Blog roku 2013. Miałem rację

Już wtedy, pisząc to wiedziałem, że mam rację. A to co widziałem podczas gali, to jedynie fakty, które to potwierdziły.

blog roku

 

W tegorocznej edycji Bloga Roku po prostu nie było miejsca dla blogów parentingowych, jak i dla wielu innych tematów (m.in. blogi wnętrzarskie) – najzwyczajniej organizator nie przygotował dla nich odpowiednich kategorii. Wiedziałem to już wtedy, ale wiedziałem to jeszcze bardziej, kiedy wyczytano trzy ostateczne nominacje w kategorii Ja i moje życie. Jedyny parentingowy wśród tych trzech i na tle pozostałych dwóch powinien zostać zdyskwalifikowany za pojawienie się w nieswojej kategorii (wiecie, coś jakbyś bolidem F1 ustawił się na starcie rajdu WRC) – takie było moje pierwsze odczucie – w ogóle nie przystawał nawet do nazwy kategorii (nie ze swojej winy, żeby była jasność) a gdzieżby go porównywać z dwoma pozostałymi. Ostatecznie wygrał blog, który swoim charakterem idealnie wyczerpuje tytuł Ja i moje życie. A zestawienie ze sobą tych trzech to całkowita abstrakcja – zupełnie jak radzenie o wyższości świąt bożego narodzenia nad tymi drugimi… Które są lepsze? Wpuszczanie natomiast parentingowego bloga na poziomie, wysokim poziomie, w gąszcz bliżej niesklasyfikowanych, też na poziomie, to jak jeden gladiator, kilkanaście krokodyli i trochę lwów. Gladiator przecież mężny, silny, waleczny, nawet piękny, ale historia nam odpowiada na pytanie jaki finał zawsze miało takie stracie…

Naprawdę to, że Marlena i jej makoweczki.pl, znalazła się w czołowej trójce to jedna z gorszych rzeczy jakie mogły jej się przytrafić. Dziś można przyklejać jej łatkę największej przegranej. Zupełnie niesłusznie. Przegrali organizatorzy. Przegrali, amputując temu konkursowi jedną z najżwawszych kończyn, o ile nie najżwawszą. W samej kategorii blogów parentingowych, rodzicielskich można doszukać się kilkunastu „podkategorii” – typowe mamuśkowe, pamiętnikowe, poradnikowe, testerskie, zahaczające o lifestyle, te z przewagą kids fashion, gadżeciarskie… Jest tego pełno i już w spektrum tej jednej dziedziny trudno te blogi porównywać ze sobą, bo co innego niesie ze sobą blog testujący kaszki i rajstopki w co drugim wpisie a co innego ten, w którym naoglądamy się ciekawych stylizacji dziecięcych. A mieszać ze sobą te wszystkie parentingi i okraszać to jeszcze mnóstwem innych tematów?

Podobnie ma się sytuacja z blogami – nie do końca wiem jak je tu nazwać – pomocowymi, interwencyjnymi (?) – mam tu na myśli wszystkie te, w których opowiadane są historie ciężkie, trudne, historie chorób i walki z nimi. No bo jak blog o chłopcu urodzonym wcześniaczo ma konkurować z gościem w peruce, co na galę przyjechał obejrzeć czyjeś cycki (to nie hejt, tylko uwypuklenie jak różne wartości niosą ze sobą blogi umieszczone w jednej kategorii!), czy też z blogiem np. Marleny – przecież to oburzające by takie cukierkowe, radosne blogi potencjalnie odbierały nagrody, tytuł i splendor tym, niemal, charytatywnym! Ilość zgłoszonych blogów tego typu i ilość oddanych, na nie łącznie, głosów pokazują, jak duża jest potrzeba, by te blogi też miały swoje miejsce!

Jury. Pisałem o nim już poprzednio. Ale wówczas, podważając ich jakość merytoryczną do głowy mi nie przyszło, że podłożą się jeszcze bardziej! NIE PRZYSZLI! Takie gwiazdy jak Krzyś Hołowczyc czy Gosia Rozenek gdzieś mają jakieś tam blogaski… Już widzę, jak to faktycznie oni wybierali te najlepsze blogi, jeśli nie chciało im się/nie mieli czasu/wypadło im coś innego, by przyjść na godzinkę na galę… Yhmyyy… W kontrakcie Onet kupił pewnie tylko prawo do używania nazwiska i wizerunku, nawet nie zastrzegając obowiązku bycia na gali i wręczenia nagrody! Naprawdę żenujące i poniżające.

Pierdyliard nagród specjalnych i wyróżnień specjalnych stworzonych tylko po to by wymienić nazwę sponsora a w żaden sposób nie ustalone kryterium tejże nagrody specjalnej! Czyli dostajesz aparat (sic!) tylko po to i dlatego byś go potrzymał chwilę na wizji i by fundator tej jakże zacnej nagrody (w konkursach na naszym blogu do wygrania są cenniejsze) mógł się poreklamować twoją twarzą. BTW Poziom nagród odpowiedni dla szkolnej loterii fantowej a nie poważnego konkursu. Można przypuszczać, że łączna ich wartość nie przekroczyła gaży Janiaka za ten wieczór… Czy nie dało się właśnie tych nagród specjalnych zkategoryzować jakoś, określić? Apart – dla jakiegoś modowego, kreatywnego bloga, Romet dla lifestylowego, inspirującego, Sferis dla technologicznego? Itp… Już by to miało jakiś porządek i ład.

Wobec powyższych kryteriów ten plebiscyt nie ma żadnego sensu. Ma sens natomiast, bo odkrywa nowe blogi, pokazuje te bardziej ukryte, mniej nastawione na masowego czytelnika. No i przede wszystkim będzie miał szerszy sens jako rzeczowy, opiniotwórczy i prestiżowy plebiscyt czy ranking, jeśli w kolejnych edycjach organizator podejdzie poważnie do tego przedsięwzięcia już od etapu konstrukcji kategorii, przez dobór kompetentnego (i faktycznie istniejącego) jury, po adekwatne odniesienie rangi tytułu do wartości nagrody.

Nie walczę tym tekstem o miejsce i odpowiednią kategorię dla naszego bloga za rok. Tak jak w tym, tak i w następnym, i każdym kolejnym nie będziemy startować w BR, bo to już nie dla nas. Po prostu obserwując, że ten konkurs urasta do rangi najważniejszego w „branży” należy mu wytknąć te niedociągnięcia, na których póki co się potyka, by później się na nich epicko nie wyrżnął 🙂

 

foto: blogroku.pl

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.