Jestem za, a nawet przeciw, czyli emocjonalne rozterki z powodu rozwodu…

Kiedy się u mnie zjawili, od razu było widać, że nie będzie to łatwe spotkanie, przyjemniej nie dla tej pary. Dzwoniąc, kilka dni wcześniej, umówili się na konkretny dzień i godzinę, podkreślając, że to ich pierwsze i –mają nadzieję – ostatnie spotkanie. Weszli poważni i szybko zajęli miejsca, odsuwając się nieznacznie od siebie. Oboje około czterdziestki, dobrze ubrani, z oznakami „statusu” na rękach u niego i w uszach u niej.

Ja: Chciałbym zacząć od ustalenia,  o czym Państwo chcą rozmawiać – popatrzyłem na nią i już chciałem przekierować wzrok na niego, kiedy ona energicznie rozpoczęła mówić.

Ona: Chodzi głównie, o to, żeby pan przekonał męża, że to bardzo zły pomysł, żeby się rozstać. Ja w ten związek włożyłam tyle uczucia i, prawdę mówiąc, wysiłku. Nie wyobrażam sobie, jak można być tak …. w sumie okrutnym, żeby po tylu latach w ogóle myśleć o rozstaniu. I nie chodzi tylko i wyłącznie o kwestie uczucia, ale to, co chce zrobić mąż, jest po prostu nierozsądne …., przerwała, spojrzała na mnie, oczekując reakcji, a potem odwróciła się do niego.

Ja: A Pan, co myśli o tej sytuacji – zapytałem, pomijając jej oczekiwanie.

On: Ja …., no w sumie to się zgadzam z żoną, że jesteśmy ze sobą bardzo długo i to było dobre życie

Ona: Ha! – wykrzyknęła – A widzi Pan, no przecież to można wręcz traktować jak zdradę. Ja mu oferuję bezpieczne życie, stałą pensję, płatne wakacje, ubezpieczenie, nawet urlop na żądanie, a on? On to wszystko ma już za nic.

Ja: Odnoszę wrażenie, że żona się bardzo martwi, a jak dla Pana wygląda sytuacja – powróciłem do kwestii, która nie została rozstrzygnięta.

On: Ja nie uważam, że to zdrada. Ja po prostu dojrzałem do tego, że chcę inaczej żyć. Chciałem powiedzieć, chociaż już to wiele razy mówiłem żonie, że chcę spróbować żyć inaczej. Chcę działać sam, chcę mieć swoje pieniądze, być niezależnym i odpowiedzialnym za całość własnego postępowania. Jeżeli teraz nie spróbuję, to potem będzie mi coraz ciężej.

Ona: Zobaczysz, nie wyjdzie ci, po co porzucać coś, co jest dobre, zwłaszcza w tym wieku. Chyba, że to właśnie ten wiek i zaraz po ….., no po tym między nami będzie jakiś nowy sport, może nowy sportowy samochód i nie wiadomo, co jeszcze, ale w pewnym wieku niektórzy rzeczywiście „dojrzewają”.
W pokoju zapadało niezręczne milczenie. Ona intensywnie wpatrywała się w „dojrzewające” za oknem liście, które jakby na potwierdzenie jej słów kołysały się unoszone jesiennym wiatrem. On skoncentrował się na butach pewnie spekulując, czy i w tym zakresie też powinna nastąpić zmiana.

Dałem im jeszcze chwilę wytchnąć, po czym zaprosiłem ich znowu do rozmowy.
Ja: Rozumiem, że dla pani byłoby ważne, by sytuacja pozostała taką, jaką jest?

Ona: To oczywiste, przecież – rzuciła z nutą ironii – nie jeden uznałby mnie wręcz za ideał, nie tylko w Polsce. Znam wielu ludzi, który uważają swoje związki dosłownie za „śmieciowe” i nie jeden szalałby ze szczęścia, będąc ze mną w parze, chociażby dłużej niż pół roku.

Ja: A dla Pana jak wygląda ten związek – spróbowałem wciągnąć go znów w rozmowę.

On: Doceniam to, co mam – powiedział to powoli, niemal cedząc słowa – jednak w tym związku często czuję się tak jakbym  musiał kupić wszystko albo nic, zresztą pan słyszał, żona nie chce zmian. Chcę więcej wolności, nie chcę działać na rozkaz, ciągle robić te same rzeczy. Wolałbym już być niezależny, móc decydować co i kiedy sam robię, chociaż zdaję sobie sprawę, że na początku może być ciężko i że będę działał sam.

Ona: Ale to ryzykowne – rzuciła ona – a ja nie będę czekała. W końcu znam swoją wartość i możesz być pewien, że ktoś inny się mną zainteresuje.

On: Wiem, też mam wątpliwości – ripostował – i martwi mnie, że tak drastycznie stawiasz sprawę

Ona: A mnie się wydaje, że to uczciwe – odparowała. Nie można innych traktować jak rzeczy – uważam, że musisz się zdecydować: albo ja – taka  jaką jestem, albo wcale. Możesz się wtedy zająć tą swoją wolnością, tylko nie wiem, czy będziesz miał co do garnka włożyć.

On: Może rzeczywiście  tak zaraz to nie, ale z czasem – rzucił jej  równie twardym tonem – i może to będzie dobre życie, w końcu  nie musimy być razem, zwłaszcza że  ja już nie  mam ochoty działać na  rozkaz i nawet te nasze wspólne urlopy nie rekompensują tego, co mi robisz w ciągu roku.
Kolejna pauza przeciągała się niezręcznie, potęgując napięcie…

Ja: Mam dla Państwa propozycję –  przerwałem ciszę. Wygląda na to, że państwo z jednej strony są silnie zaangażowani w swój związek i pozostawienie go takim jakim jest, jest rozwiązaniem, które ostatecznie możecie przyjąć. Myślę jednak, że żadna ze stron nie będzie ostatecznie zadowolona z takiego życia. Proponuję, aby eksperymentalnie zastanowili się państwo nad zaplanowaniem rozstania. Jak to będzie kiedy pani i pan będą żyli sami, na czym się skoncentrujecie w życiu. Chcę, aby każde z państwa sprawdziło, czy to jest życie, którym chcecie żyć. Jeżeli będą to wizje do przyjęcia myślę, że warto taką opcję rozważyć…

Chociaż być może to dziwnie zabrzmi, czy gdyby dyskutowało Twoje przywiązanie do umowy o pracę z chęcią przejścia na własną działalność gospodarczą, czy mógłbyś wystąpić w roli …. terapeuty? Być może na początku wyda się  to szalone,  ale to może być całkiem ciekawy eksperyment dla tych wszystkich, którzy nieustannie miotają się między jedną i drugą opcją.

Eksperyment z wymyślaniem życia, jakim chce się żyć, może przyczynić się nie tylko do tego, aby w praktyce badania mentalnego sprawdzić, czy „to naprawdę to”, ale również pozwoli ustalić, czy posiadasz wszystkie dane, aby podjąć użyteczną decyzję sam ze sobą.

W mojej praktyce coachingowej i terapeutycznej pojawiają się efekty różnych rozmów. Są osoby doceniające umowę o pracę, przygotowujące się do przejścia, podejmujące konkretne kroki – to tzw. działacze. Są też osoby, które przez lata miotają się miedzy opcjami, niekiedy podejmują zdawkowe kroki – to miotacze. Są też marzyciele, którzy z westchnieniem zadają sobie pytanie: „jakby to było, gdyby było?”. Jeżeli nie chcesz być marzycielem lub miotaczem, rozpocznij od udzielenia sobie odpowiedzi na dwanaście kluczowych pytań, by, tak szybko jak to możliwe, zostać realizatorem.

 

  1. Kim jesteś pracując na etacie?

  2. Z czego będziesz żyć, prowadząc działalność gospodarczą?

  3. Jakie będą korzyści dla Ciebie z przejścia na działalność gospodarczą?

  4. Jakie korzyści masz z wykonywania pracy na etacie?

  5. Jakie straty mogą się pojawić, kiedy przejdziesz na działalność gospodarczą?

  6. W jakim zakresie te straty zaakceptujesz?

  7. Jeżeli nie, czy możesz te straty w jakiś sposób skompensować?

  8. W jaki sposób będzie wyglądał proces przejścia na działalność (kiedy chcesz, żeby to miało miejsce?)

  9. Jakie mogą być trudności (lub codzienne sytuacje), z którymi będziesz musiał sobie radzić bez wsparcia organizacji?

  10. Na ile jesteś w stanie zaakceptować ten brak wsparcia?

  11. Kim będziesz, prowadząc działalność gospodarczą?

  12. Jakie te zmiany będą miały konsekwencje dla Twojej rodziny?

 

W rolach głównych wystąpili:
Ona – umowa o pracę
On  – chęć przejścia na własną działalność gospodarczą
Ja –  każdy, kto zamierza przejść na własną działalność gospodarczą

 

Autorem tekstu jest dr Marcin Żółtak.

Trener, coach, praktyk w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi i rozwoju organizacji,

wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.

poznan_logo (1)

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.