Migawki z warszawki



To jeszcze wczoraj – po studiu – w TVN Cafe – mały lunch

 



A później pojechaliśmy całkiem niedaleko – na Mokotów – odwiedzić Mati i jej mamę Marysię – znacie?

 



Dziewczyny to prawie rówieśniczki – trzy tygodnie różnicy 🙂 Mati już chodzi! Dla mnie to był szok! 🙂 A umiejętność tę wykorzystuje głównie do ucieczek przed konsumpcją. Bo kto by tam jadł kiedy tyle świata do zwiedzenia. Koleżanki chwaliły się swoimi zabawkami, częstowały jedzonkiem, wymieniały smoczkami… Polubiły się bardzo!



Wieczorem wybraliśmy się na kolację do meksykańskiej knajpki – ostro! The Mexican znamy też z Poznania, ale równie smacznie było w Warszawie na ul. Zgoda.

Po kolacji wróciliśmy do hotelu (jest obok The Mexican, więc daleko nie było) i mamy takie widoki z okna!


 


 



Śniadanie dziś rano było wyśmienite nie tylko dla nas! Gabi już jakiś czas po zwykłym karmieniu (mleko, kaszka, owoc, obiadek) dostaje w foteliku do łapek to, na co ma ochotę i robi niezły bałaganik. Ta forma konsumpcji bardzo jej się podoba – jest dużo bałaganu, ale i sporo trafia jeszcze do brzuszka naszego małego obżartucha.

Dziś Warszawy nie zwiedziliśmy. Do godziny 14.00 mieliśmy zajęcie na miejscu – bardzo ciekawe spotkanie. Później nie chcieliśmy wychodzić na 34 stopnie upału, więc urządziliśmy sobie małą siestę a po niej nad stolicę przyszły burze!


Idzie chmurzysko


Kolację zjedliśmy w pobliskiej pizzerii – błyskało i wiało więc nie chcieliśmy się oddalać. I tak pokusiło nas pójść kawałek dalej na lody – na Chmielną – lodów nie zjedliśmy a wracaliśmy biegiem w strugach deszczu 🙂



Gabi wczoraj w meksykańskiej zjadła 3/4 placka tortilli a dziś rozsmakowała się w brzegach od pizzy – nie wiem gdzie ona to mieści!

Łeeee, tata ale nudne mi te zabawki dajesz.



Jutro idziemy w miasto!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.