Szacunek, szczerość, zaufanie, miłość, przyjaźń, zrozumienie… Czy to są filary małżeństwa? Nie! To jest li tylko fundament! Czyli absolutna podstawa składająca się z elementów, bez których nie można mówić w ogóle o jakimkolwiek związku a gdzież o małżeństwie a tym bardziej o szczęśliwym małżeństwie. Jaka więc różnica między fundamentem a filarem?
Filar w moim rozumieniu to jakaś wartość dodana, coś ekstra, pewien budulec będący elementem mocnej konstrukcji a jednocześnie jej ozdobą – kto pamięta dorycki ,koryncki i joński – każdy inny a wszystkie piękne prawda. No właśnie i tak jak fundament jest jeden i niepodważalny a składać się MUSI z tych wartości wymienionych przeze mnie w pierwszym zdaniu, tak filar w każdym związku może być inny ,inaczej rozumiany, inaczej zbudowany i ozdobiony.
U nas filarem jest partnerstwo. Ale wytarte słowo i pojęcie nie? Już wyjaśniam jak to rozumiem – partnerstwo u nas to sytuacja, gdzie nie ma osoby jednostronnie dominującej, nie ma osoby o zdaniu autorytarnym, o głosie decydującym obligatoryjnie. Jest natomiast lider – przy czym puchar lidera jest pod naszym dachem przechodni – każde z nas jest liderem w pewnych dziedzinach i w tych dziedzinach, w których obiektywnie któreś z nas wiedzie prym oddawane jest mu pierwszeństwo – jasne, czy zakręciłem za bardzo? Więc prościej tak: każde z nas robi to na co ma ochotę (ale nie w anarchistycznym rozumieniu J , że róbta co chce ta, cocojumbo i alleluja i do przodu) tylko: to co umie, co mu wychodzi, w czym czuje się dobrze i z czym czuje się dobrze.
To powoduje, że nasza codzienność (a ona w małżeństwie to zdecydowana większość a więc i jej waga znacznie wzrasta) jest przyjemna – nie jest wzajemną męczarnią pełną niespełnionych oczekiwań wobec drugiego, ciągłym upominaniem, wypominaniem, zaznaczaniem, że nie jest tak jakby się chciało by było. Jeszcze inaczej wyjaśniając posłużę się starym jak węgiel dowcipem, anegdotką, humoreską, fraszką, (jak zwykł wymieniać T. Jachimek 😉 – *kobieta wychodzi za mąż i ma nadzieję, że on się zmieni a facet się żeni i myśli, że ona nigdy się nie zmieni. No właśnie – my nie mieliśmy wobec siebie takich oczekiwań.
No jasne, że nie odbyło się to tak, że na dzień dobry 100% pełnej akceptacji – były okresy dotarcia, wzajemnego badania granic, wyczucia drugiej strony – ale właśnie na tym polega dojrzewanie związku i nas w związku nieprawda? I kiedy ten burzliwy czas już minie a uczucie jest nadal to znaczy, że można przed ołtarz – pod warunkiem, że nie – patrz* 🙂 . Bo mamy fundament, więc teraz czas budować filar/y.
U nas szybko z wad potrafiliśmy zrobić zalety – moją główną (wadą) jest popieprzony perfekcjonizm a co gorsza przekonanie, że jakkolwiek ktoś coś robi to ja zrobię to lepiej – nie no jasne, że nie będę się kopał z koniem – w tym on zajmuje najwyższe miejsce na podium, ale mając na uwadze rzeczy codzienne a nie specjalistyczne to chodzę z takim chorym przekonaniem. Kuba – skoro więc najlepiej umyjesz okna czy kibelek, wstawisz zmywarkę, przyprawisz mięso, urządzisz pokój, umyjesz samochód, posadzisz roślinki – to rób to mistrzu! Pokaż co potrafisz. Skoro z kolei nie potrafisz w trzy minuty chwycić za telefon (potrzebujesz na to tak ze trzy dni) i zadzwonić na przykład do Urzędu Skarbowego z pytaniem (bo podjedziesz za kilka dni, bo to po drodze) to się nie dziw i zaakceptuj, że zrobi to za ciebie żona i postąpi tak w każdym analogicznym przypadku: kiedy będziecie zakładać firmę, kiedy będzie trzeba ściągnąć towar z Niemiec, kiedy trzeba będzie wziąć ślub… Tak – ja do dziś się śmieje, że gdyby nie Maria i jej naprawdę przedsiębiorczy charakter to jeszcze byśmy salę wybierali :D. Tak oto pierwotną wadę Marii – czyli jej ciągłe – jak zawsze żartowałem dyrektorowanie, zaczęliśmy wykorzystywać in plus i nie ma muru, którego ona nie przebije!
Więc ja nie łażę w laczkach za moją żoną i nie marudzę, że mi się czyste skarpety w garderobie skończyły, tylko sam wstawiam pranie, a Maria nie jątrzy mi trzy dni nad uchem, że mógłbym już tę sprawę w ZUSie załatwić, albo dać to ogłoszenie w portalu tylko sama działa. I w domu jest wyprane, w urzędzie załatwione, wykonanie zadań wzajemnie zameldowane i można zasiąść do wspólnej herbatki i porozmawiać o milszych rzeczach, pojechać na rowery, na obiad do restauracji – tam gdzie oboje mamy ochotę.
Sam też otwarcie mówię, że nasz związek jest odwrócony – jeśli chodzi o stereotypowe społeczne przypisanie ról. I to nam bardzo odpowiada – to jest właśnie nasz filar. Maria ma swoje dwa ulubione teksty: 1.„Przecież ja Cię takiego na pielgrzymkach wychodziłam”, 2. (a kiedy ja potrzebuję atencji i „utyskuję” jak to żono masz za dobrze ze mną) „No gdybyś taki nie był to nie byłbyś moim mężem”.
Święte słowa! I vice versa – ja z kolei potrzebuję takiej żony!
Z tym, że ja na pielgrzymki w tej intencji nie chadzałem, ja robiłem konstruktywny research przy wykorzystaniu new tech 🙂 . No ale na to każdy już musi znaleźć swój sposób. I by skuteczny był oraz sukcesem zwieńczony życzę każdemu.