Relacja z porodu: przed, w trakcie i po porodzie

Relacja Mojej Sąsiadki z Leszna. Aktualnie wyszła za mąż i mieszka w Szwajcarii. Dla mnie jest bardzo pozytywny opis, dlatego uznałam, że musi się tutaj znaleźć. Myślę, że Tobie też się spodoba. Przedstawiam oryginalny mail.

Hej Dziewczyny!!!

wiem, ze długo trwało, zanim wysłałam Wam foto mojej małej Pociechy,
ale jak już większość z Was wie, po porodzie potrzeba TROCHĘ czasu, zeby się odchorować.
Nu więc:

Xaver Anton Bennet (Nadziana, ja nawet nie wiedziałam, ze Wiśniewski ma dziecko!!!)
– urodzony 13.05.2012, termin miałam na 04.05. (tutaj to był Dzień Matki, a w Portugali, czy tam w Brazylii, Matki Boskiej Fatimskiej i każda kobitka chce w ten dzień urodzić-wiem, bo sąsiedzi są tej narodowości)
– waga 3,455 kg (teraz już > 3,700)
– długość 52 cm
– główka 37 cm

Z czwartku na piątek, 10./11.05. w nocy zaczęły mi się pierwsze bóle i krwawienie, więc zmusiłam męża, żeby ruszył się z wyrka i pojechaliśmy do szpitala (przy pierwszym dziecku nic nie wiadomo, jak to powinno się odbyć, a na szkolenie przedporodowe nie miałam czasu). Okazało się ,że to jest fałszywy alarm, bo rozwarcie jeszcze nie takie, mąż wypił kawkę i wróciliśmy nad ranem do domu. Termin wizyty u lekarza miałam na sobotę, więc przesunęliśmy go na niedzielę. W sobotę od rana było dobrze, nawet pojechaliśmy na zakupy i do teściów na herbatkę, ale popołudniu zaczęły się znów bóle. Moi rodzice mieli do nas przyjechać i tak się jakoś zjawili o 23.30 (a ja nadal z bólami czekałam ).Do 3.00 dawałam jakoś rade się kręcić w łóżku, ale potem mówię do Seppa, ze jedziemy do szpitala, a ten-mądra głowa-pyta, czy to aby na pewno, bo on nie chce znów jechać , wypić kawy o 5.15 i wracać do domu; no więc mówię, że poczekamy jeszcze z godzinkę. Ale godzinki nie wytrzymałam i pojechaliśmy do szpitala. Bardzo miła Pani Położna spytała, czy mamy zdjęcie brzuszka, bo do wieczora już go nie będzie.  Od piątku wieczora rozwarcie się już powiększyło. Pani doktor spytała, czy chcę rodzić w niedzielę, czy poczekam aż się skurcze unormują, ale ja już nie chciałam czekać dłużej z tymi cholernymi bólami!!!

SIWAKI, TA CZĘŚĆ JEST GŁÓWNIE DLA CIEBIE: z pokoju badalno-poczekalnego przenieśli mnie na porodówkę, a że tego dnia nie było innej kandydatki do porodu, więc miałam wybór Sali-wsadzili mnie do tej z basenem(niestety bez dżakuzi!! ;o)  ). Nakłuli mnie zanim się wbili z wenflonem- dostałam leki wyrównujące częstotliwość skurczy. Przenieśli mnie do wanny(tylko hydromasażu brakowało) i tak sobie tam siedziałam z moimi skurczami(długo, długo nic, a potem po 2 po sobie, ale takich fest!!!). Mój mąż mnie wspierał cały czas, siedział przy mnie i trzymał mnie za rękę, chłodził czoło( ręcznik miałam wiecznie na oczach!) i udzielał mi rad jak profesjonalista(oficjanie mi mówi, zę to jego pierwsze dziecko- profesor doktor habilitowany ku…a mać!!!!! ) No to dali mi do tej kroplowy lek przeciwbólowy, tyle, ze ból zmniejszył się na samym szczycie skurczu, ale zawsze coś! Gdzieś ok. 14.30 poszły mi wody płodowe, rozwarcie mega, no to Se wymyślili, ze mam rozszerzyć nogi i przeć w tej wannie, a bólu się człowiek kurczy, nogi się nie chcą rozkraczyć…Tak się zawentylowałam powietrzem, ze aż mi ręce jak w reumatyzmie się wygięły i ani rusz nimi poruszyć, nogi też odmówiły posłuszeństwa, a tam dwie Piguły, ze mam wyjść z wanny i przejść na łóżko-to musieli mi w 3 pomagać (naturalnie Sepp cały czas przy mnie).Potem miałam nogi oprzeć na ramionach Położnych-ZAPOMNIJ!!!nie dosyć, że ja gimnastycznej kamasutry nie ćwiczyłam, to jeszcze przy każdym skurczu kolanka mi się łączyły!!Obrócili mnie na bok i jakoś się starałam współpracować. No ale mój Bąk miał rączkę obok główki i ja już byłam zmęczona tymi Skórczami i nie miałam tyle sił na wypieranie, to wezwali moją Panią Doktor, która przyszła z Asystentem- stwierdziła, że mi troszkę pomoże-pompką!

Tak więc koniec końców Xaver „wyplumnął” o 15.33 cały i zdrowy i nie siny, ani czerwony! Położyli mi go na gołej klacie, a ten nawet dużo nie płakał, dostawili do cyca, popił, do tego mnie obesrał na całej lini brzucha, ale co tam!!!! W KOŃCU !!!!! i człowiek zaraz zapomina o bólu. Sepp masował ręce, które mu tak wyściskałam. No ale potem jeszcze sprawdzali stan mojej małej i się okazało, że mam 2 małe ryski i mnie zaczęli tam cerować-więc to bolało, jak sex na sucho!!!
Po porodzie zostało mi jakiś 4 kg do zrzucenia, tylko ja nie wiem gdzie to jest-chyba w tych moich DD-Balonach!!hihihi Z brzucha została mi tylko fałdka, jak w 3 m-cu ciąży.
A teraz 2,5 tyg. po porodzie chodzę jeszcze jak pingwin, a jak dłużej pochodzę to cholernie boli i muszę sobie poleżeć dla odpoczynku (całe 2 tyg. Byłam na tabsach przeciwbólowych). Na szczęście teraz pomału wszystko puszcza. Pozostaje tylko ból ciągnionych  i obżartych przez mojego „Żarłacza” sutków!!

REASUMUJĄC:
– ciąża jest super (chyba, że ktoś musi cały czas rzygać, co mnie na szczęście ominęło)
– poród jest do przeżycia(gdyby nie te cholerne bóle porodowe, bo samo „wyjście smoka”
to tylko lekko szczypie)
– karmienie, zwłaszcza na leżąco jest odprężające (o ile  „Żarłacz nie ciągnie i nie obgryza cycków)
Tak więc kochane przyszłe Mamy, do roboty, głowa do góry, ciąża to nie choroba(jak mówi moja teściowa); nie przesadzajcie z jęczeniem, bo tyle innych przed Wami też to przeżyło(sentencja mojego męża prof. Dr hab.!!!!!); zamieńcie nocne wypady na imprezki na sztafetę w spaniu –zmiana co 2-3h; a potem tylko do końca życia trzeba się martwić, co z tej „Kruszynki” wyrośnie!

Xaver rośnie jak na drożdżach. Pani Położna, jest zadowolona z jego stanu zdrowia, z mojego zresztą też;)
Synuś jest bardzo silny, od początku sam unosi główkę, już ją na boki sam obraca, a jak go wezmę na ramię do odbicia, to skubany się odchyla, na przewijaku się odpycha nogami. Ostatnio był już taki głodny, że się sam przesunął do góry do mojej poduchy i ją zaczął cycać!!!jeszcze chwila, a zacznie froterować podłogi i w garnki zaglądać;)

Wszystkim Wam dziękuję za życzenia i dobre rady!!!!

Gorąco ściskamy i dołączamy foto, co by przyszłe synowe i koledzy od kufla mogi pooglądać;o)

P.S. W Swiss po urodzeniu dziecka zawiesza się na domu tablicę z imieniem i datą urodzenia. Ja tego nie chciałam, ale kochany Szwagier i Sąsiedzi dokonali dzieła!!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.