„Cio ty tutaj maś?” Czyli: mów do mnie po polsku

Od pierwszego dnia życia Gabi staram się mówić do dziecka delikatnie, ale wyraźnie i normalnie (po dorosłemu), nie ciećkam, bo tego nie lubię. A poza tym sama nie chciałabym, aby ktoś do mnie ciećkał – a moje dziecko to „mała ja”, traktuję Gabi jak każdego normalnego człowieka i tak też się do niej zwracam. Niestety, nie wszyscy tak robią.

Czasami spotkamy jakąś dalszą ciocię, z którą Gabi ma styczność nie dłużej niż 2 minuty i mówienie do dziecka ze zdrobnieniami i ciaćkaniem sprawia cioci ogromną radość. Nigdy nie zwróciłam nikomu uwagi, że do dziecka nie powinno się mówić w taki sposób. Jeśli jest to rozmowa i ciaćkanie raz na pół roku, to ma małe znaczenie.

Jednak z moich ostatnich obserwacji otoczenia wynika, że są mamy, które do swoich własnych dzieci, z którymi przebywają 24 h, przez 7 dni w tygodniu, od pierwszego dnia urodzenia dziecka, mówią właśnie w ten sposób do swojej pociechy! Jak to wygląda z daleka? Taka mama mówiąc do swojego dziecka:

  • zmienia głos na dziecięcy,
  • zdrabnia wszystkie możliwe wyrazy,
  • nie mówi wyraźnie, np. „cio tutaj maś?” zamiast „co tutaj masz?”

Nie jestem polonistką ani logopedą, ale na pierwszy rzut oka coś mi tutaj nie pasuje! 

Czy nasze dzieci biorą przykład z dorosłych? Tak!
Czy dzieci naśladują mowę, zachowania, gesty dorosłych? Tak!
Czy to, co zainwestujemy w dziecko w młodości będzie procentować w przyszłości? TAK!

Więc dlaczego mam wrażenie, że niektórzy traktują dzieci, jak debili? Przecież dziecko to też człowiek, z taką różnicą, że jest mały i jeszcze nie mówi, ale ROZUMIE i ZAPAMIĘTUJE wszystko, ciaćkanie też!


Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z dzieciństwa. Niektórzy pamiętają nawet bardzo wczesne lata. Ja pamiętam jakieś urywki z podstawówki, chociaż nie mam pewności czy to czasami nie jest pamięć oparta na fotografiach, które oglądałam. Są teorie, które mówią, że człowiek ma zakodowany moment porodu. Uważam, że to bardzo odważna teza, ale jeśli ktoś ją postawił to chyba ma jakieś argumenty na jej obronienie.

Więc ja się pytam, jak do tego ma się dziecięca amnezja, która mówi, że pierwsze wspomnienia możemy mieć dopiero związane z 4 rokiem życia? Wcześniej podobno nie można pamiętać żadnych wydarzeń z życia, bo nasz mózg nie ma możliwości zakodowania wspomnień. Jednak natura człowieka jeszcze nie jest do końca odkryta i myślę, że dla człowieka najważniejsze są pierwsze lata życia, które rzutują na przyszłość. Również na to, jak będzie mówił.

Jednak jedno jest pewne: czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci. Dlatego mówmy do dzieci w taki sposób, w jaki chcielibyśmy, aby one do nas mówiły:

  • nie przeklinaj (wiem, że to jest trudne, ale postaraj się, dla dobra dziecka),
  • nie ciaćkaj (wyobraź sobie taką rozmowę z koleżanką: „Ceść Agnieśka, cio u Ciebie śłichać? Mozie pśijdzieś dziś na helbatke?”),
  • nie krzycz

Dziecko jest jak gąbka: wchłania wszystkie bodźce, zachowania, informacje, które je otaczają z prędkością światła. Tak jest i koniec. A potem zatroskana mama dziwi się: „Skąd on zna takie brzydkie słowa?”, „Dlaczego ona tak się zachowuje?”. Zamiast zadawać takie pytania, warto pomyśleć czy ów młody człowiek nie słyszał bądź nie widział swojego rodzica w takiej sytuacji?

Traktuj dziecko jak małego, rozumnego człowieka, bo Twoje dziecko jest mądre: rozumie i czuje więcej niż nam się wydaje.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.