Michał Wiśniewski – Filiżanka, śmiać się czy płakać?

Dziś, gdzieś na FB Maria znalazła link do nowej piosenki Michała Wiśniewskiego, następnie go udostępniła z lekko ironicznym komentarzem, zaraz potem odtworzyła tenże utwór – Filiżankę. Jechaliśmy wtedy samochodem, więc więcej słyszałem niż widziałem – zerkałem tylko na tablet co jakiś czas łapiąc fragmenty klipu. Maria co chwilę się podśmiechiwała.

A ja już wtedy wiedziałem w jakim jest błędzie. Filiżanka to będzie kolejny wielki hit Wiśniewskiego. Już słyszę uszami wyobraźni, jak staje się naczelnym utworem śniadaniowym rozgłośni radiowych typu Eska, RMF, czy Zet, choć żadnego z nich nie słucham, no jedynie z przymusu u moich fryzjerek – wówczas w godzinę dowiaduję się co aktualnie jest TOP 20 „w polskiej muzyce rozrywkowej”. Wracając do tematu.

„A czy wy już macie przed sobą swoją poranną filiżankę?” – właśnie tak będzie zagajał co drugi DJ radiowy przed nadaniem na porannej antenie utworu o porcelanowym naczyniu i jego zawartości a gawiedź zgromadzona przez odbiornikami w domach, w biurach i samochodach będzie już na pamięć nucić tę melodię jak jeszcze niedawno, dajmy na to Małe rzeczy Grzeszczak… Tak właśnie będzie. I nie będzie w tym nic dziwnego ani tym bardziej złego. Dlaczego?

Bo to Michał Wiśniewski.

Wstań, powiedz nie jestem sam I nigdy więcej już nikt nie powie
Sępie miłości, nie kochasz

Ja, jestem panią/panem mych snów
Moich marzeń i lęków
Moich straconych dni
Moich łez wylanych – łez…

O czym do licha jest ta piosenka? Nie wiesz? Ja też nie. A miliardy tego sprzedał, setki tysięcy razy zaśpiewał a w Poznaniu – pamiętam – na JEDEN KONCERT sprzedał DWIE Areny! Filiżanka jest de facto o kawie i jej spożywaniu, prawda? No to przynajmniej tym razem wiemy o czym jest utwór. O czymś strasznie banalnym, aż śmiesznym prawda? O czym była Keine Grenzen? O czymś z zupełnie przeciwnego bieguna tematów dla artysty. W dodatku śpiewanym przez kolesia w białym surducie zdobionym techno-barokowo 🙂 i o czerwonym upierzeniu na głowie! Z opisu wynika więc, że obiektywnie powinna to być jakaś niskobudżetowa szmira stworzona przez grafomana i wydana li tylko ku jego uciesze i oczywiście, która nigdy nie ujrzy światła dziennego prawda? I tak też się stało? Nie! Dlaczego? Bo to Wiśniewski – powtórzę.

Michał Wiśniewski – charyzmatyczny gwiazdor, taka właśnie osobowość. To nie jakiś tam śpiewaczyna. I czy tolerujesz jego wygląd – tamten czy ten, czy rozumiesz, bądź nie o czym śpiewa, czy w ogóle zapytasz who cares? To jedno z pewnością o nim można powiedzieć: on robi to dobrze. Wie jak wyprodukować, nagrać, sprzedać.

OK – jest wywrotowcem, ma może nieco niepoukładane i w głowie i w życiu, ale czy to nie są przymioty ludzi wyjątkowych – na jakikolwiek sposób wyjątkowych? Czy ludzie nieszablonowi, łamiący schematy, ekscentryczni mają poukładaną codzienność – no nie! Czy będąc mistrzem w jednym musisz być alfą i omegą w całej reszcie niezliczonych dziedzin życia?

Nie śmieję się z Wiśniewskiego. Szanuję go, podziwiam. Nie, nie jest moim idolem, bożyszczem, autorytetem, nie pasjonuje mnie jego twórczość. Jest fachowcem w tym co robi. Siedział już w domu w kapciach jak sam mówi w DDTVN, był więc o krok od tego by zacząć kończyć jak Czesława Maria Gospodarek (Violetta Villas – pozdro dla kumatych ;), ale wziął podniósł dupę. Nie ważne, że pomógł mu sztab ludzi – od muzyki, od wizerunku – pomógłby mu ktokolwiek, gdyby nie wierzył w to, że Michał jeszcze coś zrobi i zarobi? A uwierzyli, bo wiedzą, że to Wiśniewski. I nawet jeśli zaśpiewa o – kurwa – kawie i porówna ją do diabła, kochanki, żony, matki, to to chwyci! Nawet ciebie!

Nie? To kliknij teraz play a jutro złap się na tym, co nucisz…
Życzę mu jak najlepiej! Go Michał, go!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.