Przepis na spokojne dziecko (?)

Zachęcony prośbą czytelniczki, która napisała: Napiszcie coś o swoim planie dnia (może takim bardziej typowym) – jak osiągnęliście porozumienie z Gabi – jak ją usypiacie, uspakajacie itd. Każdy marzy o spokojnym dziecku – warto usłyszeć jak udało się innym. Odpowiadam.

 

 

Planem jest brak planu! 🙂 banalne ale najkrócej tak to muszę określić. Uściślając – to nie my Rodzice cokolwiek planujemy – rządzi Gabi.

Z tym, że nie jest to niemowlęca samowola czy też zalążki jakże szkodliwej i dla dziecka, i rodzica „pajdokracji” (o takiej trudno było by mówić – w końcu to jeszcze dzieciątko zależne od starszych 🙂 ). Zdajemy się na Gabi – jej reakcje, sygnały, mowę ciała i już tę mowę-mowę: eee, yyyyy, eeeaaaa, aaaiiiiiiuuuu. Na bieżąco reagujemy na to co Gabi chce nam przekazać a mówiąc nieskromnie – coraz bardziej potrafimy wyprzedzić jej potrzeby. No i właśnie chyba to jest kluczem do posiadania „spokojnego dziecka” – PRZEWIDYWAĆ.

 

Nie wiem jak można np. nie wpaść na to, że wchodząc zimą do cieplejszego pomieszczenia (np. sklepu) trzeba zmienić warunki w jakich przebywa dziecko – czytaj: rozpiąć kurteczkę, zdjąć czapę, odkryć z kocyka…

Ja nawet parkując na chwilkę wózkiem np. w centrum handlowym patrzę jak pada światło na twarz Gabi – czy akurat jakiś super jupiter nie wali jej po oczach – i nie jest to paranoidalne  – to zajmuje jakieś ¼ sekundy – to taki sam odruch jak to, że kiedy zmieniam pas ruchu samochodem to spoglądam w lusterka. My na początku mieliśmy prosty system: PŁACZ, bądź niepokojące kwilenie (najlepiej reagować już na tym etapie – to jest niedopuszczenie do pożaru – płacz to już pożar i trzeba gasić) SPRAWDŹ:  czy dziecko ma komfort pod względem temperatury, czy dziecko ma pusto w pieluszce, czy dziecko nie jest znudzone bądź zaniepokojone brakiem zainteresowania (to bardziej teraz –  bo na etapie noworodkowym to z pewnością nie występowało z powodu innej percepcji otoczenia) i kluczowe – sprawdź jak dawno ostatnio dziecko jadło (jeśli wynika z grafiku – dziecka – nie Twojego, że to czas na amu to masz problem rozwiązany – butla lub cycek), sprawdź, zastanów się kiedy dziecko ostatnio spało – może po prostu chce spać a nie ma warunków, bądź trzeba pomóc usnąć (niejednokrotnie pomoc ta sprowadza się do: przyciemnić w pomieszczeniu/podać smoka/pobujać/”poszuszać”).

 

Stąd też nie zdarza nam się problem pod tytułem rozwrzeszczane dziecko – nie wiem co robić! Kolki – ktoś powie… łatwo ci mówić, bo twoje dziecko nie ma kolek.

Uwaga – /konfrontacja mode ON/ – nie znam medycznych przyczyn kolek (o ile takie są), ale z mojego (już trzymiesięcznego! J ) doświadczenia  jestem skłonny wysnuć tezę, że ogromna większość przyczyn tychże też tkwi w rodzicach. Dlaczego? Raz (na wyjeździe) zdarzyło nam się coś co prawdopodobnie było okrutnym atakiem kolki – Młoda napięta, płacz i krzyk, czerwona,  spocona, twardy brzuszek – żadne uspokajanie nie pomagało. Długo nie musiałem myśleć, żeby przypomnieć sobie, że po jednym z karmień zabrakło nam  instynktu, odruchu i nie odbiłem Gabi na ramieniu jak zazwyczaj (chyba już ktoś inny czekał w kolejce do pokoju małego dziecka w CH i się pośpieszyliśmy), więc gdzie była przyczyna w dziecku czy we  mnie – w rodzicu? /konfrontacja mode OFF/  Czy dziecko ma zapewniony spokój w trakcie posiłku i po? Stres. Stres dla dziecka to nie to co dla dorosłego – terminy, korki, rachunki, głupi szef. Stres to gdy jest za głośno (jak często czy może jak długo i głośno masz włączony telewizor, radio, otwarte okno, cokolwiek?) niewygodnie, zimno, gorąco, ciasne ubranko, atmosfera w domu…

 

Idealna kąpiel która i dla mnie, i dla Bryśki jest codzienną radością?

Mówili 36,6 i 5 cm wody… Jasny gwint… wykąpiesz się tak? No ja nie! Dlatego od początku (oprócz okresu kikutkowego, ale wtedy to też nie było 5 cm! ) mamy wody po uszy  a temperatury nawet nie znam aktualnie – po prostu Gabi lubi bardzo ciepłą wodę i już, i wystarczy. Mówili – ubieraj dziecko w tyle warstw co ty plus jedna… dżizas – guzik prawda! Gabi urodziła się w sierpniu – 26 w cieniu… i co, mam jej ubrać dwie warstwy  bo ja na sobie mam jedną? Ta zasada może się sprawdza kiedy jest poniżej 10 na dworze. Powtórzę – planem jest brak planu – i to co mówię od początku NA LOGIKĘ – tu nie ma żadnej tajemnej wiedzy – toż ten mały człowiek żyje w tym samym  środowisku co my! I w odniesieniu do warunków tego środowiska funkcjonujemy my i identycznie nasze dziecko.
I nie słuchajcie/czytajcie dobrych rad kiedy Wy już poznacie swoje dziecko, nawet autorytetów; nawet Tracy Hogg, nawet Zawitkowskiego (ten autor już z niektórych swych rad musiał się gęsto tłumaczyć), nawet Zawadzkiej a tym bardziej moich wywodów tutaj (sic!) – słuchajcie instynktu, intuicji, zdrowego rozsądku i zdajcie się NA LOGIKĘ! Własną!

A skoro już „jestem przy mikrofonie – niech mnie który przegoni”, to jeszcze zdań parę nie o technicznych aspektach wychowania ale o idei wychowania, bo urzekła mnie wypowiedź optymistycznej mamy pod jednym z postów:

 

„Właśnie tacy powinni być rodzice – pokazywać dziecku świat, zdobywać nowe horyzonty, czerpać wiedzę od najlepszych, zwłaszcza wtedy, gdy mają dziecko. Przecież ten maluszek nikogo nie ogranicza, a czym więcej za „młodu” doświadczy tym wiece będzie miał wrażeń i życiowej mądrości, a jak będą się w przyszłości cieszyły wnuki z takiego mądrego dziadka czy babci.”

 

Pozwolę sobie zatem też zacytować tu swoją odpowiedź, bo cytat poniżej zawiera moją filozofię wychowania:

 „Optymistyczna Mamo! Jestem pod wrażeniem Twojej wypowiedzi! To co napisałaś to dokładnie to co ja mam „z tyłu głowy” kiedy myślę o wychowaniu naszych dzieci (póki co jednego :). Po pierwsze – tak jak piszesz – należy od początku dzieci otwierać na świat, żyjemy w globalnej wiosce, […] Przecież dziś nic nie ogranicza ludzi – kiedy Gabi dorośnie chcę by była już gotowa, na to że świat nie ma granic.

Po drugie – KAŻDY RODZIC MUSI pamiętać, wiedzieć, zdawać sobie sprawę, że wychowuje dziecko NIE DLA SIEBIE!!! Nasze dzieci wychowujemy dla innych – do przodu, to jest inwestycja, która nie tyle się nie zwraca, co zwraca się i to z ogromnym procentem ale nie nam – tylko przyszłym pokoleniom. Dlatego właśnie tak mnie ujęło to stwierdzenie o mądrym dziadku czy babci w przyszłości – bo to jest kwintesencja, której wyobraźnia wielu ludzi nie ogarnia.”

 

„Nie ma dzieci – są ludzie” Janusz Korczak

To jest filozofia traktowania dziecka jak równego sobie, której hołduję –  a od wzniosłej idei do czynu codziennego – i tak np. każdemu kto podejdzie do mojego dziecka i zacznie gigi gugu a nie daj boże o „jaki ty ślićny, a ćij ti jeśteś mamusi ci tatusia” usłyszy – DO TEGO DZIECKA SIĘ NIE CIEĆKA.

 

Bo „dzieci nie są od nas głupsze – mają tylko mniej doświadczenia” Janusz Korczak

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.