Idealny mąż potrzebny od zaraz. Na pewno od zaraz? Może lepiej poczekać.

Mam przyjaciółkę. To młoda, fajna dziewczyna, mieszka w dużym mieście, ma dobrą pracę, własne mieszkanie i od dłuższego czasu nie ma faceta. Najczęściej trafia na ofiary losu, a jeśli jest jakiś fajny „towar” na oku to najczęściej zajęty. A przecież każdy gdzieś tam, ma przypisaną swoją połówkę pomarańczy.

 

marysia i kuba

 

Zaczęłam się zastanawiać nad sobą i własnym związkiem. Już kiedyś pisałam, że Bogu dziękuję za te wszystkie nieudane wcześniej znajomości, bo dzięki tym doświadczeniom mogłam spotkać Mojego Księcia. Ale wcześniej za każdym razem myślałam, że „to ten”. Oczywiście prędzej lub później okazywało się, że coś jest nie tak i rozstanie było blisko. A jeśli rozstanie to poszukiwanie nowego partnera, bo przecież każdy spędza czas w duecie: wyjścia na imprezy, spotkania towarzyskie – każdy przychodzi z kimś. I singla nie zaprasza się na domówki, niedzielny wypad do knajpy. Singiel musi radzić sobie sam, najczęściej z innymi singlami.

Weekend to czas, kiedy można zorganizować aktywnie czas: kino, impreza, knajpa. Całe dwa dni człowiek poświęca na aktywne poszukiwanie, bo przecież gdzieś tam, ktoś czeka. Był czas, że żyłam od weekendu do weekendu, już w poniedziałek myśląc i planując piątek. Czekałam, szukałam i doszłam do wniosku, że życie singla ma swoje plusy: nie masz zobowiązań, całe łóżko jest tylko dla Ciebie 🙂 wychodzisz z domu i wracasz kiedy chcesz, jesz co chcesz, gdzie chcesz i z kim chcesz. Zaczęło mi to odpowiadać.

I kiedy,już tak z wyboru żyłam swoim życiem, byłam skupiona na sobie, nie miałam silnej potrzeby bycia z kimś, zobaczyłam go. Wysoki, szczupły, ze wszystkimi zębami (tak, tak, po drodze spotykałam facetów z niepełnym uzębieniem!) – mój typ. I się zaczęło – wpadłam, jak śliwka w kompot. Wspólne weekendy, smsy 150 razy dziennie, rozmowy telefoniczne przez pół nocy, zasypianie z słuchawką przy uchu itd.

Ten związek mnie zmienił, ale najpierw ja musiałam zmienić siebie i swoje nastawienie do związku z drugą osobą. Starałam się połączyć moje poprzednie życie singla, gdzie można wszystko z życiem we dwoje, czyli „Kochanie, zrobić Ci herbatkę?”, ale ten proces trwał długo. Moim zdaniem lepiej jest gonić króliczka, niż go złapać, więc ja dałam się gonić. Aż w końcu spotkaliśmy się na ślubnym kobiercu 10 lipca 2010 – i będziemy żyć długo i szczęśliwie.

I wiem, głęboko w to wierzę, że każda z nas ma zapisanego tego jednego, jedynego, ukochanego faceta. Trzeba się tylko otworzyć na innych, nie myśleć o tym, co będzie tylko skupić się na tym, co jest. Jedno zdanie towarzyszyło mi przez jakiś czas: musisz pocałować kilka żab, żeby trafić na księcia. Oby tylko to nie było całowanie dupy 😛

Tekst powstał po przeczytaniu wpisu u Patrycji Kosiarkiewicz. Dzięki, przypomniałaś mi o tym kim, z kim i gdzie teraz jestem. I jakie to wielkie szczęście, że mam swoją połówkę blisko siebie.

marysia i kuba gdańsk

Zdjęcia z lat 2009 i 2011 😀

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.