Jest jedna osoba na świecie, za którą jestem gotowy oddać życie

Tak, aktualnie jedna – Ona.

 

Kiedyś, gdy byłem młodszy i zastanawiałem się czy będę miał żonę, potem dzieci, czy będę ojcem, jakim będę ojcem w mojej głowie, często pokazywał się obrazek, w moim odczuciu tyleż radosny, co utopijny i przelukrowany – obrazek nie wymyślony przeze mnie, ale pokazany nie raz jeden w amerykałskym filmie: mała dziewczynka biegnie z uniesionymi rączkami w stronę dorosłego kucającego i również wyciągającego ręce, mężczyzny i woła: „Daddy, daddy!” a jej kiteczki falują w rytm kroków, słońce zachodzi/wschodzi a mama przeciera łezkę stojąc w progu domu natomiast tata ów wracał czy to po prostu z pracy, czy z lotniska po podróży, czy też z Wietnamu :).

Zawsze wówczas mówiłem sobie: „yhmyyy, jasne…”. A dziś… Każdego popołudnia tak wita mnie Ona, z tym, że nie „Daddy, daddy” a „Ta-ta, ta-ta!”. Tak, tak – są uniesione rączki a ojciec kuca do momentu aż Ona wpadnie w ramiona i powie ostatnie „Ta-ta”, zanim poprowadzi mnie do jakiejś zabawki, lub książeczki w swoim pokoju.

 

 

Skąd tak jednoznaczne przekonanie o tym, co w tytule? Sam się zastanawiam. W toku przemyśleń urodziłem dwie tezy. Albo wynika to ze zbudowania w sobie na etapie ewolucji z faceta w ojca, jakichś wyższych (najwyższych) uczuć i tym samym zdolności do poświęceń ostatecznych. Lub też zupełnie odwrotnie – natura budzi w nas atawizmy, które rządzą przecież całą przyrodą. Ile to razy oglądałem (tym razem w filmach spod znaku: czytała Krystyna Czubówna 😉 sceny gdzie jakaś bezbronna matka, powiedzmy Gnu czy inna Kapibara, do ostatnich sił broniła młode przed atakującym drapieżnikiem. Do ostatnich. I tak też mamy być skonstruowani my, ludzie?

Te wyjaśnienia wewnętrznie mnie nie uspokoiły. Jest przecież jeszcze kilka osób, które są mi ogromnie bliskie, są dla mnie ważne, dla których zrobiłbym naprawdę wiele. Ale dlaczego tak mocno czuję, że tylko dla Niej mogę poświęcić siebie ostatecznie? Szukałem więc dalej.

A że jestem człowiekiem racjonalnym (co zawsze lubię podkreślić), opierającym się na logice, gdzie wszystko musi być wyjaśnione przyczynowo-skutkowo, drążyłem głębiej w moich przemyśleniach aż znalazłem. Logiczne, racjonalne i wynikowe wyjaśnienie dlaczego właśnie tak jest i musi tak być.

To jasne. Ona jest dla mnie najważniejsza, stała się sensem, więc jeśli nie miałoby być Jej, to po co ja? To raz. A dwa – z drugiej strony: nie mogę deklaracji o poświęceniu tego co mam najcenniejsze – własne życie – złożyć w stosunku do innych osób, bo… mam Ją. A to Ona właśnie, nikt inny, potrzebuje mnie (i jeszcze będzie potrzebowała a ja muszę być odpowiedzialny) najbardziej. Więc dopóki jest Ona muszę być ja.

 

Dlatego.

 

Na świecie jest tylko jedna osoba, za którą jestem gotów dziś, jutro i każdego kolejnego dnia, bez kalkulacji, wahania – bezwarunkowo oddać swoje życie.

 

Gabriela! Za Tobą w ogień!

Tata.

 

P.S. Dziś to są już dwie Istoty. Gabrielko, Michalinko! Za Wami w ogień!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.