Domowe sposoby na oparzenia słoneczne. Letnie orzeźwienie i… nagła pomoc

Pamiętam to, jak dziś, bo nie często wyglądam jak burak!

To był maj i pierwsze słońce majowe. Postanowiłam po południu wygrzać się na tarasie. Na sobie miałam założoną koszulkę z rękawkiem 3/4 i jakieś lekkie spodnie. Położyłam się na leżaku, a ciepłe promienie słoneczne sprawiły, że zasnęłam, jak dziecko. Zdawało się, że to był moment, ale obudziłam się po kilku minutach – może spałam nawet godzinę.

Początkowo nic mnie nie niepokoiło. Weszłam do domu rozespana, napiłam się wody. Stwierdziłam, że chyba to czas, aby założyć koszulkę z krótkim rękawkiem. Przebrałam się i założyłam krótkie spodenki. Podeszłam do lustra, aby przeczesać włosy i wtedy to zobaczyłam: moja twarz była cała czerwona! Wyglądałam, jak wielki czerwony burak!

Przed wyjściem na taras oczywiście nie nałożyłam kremu z filtrem na twarz – miałam zamiar poleżeć parę minut, a poza tym wydawało mi się, że słońce nie jest w stanie mnie opalić. Myliłam się i to bardzo! Prócz tego, że wyglądałam jak warzywo, twarz po pewnym czasie zaczęła mnie piec – była spalona wiosennym słońcem. Jako uzupełnienie dodam tylko, że w domu nie miałam nic na oparzenia słoneczne, bo to była niedziela, początek sezonu więc zapasów też żadnych, a ja wieczorem wybierałam się na koncert Czesława Mozila! Tragizm sięgnął zenitu 😀

Wtedy mama powiedziała, żebym nałożyła na twarz jogurt naturalny, który był w lodówce (wcześniej dodawaliśmy go na obiad do sałaty), a oparzenie powinno ustąpić. Zaleciła, aby na zaczerwienioną skórę nałożyć okład nasączony jogurtem. Moja skóra była jednak tak nagrzana i rozpalona, że pod okładem natychmiast robiło się gorąco i mogłabym smażyć jaja sadzone na moich policzkach 😀 więc palcami dłoni delikatnie nałożyłam sobie jogurt (bez okładu) i czekałam, aż wyschnie. Później z taką maseczką leżałam tak długo, aż nie poczułam, że znowu twarz mnie piecze. Wtedy powtarzałam czynność, aż do ustąpienia bólu.

Bardzo podobnie urządził się rok temu Kuba na wakacjach w Dźwirzynie. Pierwszego dnia szalał w spodenkach na plaży, biegał z Gabi po brzegu morza i za nic w świecie nie chciał dać nałożyć sobie kremu z filtrem. Jego ulubione powiedzenie to „kremy są dla mięczaków” (żenua), w ciągu dnia to zdanie gościło na jego ustach kilka razy. A wieczorem… po prysznicu… się zaczęło. Plecy całe rozpalone, czerwone, wysuszone. Ból taki, że nie mógł się położyć. Kremy z filtrami oczywiście miałam, ale na to było już zdecydowanie za późno. Kuba jękał i kwękał, a ja nie zastanawiając się o 22:00 poszłam do hotelowej kuchni prosić o jogurt, maślankę, cokolwiek z moich sprawdzonych już doświadczeniem specyfików. Wróciłam z dzbankiem jogurtu i po kilku okładach mogliśmy normalnie zasnąć. Następnego dnia sam chętnie przypominał mi o konieczności użycia kremu do opalania 😉

Domowe sposoby na oparzenia słoneczne to również zastosowanie: zsiadłego mleka, maślanki lub kefiru na obolałe miejsca, ponieważ produkty te zawierają w swoim składzie witaminy wpływające na stan skóry, czyli witaminę A oraz witaminy z grupy B (tu „rządzi” wit. B2, czyli ryboflawina), które wraz z cynkiem regenerują zniszczony naskórek i łagodzą podrażnienia. W moim przypadku okład z jogurtu sprawdził się w 100% i dał mi natychmiastową ulgę.

Pierwsze słońce potrafi być zdradliwe – niby tylko delikatnie świeci, a nie wiadomo, kiedy może spowodować oparzenie słoneczne. Ja już od początku maja nakładam Gabi bezpieczny krem ochronny do twarzy dla dzieci SPF 50+, ale o sobie często zapominam. Dlatego warto pamiętać o alternatywie dla kremów i maści regenerujących skórę po opalaniu dostępnych w aptece czy w drogerii, bo pierwsze oparzenie słoneczne przeważnie ma miejsce w weekend 😉 A dzięki składnikom zawartym w jogurcie, maślance czy kefirze szybko można złagodzić ból i uczucie pieczenia towarzyszące oparzeniom.

UWAGA! Produkty mleczne, których używamy na oparzenia słoneczne koniecznie muszą być naturalne bez żadnego dodatku cukru! Cukier może spowodować dodatkowe podrażnienia.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.