Na nowy rok? Plany! Nie postanowienia. I duże rzeczy

Nowy rok, to tradycyjnie nowe postanowienia, marzenia, założenia, zamiary.

 

Wydaje mi się, że nadchodzi w życiu taki moment, determinowany czy to wiekiem, doświadczeniem, czy też sytuacją, w której właśnie jesteś, że te powyższe (postanowienia, marzenia itd.) powinny zacząć być nazywane PLANAMI i CELAMI. Powinny być tak nazywane a przede wszystkim powinny być tak stawiane i w tenże sposób realizowane.

Jest to taka moja refleksja post factum a propos noworocznych postanowień – bo nie miałem takowych i w tym roku i we wszystkich poprzednich. Jednak z początkiem stycznia 2016, mimo że właśnie żadnych górnolotnych i wzniosłych założeń nie przedsiębrałem, to zupełnie niezależnie od własnej woli, w głowie mej zaczęły pojawiać się i układać pewne PLANY i CELE na przyszły rok. Nie! Źle! Nie na przyszły rok, bo one mi się projektowały już z podziałem na miesiące w roku i konkretne etapy ich realizacji. To chyba właśnie jest ta różnica między jednym, dużym, ogólnym (często bardzo życzeniowym) postanowieniem a konkretnymi planami i celami, które siłą rzeczy rozpisują się same w kalendarzu na drobne kroki i działania, by te zwieńczyć oczekiwanym finiszem. Dla mnie to novum (a mam 34 lata), bo dotychczas podejście moje było zgoła odmienne – skłaniałem się ku temu, że co będzie to będzie i na pewno prądy życia pokierują mnie tak, by było OK, po prostu OK – nic więcej.

Oczywiście takie podejście też jest fajnie: o dużo nie prosisz, dużo od siebie nie wymagasz, cieszysz się z tego, co przyniesie los. Jesteś mile zaskoczony tym, co spotyka, a niemile rozczarowany tym, co daje rzeczywistość. Jest to postawa zgoła wygodna, bo stresu mało, a człowiek ma dużo wolnego czasu – dla siebie, dla rodziny. Jednak ostatnio zaczęło mi czegoś brakować. Plany same zakukały do mojej głowy i dały mi do zrozumienia, że wyznaczając je i krok po kroku realizując będzie inaczej – będę szczęśliwszy. I nie chodzi o to, żeby teraz za wszelką cenę realizować cele i dążyć do nich po trupach – nie, nie! Jedynie planować, szacować, realizować w zgodzie z sobą, z naturą, by jeszcze bardziej cieszyć się tym, że jesteśmy razem tu i teraz.

Tak czy inaczej, z tych drobnych składowych zaczął mi się wyłaniać obraz nadchodzącego roku, jako roku rzeczy dużych. W tym miejscu mój racjonalny sposób myślenia każe mi powiedzieć sobie „prrrr, szalony!” i zastanowić się czy te „rzeczy duże” to nie jest, li tylko, moja radosna projekcja tychże a w istocie pozostają one zwykłymi, małymi, życiowymi wydarzeniami. Ale… nawet jeśli tak jest, to myślę, że natura optymisty, która we mnie mocna, usprawiedliwia taki sposób ich postrzegania, mało tego potęguję ich siłę sprawczą i w istocie z rzeczy małej, faktycznie niespodziewanie może wyrosnąć coś dużego. Krócej: lepiej ciągnąć się w górę niż samohamować – nawet w myślach.

Oczywiście w moim, naszym przypadku mówiąc, pisząc, myśląc o planach i celach nie sposób robić tego w kontekście tej naszej działalności, z której Wy znacie nas najbardziej – w kontekście Bloga. Bo i całe nasze życie kręci się właśnie dookoła niego, z nim i w nim 🙂 .

Jeśli każdy plan na przyszłość ma czynić cię lepszym, ma być krokiem na przód, bezkompromisowym progresem, ma cię rozwijać, to musi to być, już na etapie stawiania celu, plan na rzecz dużą. Duże rzeczy prowadzą do rozwoju, a on najczęściej albo wymaga środków lub niesie je ze sobą – wraz z nim przychodzi jakaś forma dobrobytu, albo – o paradoksie – obie rzeczy dzieją się naraz. W każdym razie, to toczące się koło widzę opisane na trzech punktach:

 

DUŻA RZECZ -> ROZWÓJ -> DOBROBYT -> DUŻA RZECZ -> ROZWÓJ -> DOBROBYT… itd.

 

Przedsięwzięcie pcha cię naprzód, dzięki temu żyjesz lepiej, kiedy żyjesz lepiej możesz i łatwiej ci realizować kolejne duże rzeczy. Po niemal 4 latach blogowania (nazywając rzecz w ogromnym uproszczeniu, bo to nie tylko klikanie liter w klawiaturę 😉 ) mogę tak to opisać.

Dotychczas robimy w ramach naszej działalności ogrom różnych rzeczy, działamy na kilkunastu polach i w wielu dziedzinach. Wszystkie one są nasze, podpisujemy się pod nimi łącznie sześcioma kończynami, gdybyśmy mieli psa (albo chomika) to już byłoby tych podpisów dziesięć 🙂 .

W tym roku nie będzie inaczej. Zrobimy wiele a większość z tego, znacząca większość ujrzy światło dzienne, będzie oficjalna, będzie się działa w sferze publicznej. Spośród ogromu tych przedsięwzięć, będzie jedno naprawdę duże, które w kalendarzu roku 2016 zapisze się na bardzo długo i bardzo mocno. Dziś nie chcę mówić o konkretach, nie chcę zdradzać detali – przyjdzie czas. Mam jedynie prośbę do Was – czytelników, fanów – jakkolwiek. Jeśli jesteście z nami, jeśli nas czytacie, obserwujecie, rozmawiacie z nami, cieszy Was nasza obecność tutaj, to po prostu trzymajcie mocno kciuki, życzcie nam powodzenia, wypuśćcie dobrą myśl, aby to co dziś jest wielkim planem, już niedługo było rzeczywistością. Piękną rzeczywistością.

 

Za to Wam z góry dziękujemy!

spinacze-1123-3

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.