Samolot, którym lecisz zaraz się rozbije… Wolałabym wiedzieć

Od wtorku każdy mówi o wielkiej tragedii. W katastrofie lotniczej zginęło 150 osób, w tym nastolatkowie i dwoje niemowląt. Zginęli m.in. Niemcy, Hiszpanie, Turcy, Irlandczycy. Świat zadaje sobie pytanie: Dlaczego?

Samolot leciał z Barcelony do Duesseldorfu. Ustalenia z czarnej skrzynki dostarczyły nam wiedzy bardzo szerokiej na temat tragedii. Ostatnie minuty w samolocie w wielkim skrócie wyglądały następująco: pierwszy pilot wyszedł z kabiny do toalety. W tym czasie drugi pilot zabarykadował się i rozpoczął procedurę lądowania na wysokości 12 tysięcy metrów, co skutkowało rozbiciem samolotu w Alpach Francuskich na wysokości 2 tysięcy metrów. Pasażerowie i obsługa samolotu zginęli na miejscu. Z zapisów rejestratora w kabinie wiemy, że pierwszy pilot próbował dostać się do zabarykadowanego przy sterach pilota samolotu, bezskutecznie. Przez 9 minut samolot się obniżał. W tym czasie nikt z obecnych w samolocie nie zdawał sobie sprawy, że zaraz umrze. Wiedział o tym tylko pierwszy i drugi pilot.

Szybka śmierć może być łaskawa, ale uważam, że w tym konkretnym przypadku pasażerowie samolotu powinni być poinformowani o tym, co ich czeka. Wiem, że ta wiadomość nic by nie zmieniła, może nawet wywołałaby niepotrzebną panikę czy histerię, ale: pomyśleć, mieć chwilę refleksji, chwycić kogoś za rękę, pożegnać się z życiem każdy ma prawo.

Na początku marca leciałam z Gabi z Niemiec do Polski. To nie był długi lot. Leciałam chyba ósmy raz, może dziesiąty. Gabi leciała pierwszy raz w życiu. Siedząc w samolocie przemknęła mi myśl z tyłu głowy: a jeśli coś się stanie? Przecież takie incydenty zdarzają się coraz częściej, a z wypadków samolotowych nikt nie wychodzi cało. Myśl ta szybko mi uciekła – ten, kto leciał z małym dzieckiem wie, że w tym czasie ma się inne rzeczy na głowie.

Wczoraj dowiedziałam się, że pierwszy pilot był świadomy i wiedział, jaki los czeka wszystkich pasażerów samolotu. W serwisie radiowym w Trójce uderzyło mnie jedno zdanie, które usłyszałam: Na szczęście reszta pasażerów nie wiedziała o tym, że zaraz umrą. Ja jednak chciałabym wiedzieć.

Szybka śmierć może być łaskawa, ale uważam, że w tym konkretnym przypadku pasażerowie samolotu powinni być poinformowani o tym, co ich czeka. Wiem, że ta wiadomość nic by nie zmieniła, może nawet wywołałaby niepotrzebną panikę czy histerię, ale: pomyśleć, mieć chwilę refleksji, chwycić kogoś za rękę, pożegnać się z życiem każdy ma prawo. I nikt nie powinien decydować za podróżnych czy lepiej, by wiedzieli, że zaraz umrą czy trzymać taką informację w tajemnicy!

Gdybym leciała tym samolotem i dowiedziała się, że mam ostatnie 9 minut życia przed sobą, miałabym wybór: wpaść w panikę (zapewne jak większość w takim momencie), upić się (impreza przed śmiercią, dlaczego nie?), próbować uratować się (marne szanse, ale człowiek nie myśli racjonalnie w takiej sytuacji) albo chwycić za telefon i pożegnać się z bliskimi. Właśnie tak chciałabym zrobić. W tym krótkim czasie chciałabym napisać smsa do Jakuba z treścią, że bardzo go kocham i żeby ułożył sobie życie beze mnie, bo mnie za parę minut już nie będzie…

 

Są chwile, by działać, i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los.

Paulo Coelho

 

Ich już nie ma i nikt nie dał im możliwości pożegnania się z życiem. Ja wolałabym wiedzieć.

A Ty?

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.