Pełen oldschool, czyli kredki z misiem

Kto ich nie miał, kto nimi nie rysował, kto ich nie pamięta?

Zobaczcie co można znaleźć w niezamieszkałym już kilkanaście lat domu po dziadkach. Wśród starych mebli, ubrań, setek zdjęć, bibelotów i zwykłych szpargałów jakiś czas temu wygrzebaliśmy takie oto eksponaty. Przypomniało nam się o nich teraz bo chcemy by Gabi wykonała swój pierwszy roczniakowy rysunek właśnie tymi kredkami :).

Dwa pudełka kredek ołówkowych z misiem – nówki, nie śmigane, zachowane idealnie, pięknie zaostrzone. To jak maluch wyciągnięty z garażu spod koca z przebiegiem 15 kilometrów 😉 rocznik ’80.

A ile wspomnień i sentymentu. Ja pamiętam, że będąc dziecięciem byłem bardzo pedantyczny (teraz trochę mi ta cecha złagodniała) i bardzo drażniło mnie gdy kredki były nierówne w pudełku – to znaczy, gdy któryś kolor używany był częściej a tym samym więcej razy temperowany i kredka stawała się krótsza od innych. Próbowałem moje wrażenia estetyczne, dotyczące wnętrza pudełka, ratować w ten sposób, że nieważne było ułożenie kolorystyczne (fabryczne 😉 ale chowałem je od najkrótszej do najdłuższej. Bardzo też szanowałem kredki i używałem każdej aż do momentu gdy – dziś to wiem – stawała się połową długości ołówka z ikei 😉

Jedno pudełko na specjalne okazje dostanie Gabi a drugie chyba schowamy gdzieś głęboko, tak by nasze wnuki też kiedyś odgrzebały te „12 kredek z misiem” 🙂



Wrzesień za chwilę, prawda? Szkoła… Zobaczcie co jeszcze znaleźliśmy – stan również „igła, nie bity, pierwszy właściciel, salonowy, od księdza” – jakby to określił Mirek-Sprzedawca Samochodów.

Mistrzostwo dizajnu, grafiki i wykonania. A my z takimi do szkoły chodziliśmy… Ratunkiem było owinąć to w plakat z La Bouche albo innym Worlds Apart, nie? Ewentualnie jeśli plakat zawisnął w pokoju to samą okładką Bravo…

No i hit! One nie miały marginesów!!! Ale to była gratka dla dzieciaka-pedanta! Ja je uwielbiałem robić, z milimetrową precyzją! Robiłem je nawet kolegom i koleżankom, których to tak bardzo nie pociągało jak mnie. Nie dorobiłem się – kolegom robiłem to za resoraki albo kulki na szprychy do roweru a koleżankom za…

Też stosowaliście ten myk na proste marginesy w zeszytach w linię – na pierwszej stronie wyznaczało się dwa równoległe do krawędzi kartki punkty, nanosiło się je ołówkiem a następnie nakłuwało w tych miejscach ostrym szpikulcem cyrkla tak by odznaczyć dziurkami kilkadziesiąt, bądź naście kartek i na tych punktach ciągnąć linie marginesów?

Przejście z zeszytu w „trzy linie” na zeszyt w „jedną linię” – AWANS!

Zdecydowanie wolałem zeszyty z kratką granatową niż z taką brązową. Ta brązowa jakaś taka hipsterska już wtedy mi się wydawała…

Ech, chlip… chlip… Uwielbiałem przygotowywać zeszyty do roku szkolnego – wypełniać te winietki, planować który zeszyt do jakiego przedmiotu…

Dżizas, a z czym na okładkach drukuje się teraz zeszyty? Bo ja, z tych kolorowych, zatrzymałem się na Królu Lwie!


Ale przecież w „budzie” oprócz „matmy” i „polaja” była też plastyka! I znów kredki – tym razem świecowe. Ale kto i jakimi pobudkami kierowany nazwał kredki FLYING EAGLE? Świecowych nie lubiłem strasznie! Łamało się toto, niektóre miały taką skazę, że nie rysowały tylko się ślizgały po kartce. Bez sensu – marnowanie dzieciństwa!

No i na „plaste” czasami „pani” kazała przynieść plastelinę. Też znaleźliśmy! W sumie to albo w domu dziadków Marii były takie grube zapasy tych dóbr („w razie Niemca”), albo nikt tam do szkoły nie chodził :).

 

Pamiętacie plastelinę taką ciepłą, urobioną w dłoniach? I ten jej zapach. A co się działo jak zmieszało się w jednej kulce minimum trzy kolory? Zawsze powstawała paskudna, nieodwracalna, szara kupa! 🙂

Z tego miejsca dziękuję Wrocławskim Zakładom Wyrobów Papierowych za tak wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa.

Mi z kolei całą edukację towarzyszył cyrkiel odgrzebany na strychu u moich dziadków – taki najprostszy, cały metalowy z jedną nóżką a drugą był wkładany weń ołówek. O taki! Mam go gdzieś jeszcze w szpargałach w moim niezniszczalnym, czarnym, skórzanym piórniku na zamek błyskawiczny, który przywiozła mi Mama z Krynicy Zdroju.

A kredki z całym swym ładunkiem wspomnień i paletą dwunastu barw niech służą następnemu pokoleniu!

kredki z misiem1 kredki z misiem2

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.