Nie żebyśmy jakoś specjalnie je chcieli pogonić i stąd tak usilne żegnanie się z nim.
W tym roku po prostu lato daje nam bardzo dużo czasu na łagodne rozstanie – takie bez zaskoczenia i bez rzuconych nagle słów:
kochanie odchodzę, zobaczymy się może za rok, w lipcu.
A my skrzętnie wykorzystujemy te dni. I tak jak zawsze nad jezioro Dominickie jedziemy przywitać wiosnę, tak i późnym latem, po sezonie na kebab, lody świderki, numer 34 prooooszę! i cymbergaja, wybieramy się do Boszkowa by łapać chwile i słońce.