Kruchość życia

Nie o życiu w sensie naszego bytu egzystencjalnego chcę tu napisać, a więc i o kruchości życia, nie takiej o jakiej rozpisywano się szeroko jeszcze niedawno przy okazji święta 1. listopada.

Dotarło do mnie w tych dniach o kruchości życia, ale życia rozumianego jako nasza zwykła codzienność, powtarzalność, rutyna (?), do której przywykliśmy tak bardzo, że pewnie nie cieszymy się z niej tak, jak byśmy mogli czy nawet tak, jak powinniśmy. A gdzie tu z kolei kruchość tejże codzienności? Jak już wspomniałem nie dotknę rzeczy ostatecznych, (a więc nie będzie o kruchość życia=śmierć) bo nawet nie trzeba po nie sięgać by wyłuskać kwintesencję moich przemyśleń z ostatnich dni.


Kruchość tę dostrzegam w sytuacji kiedy twoja codzienność nagle, niespodziewanie, w sposób krytyczny ulega przeorganizowaniu. Kiedy biegiem pewnych zdarzeń zostajesz postawiony w zupełnie innej, niż dotychczasowa, sytuacji życiowej.

1.
Zmroziło mnie kiedy przeczytałem na ścianie FB znajomego ten status (pisownia oryginalna):

Halo ludziska . Od dzis az do skutku informuje 

ze rozpoczynam Walke z udarem 
ktøry prwźeszedl w niedz, przez muj mozg. 

Robie to tka was (imię żony) Bo was kocham nad zycie


Znam Pawła z jednej z moich poprzednich prac – super gość, młody, zdrowy, aktywny, zapalony cyklista, mąż, ojciec dwójki dzieci, specjalista i profesjonalista w tym co robi, człowiek z humorem, dystansem… Dziś – jak napisał jeden ze znajomych Pawła – Paweł musi nauczyć pana udara jeździć na rowerze i ogólnie to udar ma pecha, że trafił na Pawła.


2.
Wczoraj, w nocy, siedzę na FB. Znajoma udostępnia status a w nim zdjęcie ze szpitala i opis, że kolejne kroplówki, że nadal bardzo boli… Ale pytam, czy to ona jest w szpitalu. Tak, od pięciu dni. Wypadek samochodowy, m.in. wstrząśnienie mózgu, potłuczenia, szwy na glowie i jest już po kilku tomografiach… Auto do kasacji.


Monikę znam z kolei mojej poprzedniej pracy. Tym razem ona jechała rano do pracy, ale kierowca dostawczaka „źle ocenił odległość”, (jak później wyjaśniał) wymusił i Monika głową wybiła szybę czołową w swoim samochodzie. Monika – niesamowicie pozytywna osoba, wszędzie jej pełno, gaduła, znana przez wszystkich i wszędzie :). Dziś nie zagada na amen kolejnego swojego klienta, nie odrobi lekcji z młodszą siostrą, bo siedzi w szpitalu a lekarze zastanawiają się dlaczego ten ból głowy nie ustaje…


Powtórzę – nie dotknę tu dziś rzeczy ostatecznych, nieodwracalnych, absolutnych. Tak, są większe tragedie niż jakaś kolizja samochodowa i kilkudniowy/kilkutygodniowy pobyt w szpitalu, czy też „lekki” udar, po którym jesteś w stanie jeszcze pisać smsy na telefonie…


Ale wyobraź sobie, że kiedyś odebrano by ci możliwość zaparzenia herbaty rano, pogłaskania swojego psa, przejechania się rowerem, pójścia do pracy, wzięcia dziecka na barana, wejścia po schodach, umycia zębów, spotkania ze znajomymi, rytualnego obejrzenia serialu popijając ulubioną herbatę, prowadzenia samochodu, posmakowania nutelli jak co dzień, pograbienia liści w ogródku, wyspania we własnej pościeli… 


Wyobraź sobie, że następnego dnia, ba, w ciągu pół godziny czy kwadransa twoja codzienność, która dziś wyznacza szczęście w twoim życiu zostanie zdemolowana. I odbierze ci się tę codzienność (nawet czasowo, nie na stałe) bez pytania i bez najmniejszego udziału twojej woli! Jaki wpływ miał Paweł na to, że udarzysko przylazło właśnie do niego? 


Jaki udział w idiotycznym zachowaniu kierowcy dostawczaka miała Monika? To jest ta kruchość. Pozornie małe wydarzenia z tak dużymi skutkami, które odbierając ci równie małe rzeczy, powodują ogromnie duże zmiany.


Morał, wniosek, przesłanie? Banalne aż do bólu. Ciesz się i ceń to co masz, pij tę swoją herbatę co rano z radością. Banalne, wiem – szczególnie jeśli nie czujesz tego teraz, tak jak ja czuję, bo nie byłeś sam, lub ktoś z twoich bliskich, w podobnej sytuacji. To pomyśl, że przez siedem dni nie masz obok siebie swojego miesięcznego dziecka i żony, bo leżysz plackiem w ponurym łóżku szpitalnym… Lub uwierz komuś, kto leżał tym plackiem.

Monika, Paweł! Wracajcie szybko do swoich codzienności!


Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.