Kubuś Play – cukier w swe dziecko wlej…

Ostatnio na naszych codziennych wycieczkach rowerowych mamy stały punkt – Biedronkę 🙂

 

Zaglądamy tam zawsze po jabłko, wodę, wafle ryżowe… i z tego robimy sobie piknik na placu zabaw – tylko Gabi i Tata 🙂 Dziś biedrę chciałem ominąć bo byliśmy zaraz po obiedzie, ale Młoda już ma to wgrane w plan popołudnia i usłyszałem tylko „tam, tam, tam!”. No dobra. A lubię też wejść do markietu pomiędzy te wszystkie panie domu, robiące zakupy i polansić się na „tatę z piękną córką” 😉

Nie wiedząc za bardzo co kupić, no bo po obiedzie, więc dużo nie zjemy, tak sobie szliśmy alejkami i Gabi dojrzała Kubusia Play. Mówię sobie, ok – raz, nie zawsze, jako owocowy (marchew, czerwona pomarańcza) podwieczorek jej zaliczę, wziąłem też jabłko i wodę mimo wszystko. A dla siebie czteropak Żubra i dwusetkę wiśniówki 😉 – zawsze jacyś kumple od kapsla są w pobliżu placu zabaw, nie? No! Ok, bez żartów, wziąłem oczywiście 0,7 czystej 40%. Pasku, do rzeczy.

Młoda od razu po wyjściu przyssała się do Kubusia, no musiało jej się chcieć pić, myślę. Doszliśmy na plac zabaw i znów woła o butelkę z Kubusiem. Ale jej zasmakowało, myślę se, sobie właściwie. Jak łyknęła znów, to i ja postanowiłem spróbować, cóż to za wyśmienity mix marchwi i czerwonej pomarańczy tam umięszali, może dziecku dzieciństwo dotychczas marnowałem na wodzie samej…

Jasny gwint! OHYDA! Jeden łyk, pociamkałem językiem, żeby doszukać się tam smaku i co? I nic! Ja pdole, co za ohydny ulepek, ersatz jakich mało! Co to to ma w składzie? Odwracam butelkę, czytam: soki zagęszczone, coś tam coś tam i syrop glukozowo-fruktozowy (G), lub cukier (D) – sprawdź  symbol wydrukowany na etykiecie. Sprawdzam, kurna i co – D i G! Combo!

Uwierzcie mi, ja nie mogłem tego upić, to po prostu mi nie smakuje, jest gorsze niż woda z cukrem! Na co dzień w domu pijemy wodę i sok tłoczony z jabłek. Od święta (wtedy smakuje jak snickers za PRLu 😉 ) coca-cola albo schweppes bitter lemon bo lubię i to chyba stąd, z braku przyzwyczajenia do tego rodzaju produktów, u mnie taka reakcja. A w papie godzinę jeszcze po tym łyku posmak jakiś taki!

To teraz sobie wyobraźcie, że od małego przyzwyczajacie dziecko, jego kubki smakowe, jego żołądek, jelita do takich właśnie „smakołyków”! Jak potem dziecku z tak skrzywionymi nawykami mają smakować warzywa, zwykła woda, nieposłodzona herbata miętowa… Tragizuję? Nie! Wiecie dlaczego? Bo to produkt launchowany dla dzieci! Mający swojego brand hero, który z zasady kreowania go, jest przyjaznym stworkiem, kompanem twojego dziecka i w pięknym scenariuszu reklamy opartym na „chodź poprowadzę cię za rączkę i pokażę ci piękną krainę Kubusia, Dinusia, Srusia, Pysia, Misia…” wciska się tobie i twojemu dziecku otyłość, zepsute zęby, brak apetytu a w przyszłości poważne choroby.

 

Zrzut ekranu 2014-06-06 o 21.32.49
natemat.pl

 

Czysta obłuda i zwykły cynizm producentów. Tak, producentów – bo jest ich wielu i w każdej kategorii produktów! Bo niemal wszyscy mają w portfolio produkty dedykowane dla dzieci i każdy z nich wciska „kilogramy cukru” pod przykrywką budowania kości, odżywczych owoców, zdrowej przekąski (zdrową przekąską to jest rzodkiewka!) itp… I w tym kontekście w dupie mam jakąś tam piękną wizerunkowo np. ligę tymbarka (Grupa Maspex – ten sam producent marki Tymbark i Kubuś Play), bo kto ma w niej grać – ci „ich” chłopcy wychowani na słodkim czymś, z zawalonymi jelitami, grubasy z cukrzycą?

Jak już pisałem w poście o herbatach „malinowych”, nie jestem eko szaleńcem, takim co to nie zje nic, co samo z drzewa nie spadło, ale tak jak nie przejdę obojętnie w przypadku herbat i robienia z konsumenta idioty na zawartości maliny, tak tym bardziej będę krzyczał kiedy dzieciom podsuwa cię coś, co nie może smakować nawet dorosłym. A wam – rodzice, powiem tylko jedno: czytajcie etykiety! Naprawdę, sprawdzajcie co znajduje się w składzie tego co kupujecie, bo o ile w reklamie i na awersie etykiety można napisać niemal wszystko, to napis z tyłu drobnym drukiem jest już obwarowany prawem i tam „naściemniać” raczej nie mogą.

 

oczekujac.pl_kubus play1

 

Gabrieli Kubuś smakował bardzo! Z ogromnym zdziwieniem patrzyłem na córkę idącą w kierunku kosza, kiedy już jej wytłumaczyłem, że to jest niedobre i musimy wyrzucić, pijącą w pośpiechu jeszcze to, co było w butelce. A widzę co dzień ogrom dzieciaków z rodzicami, dziadkami wybierające swój ulubiony smak (sic!) wśród takich właśnie napojów.

 

Gabi piła Kubuś Play pierwszy raz i do ręki tego więcej nie dostanie!

 

oczekujac.pl_kubus play2

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.