Kiedy dziecko nad ranem jest natrętne jak złośliwa mucha. Są na to sposoby!

Przyłazi do sypialni, zaraz jak wstanie słońce. Albo wcześniej…

 

Obwieszcza to głośno a nawet jeśli śpisz na tyle twardo, że tego nie usłyszysz, to za chwilę poczujesz tę obecność – wlezie całym swym ciężarem do łóżka, przechodząc po najbardziej strategicznych i newralgicznych częściach twego strudzonego ciała. Bo przecież „na środku chcem!”.

 

Kiedy się doczłapie do swego zwyczajowego miejsca w familijnym barłogu… „Tata, mleeeeko! Mleeeeko chciałam!” Wiesz, że tego nie ominiesz, powieka ku górze, truchło do pionu, kierunek kuchnia… „Tata! Szlafroka i kapci nie załozyłeś, ale smiesnie!” Taaa, dzięki za cynk – myślisz… Na półprzymkniętych oczach, bo masz nadzieję na powrót do stanu śpiącego, robisz to mleko, wracasz, wręczasz napój, kładziesz się. Ulga… Bo słyszysz teraz tylko odgłos konsumpcji mlecznego szejka i wiesz, że możesz się kimnąć – jakieś 4 minuty, dar od losu… „Tata, plose, wypiłam” Przedłużasz… „Tata odłóz!” „Tata, butelka!” Odkładasz tę butelkę w końcu, sama nie sięgnie przecież.

 

Dobra, to było już poranne trzęsienie ziemi, dla Ciebie rodzicu – takie wstrząsy ostrzegawcze w sumie, bo teraz zaczyna się akcja właściwa. Na pierwszy ogień idzie recytacja i śpiew – cały repertuar poznany w przedszkolu – wszelkie piosenki, wierszyki, nie pomijając kwestii pań opiekunek, po prostu – dziecko zapytane w normalnych okolicznościach popołudniu: „co było w przedszkolu?”, odpowiada: „nic” lub „nie pamiętam”. Natomiast z rana, tak ok. 6, w formie odegrania pełnego dramatu z podziałem na role i z didaskaliami, opowie ci wszystko. Czy tego sobie życzysz, czy może nie bardzo. Trwa to chwilę – dłuższą bądź krótszą i wcale nie jest to zależne od obfitości przygotowanego programu artystycznego, ale od tego kiedy się gwiazda zorientuje, że publiczność, licznie zgromadzona w osobie matki i ojca, po prostu ignoruje ten spektakl i bezczelnie śpi. Próbuje spać.

 

Akcja-reanimacja. Słyszysz tę piosenkę, wierszyk i… coraz bardziej ją słyszysz, tak bardziej, aż zaczynasz czuć ciepły oddech wykonawcy na swym policzku, uchu… „Tata nie śpij! Tata obućsie!” Wiesz, że jedno co może dać choć ułamek procenta skuteczności w tej nierównej walce to… udawaj, że śpisz, ignoruj. Broń boże nie reaguj. Zareagujesz – przegrałeś! Bo to znaczy, że nie śpisz a więc jesteś już gotowy do zabawy! Bo przecież „Tata, jest juz dzień, jest jasno, słonko wstało!”

 

Ho, ho, ho! Ale nie doceniasz przeciwnika, rodzicu! Od słów do czynów. „Tata otwórz oko!” i już czujesz wskazujący na powiece, na gałce… I powieka twa, wbrew naturalnemu odruchowi, zdrowego przecież organizmu, i wbrew woli twej – niezależnej przecież, uniesiona zostaje ku górze a gałka wciśnięta w oczodół! Ała – to jedyne co jesteś w stanie teraz wykrzesać.

 

Poddajesz się i nawiązujesz kontakt. Choć nie! To ono przejmuje inicjatywę! „Tata, pocytamy baję?!” – radosnym tonem porannego skowronka. Dokładnie takim, jakby proponowała mi „pośpisz sobie tatku jeszcze a ja pójdę się ubrać, uczesać i przygotuję nam śniadanko?!” Jesteś przebiegły i proponujesz: „to pójdź do pokoju po jakąś książeczkę”, bo wiesz, że nieraz już zadziałało tak, że coś ją zajęło w pokoju i miałeś czas dla siebie. Wieczność dla siebie, choć jak porównujesz godzinę na zegarku – od wyjścia z sypialni do powrotu to było to… 6 lub 8 minut!

 

Właśnie, do powrotu… Powrót dziecia – nigdy na tarczy, zawsze z tarczą! Ale, ale rodzicu, to nie jest czas na to pytanie, trzeba było sobie je wcześniej zadać: czy na pewno dźwięki bębenka, fletu lub harmonijki o świcie (choć naprawdę całkiem melodyjne), to cena, jaką chcesz zapłacić dziś, za przyszłe talenta muzyczne latorośli… To już wiesz czym była zajęta przez te minuty… Komponowała.

 

Idzie tym rytmicznym krokiem, jak zawodowa mażoretka, przygrywa, by zakończyć mocnym akordem tuż przy łóżku. Twoim łóżku. „Tata, pocytamy?!”

 

Zaczynasz rozważać, czy w toku negocjacji nie przystać na tę propozycję, bo obiektywnie to nawet godzina już robi się ludzka, czyli, że dziecię już nie uprawia porannego terroru a jedynie zachęca do wstania całą rodzinę.

 

Ale! Jest na to sposób! Można to przetrwać! Jak? Poniżej wymieniam kilka sposobów:

 

 

Niżej…

 

 

 

Jeszcze niżej…

 

 

 

 

Jeszcze trochę…

 

 

 

 

 

Już za chwilę poznasz te sposoby…

 

 

 

 

 

 

Jesteś gotowa/gotowy? Na pewno?

 

 

 

 

 

 

 

Ale uważaj, bo to może być dla Ciebie rewolucja!

 

 

 

 

 

 

 

 

Kochaj, wybaczaj, ciesz się tym! Bo jeszcze zatęsknisz! 🙂

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.