„Mama” leży na łopatkach. Ale „Syn” ma się dobrze!

Jeszcze niedawno przeszła burzą po internetach, jeszcze jakiś czas temu rozpalała dyskusje. Spekulacji było odtąd dotąd – kto, za ile! Jakaś blogerka, kilka blogerek, na pewno ta znana, mam info, ona na pewno.

 

Potem przyszedł czas emisji programu i też nieco komentarzy na fejsie się przewinęło, ktoś tam obejrzał, ktoś się zaśmiał, ktoś wyłączył telewizor z zażenowania. Ktoś ogląda, bo tak.

Ja nie widziałem ani fragmentu, nie wiem jaka do końca była koncepcja formatu, nie mamy telewizora w domu a przy okazji nigdy – gdzieś tam – nie wpadłem nawet na fragment tegoż. Tak jak to miałem okazję dostąpić zaszczytu w gościach obejrzeć ostatnio 2634 odcinek… Klanu! Bożenka jeszcze żyje! A Kaja Paschalska jeszcze nie myśli o wprowadzeniu się do jakiegoś domu pracy twórczej dla aktorów-seniorów?

„Mama kontra mama”. Na razie telewizja TVN nie zdecydowała, czy powstanie druga edycja tego formatu. – tak kończy się artykuł, w którym podano informację, że ów program, przegrał konkurencję w cyfrze z każdą inną audycją nadawaną w tym samym czasie przez inne stacje! Ufff!

Jedynie nieco ponad milion fanów i miłośników rozrywki tej klasy zasiadało przed ekranami by obstawiać walki matek. Nie jest źle! Zdecydowanie bardziej liczne grono elity zbierało się wówczas przed TV włączając Jedynkę, bo tam… „Komisarz Alex” (WTF?) a liczebnością tefałeniarzy pokonywali również polsatowcy – miłośnicy programu o edukacyjnie brzmiącym tytule „Nasz nowy dom” – w jednym i drugim przypadku blisko 2 milionów widzów.

Ok, konkurencja raczej żadna, bo poziomy proponowane przez dwóch pozostałych nadawców w tym czasie, również pozostawiają do życzenia. Cieszy i krzepi jednak to, że mając do wyboru gówno i gówno wyższego szczebla, szanowni widzowie własnymi pilotami zagłosowali za tym mniejszym paskudztwem. Dzięki temu mamy jak w sentencji – „Na razie telewizja TVN nie zdecydowała, czy powstanie druga edycja tego formatu.”

Była już świnia, która dokonała defekacji na środku sceny bardzo oglądanego talent show, były już wszelkie wariacje na temat tego czego to gwiazdy nie robią… Było po stokroć „jestem na tak” czy inne „chcę ciebie” a wszystko to w zyliardach edycji i sezonów.

Napawa więc odrobiną nadziei i pozwala radośniej patrzeć w przyszłość informacja, że dzikie jatki jednej z drugą matki, wbrew oczekiwaniom i planom biznesowym producentów nie znalazły uznania w odbiorze społecznym i zawijają się po sześciu odcinkach. No, powiedzmy – wątła to nadzieja i licha radość, bo ten milion i tak daje powody do zastanowienia, czy aby na pewno każdy dorosły w PL powinien mieć czynne prawo wyborcze :P.

Aczkolwiek lepiej, by matki, matki z dziećmi, ojcowie, synowie i familie całe, oglądały przygody dzielnego psa policjanta, czy też wzruszały się kiedy ktoś komuś dom daruje, czy coś, niźli sięgały po rozrywkę zbudowaną na najniższych emocjach.

Jednak… Powiedzcie mi jedno. Co atrakcyjnego jest w oglądaniu innej jatki – maminsynek między kilkoma lafiryndami a własną matką? Otóż czytam: TVN planuje drugą edycję “Kto poślubi mojego syna?” Ogląda to ponad 2 miliony…

 

O tempora, o mores!

 

zdjęcie: wirtualnemedia.pl

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.