Ostatnio na naszym profilu na Facebooku przewinęła się ciekawa dyskusja. Po tym, jak w ciągu jednego weekendu byliśmy na dwóch różnych imprezach (dla dorosłych) bez Gabi, odezwały się głosy, że zapomnieliśmy o dziecku.
Nie, nie zapomniałam o swoim dziecku, ale jestem też kobietą i po tym, jak przez pierwszy rok życia Gabi byłam skoncentrowana tylko na niej, teraz postanowiłam korzystać z różnych zaproszeń i uważam, że nie ma w tym nic złego. Wcześniej, kiedy Gabi była malutka, jeździliśmy z nią wszędzie, bo nasze dziecko w tym czasie nie było takie wymagające jak jest teraz – nie wobec nas, ale wobec otoczenia, sytuacji. To prawda, że w pierwszym roku życia każde dziecko przez większość czasu tylko je i śpi, a ponieważ karmiłam piersią to albo rezygnowałam z różnego rodzaju wyjść, albo miałam dziecko „przy piersi”.
Parę dni temu portal NaTemat.pl opublikował artykuł, w którym pyta czy Młodzi rodzice dziadzieją? Czytałam i miałam wrażenie, że czytam o sobie. Autor już od początku pisze i stawia pytania, na które moja odpowiedź zawsze była twierdząca:
Niektórzy jednak biorą sobie „wychowanie” tak głęboko do serca, że zapominają o całym świecie, w tym… o sobie. Przestają o siebie dbać, prawie nigdzie nie wychodzą, a co za tym idzie – wypadają z towarzystwa. Pytanie tylko, czy to właściwa droga? Czy dziecko skazuje nas na towarzysko-kulturalną banicję?
To prawda, dziecko wywraca świat do góry nogami a człowiek otrzymuje nową misję i musi sprawdzić się na 5+ w nowej roli! Bo przecież:
- dziecko mnie potrzebuje,
- bo ono jest najważniejsze,
- bo jest takie małe,
- bo tylko ja mogę mu zapewnić bezpieczeństwo,
- bo ja najlepiej wiem, co lubi/chce moje dziecko,
- bo tylko ja potrafię się nim najlepiej zaopiekować, itd.
Przez długi czas żyłam w takim przekonaniu, że to moje dziecko i tylko ja umiem najlepiej odpowiedzieć na jego potrzeby. A później, z miesiąca na miesiąc byłam zbyt przemęczona i niewyspana, by móc coś fajnego zrobić dla siebie. I kiedy po paru miesiącach bycia w domu z dzieckiem 24 godziny na dobę wyszłam po zakupy do najbliższego sklepu to nagle odkryłam nowy świat! I to był świat, który się nie zmienił, był taki, jak lubiłam i on czekał na mnie! To niby takie normalne, ale ja poznawałam świat na nowo.
Po odkryciu półek sklepowych i robieniu codziennych zakupów przyszedł czas na przecieranie szklaków w kinie, pubach, restauracjach. I wtedy przypomniałam sobie, że ja, Matka jestem również Kobietą, która lubi ludzi, lubi „wyjść na miasto” by zjeść coś dobrego, lubi sprawdzić jaki jest aktualny repertuar w kinie, spotkać się ze znajomymi, a po tych wszystkich atrakcjach wrócić do domu i wiedzieć, że Gabi w tym czasie smacznie śpi w swoim łóżeczku, a nie gdzieś po kątach albo w samochodzie. Dla rodziców dziecko jest najważniejszą osobą na świecie, dla mnie również! Ale liczę się z tym, że Gabi przyjdzie do mnie za 16 lat i powie, że wybrała studia na drugim końcu Polski (o ile nie w Hiszpanii!) i wyjeżdża za miesiąc. I co wtedy? Może powinnam spakować również moje walizki i wynająć pokój w akademiku, żeby być blisko dziecka? 😉
Jesteśmy MŁODYMI rodzicami, jesteśmy ludźmi i każdy powinien wychowywać dziecko w taki sposób, jaki uważa za najlepszy. Jeśli Twoje dziecko nie je mięsa to nie będę Cię przekonywać na siłę, że robisz błąd! Jeśli chcesz spędzić przy dziecku następne 20 lat życia to OK, to jest Twoja sprawa, ale później nie dziw się, że masz toksyczne relacje z dzieckiem, nie masz z kim pogadać – bo nie masz własnych znajomych, a Twój partner uważa, że już nie macie wspólnych tematów do rozmowy i wyprowadza się do Twojej najlepszej przyjaciółki. Życie pisze właśnie takie scenariusze, ale czy to nie my kierujemy własnym losem…?
Mamy tylko jedno życie. Zawsze starałam się żyć w zgodzie z sobą, nigdy nie robię niczego na siłę i dlatego, że muszę. Nic nie muszę. Jeśli coś robię to dlatego, że CHCĘ. I jeśli ja mam ochotę pojechać za tydzień bez dziecka do Warszawy na Orange Warsaw Festival i dobrze bawić się na koncertach z własnym mężem i ze znajomymi to tak zrobię! Bo CHCĘ, bo MOGĘ, bo mam na to ochotę.