnym potomkiem, ale póki co całą moją siłę i moc mam nastawioną na dziecko. I ciekawi mnie tylko, czy taki stan będzie trwał zawsze?

Co roku od 3 lat obiecują sobie, że za rok będzie już inaczej, że wymyślę coś fajnego albo chociaż zaproszę najbliższą rodzinę na obiad. I co roku mam depresję przed lub po urodzinową, że już minął rok, że do czterdziestki już bliżej niż dalej, że zmarszczki itp.

Ciekawe, czy kiedyś to minie?

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.