Ogród robimy

Czas najwyższy dokończyć uzielenianie naszej „posiadłości”. Zacząłem samodzielnie jakieś trzy lata temu.

Szło mi nieźle i efekty tego widoczne są do dziś. Jednak teraz kiedy najważniejsze dla nas jest mieć super gęsty, zielony (jak dwustuletni angielski 😉 rekreacyjny trawnik stwierdziłem, że potrzebuję ogrodnika – mam za sobą próbę założenia trawnika u nas – ta gleba jest za trudna na moje możliwości 🙂 i trzeba nawieźć jakiegoś konkretnego czarnego czegoś a jeśli już, to niech i dzieła dokończy fachowiec.

Możliwości założenia „ogrodu” mamy takie jak mamy – mocno ograniczone a to dlatego, że teren naszego podwórka pierwotnie miał przeznaczenie iście gospodarcze – wjazdy, podjazdy, bramy, gospodarcze obszary i takież budynki. Ale jak wyczytała kilka dni temu w mojej książce autorstwa Mai Popielarskiej nasza przyjaciółka Anita – stare chińskie przysłowie mówi: chcesz być szczęśliwy jeden dzień – upij się, chcesz być szczęśliwy rok – ożeń się (sic!), chcesz być szczęśliwy całe życie – miej ogród!

Więc goniąc za szczęściem wiecznym – zakładamy ogród! Kilka dni temu otrzymaliśmy projekt a dziś wybraliśmy się do upatrzonej przeze mnie i odwiedzanej już stokrotnie (uwielbiam gapić się na rośliny) szkółki. Pojechaliśmy tam oczywiście z aparatem – kilka rzeczy w projekcie chcemy zmienić a weź wytłumacz kilka dni później ogrodnikowi, co ci się podobało w szkółce  – nawet jeśli znasz nazwę to po pierwsze odmiany a po drugie wygląd konkretnego egzemplarza może spowodować diametralne rozjechanie się na relacji wizja-efekt finalny :).

A wizja jest taka.

Na tym fragmencie zależy nam najbardziej bo to jest miejsce naszej przyszłej rekreacji – tuż przy tylnym wyjściu z domu. Tuje w tle już rosną i są wyższe ode mnie, wymagają przycięcia – kupowałem je kilka lat temu kiedy byłem jeszcze całkiem zielony w tematach agro :). Altanka stanie może w przyszłym roku – na pewno nie w tym i ma być na planie sześciokąta. Tę roślinną „bramę” w pierwszym planie na projekcie tworzą hibiskusy, ale na pewno je wymienimy z tego samego powodu dla którego pod nimi rośnie lawenda – Maria nienawidzi wszelkiego rodzaju robactwa – nawet motylki to dla niej zbędny element fauny. Hibiskus swoim atrakcyjnym kwiatostanem przyciągnąłby nawet Maję i Gucia więc musi odpaść w przedbiegach, natomiast lawenda ma właściwości komaroodstraszające – tu jest obopólna zgoda, bo i lawendę lubię, i wieczorne piwko w altance będzie można spożyć bez krwiopijców w tle. W miejsce hibiskusa posadzimy albo mix kęp traw – od wysokiego miskanta chińskiego przez rozplenicę japońską po kępiastą trawę niedźwiedzią, albo laurowiśnię – dziś poznaną piękną roślinę – jej zdjęcia niżej – problem jedynie taki, że nie przepada za silnym wiatrem a w tym fragmencie naszego obejścia lubi pohulać tenże… Zobaczymy zatem.

Tu widoczne kępowisko traw przemawia za tym by przed altanką stanęła jednak laurowiśnia (za dużo traw by było), ale ona też kwitnie… Magnolia widoczna w pierwszym planie już rośnie – od roku. Posadzona własnoręcznie przez Tatę na cześć córki Gabrielki – taki zamysł miałem od początku – to jej drzewko! :). Oczywiście póki co jest mniejsza – będzie rosła wraz z Bibiśką. A to małe po prawej to też rosnąca już, szczepiona czarna porzeczka, ale ona zmieni swoje miejsce na mniej reprezentacyjne 🙂 a zastąpi ją głogownik – też korona na pniu.

W tle moje wymarzone klony pospolite – łącznie trzy, tylko zastanawiam się czy wszystkie zielone, czy jeden wrzucić czerwonolistny dla urozmaicenia… Albo ten czerwonolistny dołożyć w miejsce tego iglaka – sky rocketa? I byłyby cztery :).

Te najniższe to berberysy, ale po dzisiejszej wizycie w szkółce chyba je wymienię na – przemiennie – jukę i jakąś trawę o średniej kępie.


Z kwitnących krzewów (tu mogą być, bo to daleko od obszarów odpoczynku 🙂 to: azalia, krzewuszka, pigwowiec, rododendron, magnolia, hortensja.

A to kilka fot ze spaceru po terenach szkółki. Było po czym hasać a okazy niektóre obłędne.

Taka palma i można by poczuć się jak na Jerozolimskich w Warszawie 🙂



Piękny stuletni bonsai – były trzy takie „na stanie”, ale nie pytałem o wysokość rabatu przy zakupie wszystkich.

 

Klon pospolity czerwonolistny – mój typ.


Bambusy – nam nie pasują do charakteru ogrodu, ale bardzo ciekawie się prezentują.





To jest właśnie głogownik – przycięta na okrągło korona szczepiona na pniu – z tymi czerwonymi liśćmi super efekt.


Laurowiśnia!


Najciekawsza roślina. Ja poznałem ją dziś. Chilijska araukaria. Egzemplarz o wysokości metra ma swoją cenę, ale jedną sztukę musimy mieć – za rok przed dom. To drzewo jest obłędne – w naturze dorasta do 50 metrów. Mi wystarczy jak przed domem będzie się prezentował okaz dziesięciometrowy 🙂






Trawy, juki, rozplenice, miskanty…

 

Robale? Nie, motylki 🙂

Takie tam z magnoliami 😉

Naprawdę było co chodzić i w czym wybierać. A już za kilka dni zaczynamy… 🙂



 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.