Hotel Senator – największe zaskoczenia

To były nasze pierwsze wspólne wakacje nad morzem i było cudownie!

Wyjazd na wakacje planowaliśmy już wcześniej, ale dopiero w połowie lipca zdecydowaliśmy się, że pojedziemy nad Bałtyk. W jednym z wpisów parę osób polecało Hotel Senator i okazało się, że w wybranym przez nas terminie jest akurat ostatni wolny pokój – w końcu przełom lipca i sierpnia to prawdziwy „szczyt” wakacyjny a Kuba zarezerwował sobie urlop w pracy akurat od 19 do 27 lipca 🙂

Podróż nad morze rozpoczęła się w niedzielę rano i była usłana paroma przystankami po drodze. Gabi korzysta już z nocnika, więc na każde zawołanie dziecka mieliśmy przystanek. Po 14:00 dojechaliśmy do Dźwirzyna i już na wejściu, czekając w recepcji usłyszałam rozmowę, jaką toczyła recepcjonistka przez telefon: „Niestety, ale wolne pokoje w dłuższym terminie niż jedna noc mamy dopiero pod koniec sierpnia” – w takim razie to my mieliśmy wielkie szczęście 😉

Będąc w Senatorze co chwilę dowiadywałam się, że ktoś już tam był i serdecznie poleca, a to czytelniczka była miesiąc temu na Senator Summer Fashion, a to koleżanka była dwa razy, również wróciła zadowolona – i w ten sposób będąc na miejscu utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że dokonaliśmy dobrego wyboru, ale najlepsze było przed nami…

008senator zasko

Senator – hotel w 100% rodzinny?

Moim pierwszym miłym zaskoczeniem było to, że absolutnie wszędzie w Hotelu można wjechać wózkiem: podjazdy, zjazdy – istny raj dla dzieci i ich rowerków, longboardów oraz hulajnóg. Swoją drogą Gabi właśnie tam, podczas posiłków w dużej restauracji pobierała pierwsze nauki jazdy na hulajnodze od Zosi 🙂 swojej wakacyjnej przyjaciółki. Nasz codzienny rytuał wyglądał w ten sposób, że rozpoczynaliśmy z dzieckiem śniadanie czy obiado-kolację a kiedy Gabi już się najadła to przyjeżdżała po nią Zosia z siostrą Hanią (również na hulajnodze) albo Gabi sama szukała nowych koleżanek i razem rozpoczynały turnee po Senatorze 😀 W tym czasie ja i Kuba mogliśmy w spokoju dokończyć posiłek.

Nie raz, nie dwa, ale z milion razy „zagubione” dziecko do stołu przyprowadzała nam kelnerka lub inna osoba z obsługi z uśmiechem na ustach. Senator ma to do siebie, że (mimo, iż wygląda na duży hotel) jest kameralny (ma 120 pokoi) i już po pierwszym dniu wszyscy znali się z widzenia i miałam wrażenie, że obsługa pamięta nawet wszystkie imiona dzieci! Gabi często bawiła się w restauracyjnym kąciku dla dzieci (zaraz obok wejścia) a tam była pod czujnym okiem pani z obsługi witającej gości – i wtedy też mieliśmy czas, aby zjeść posiłek w spokoju. Gabi, bardzo kontaktowa, często uśmiechała się i machała do personelu – zawsze takie zachowanie było odwzajemniane, a atmosfera podczas posiłków była iście rodzinna.

Równie rodzinnie było na sali zabaw. I nie był to tylko jakiś mały pokoik wydzielony na te potrzeby, ale wielka, ogromna sala (może o wielkości boiska do siatkówki!), gdzie dziecko mogło pobawić się w kulkach, wchodzić w labirynt – małpi gaj, wejść na ściankę wspinaczkową (pod opieką rodziców oczywiście), pobawić się w domek czy pojechać z lalką na spacer (tak, tak, spacer w sali!). Pomyślano także o rodzicach i w sali umieszczono bardzo wygodne fotele i kanapę 😉 Druga część sali to istna pracownia plastyczna – stoliki z krzesełkami dla licznej grupki, wszelkie przybory i akcesoria do tworzenia, to właśnie tu odbywały się cykliczne zajęcia plastyczne, jak. np. warsztaty mydlarskie, gdzie dzieciaki robiły własne. fantazyjne mydełka. Przez cały dzień w sali zabaw (lub na plaży, jak była słoneczna pogoda) z dziećmi była animatorka, więc od 9 do 17 dziecko miało moc atrakcji 😉

001senator zasko006senator zasko005senator zasko

Największe zaskoczenie

Po śniadaniu zakładaliśmy plażowy outfit i szliśmy poleżeć – tzn. kto leżał ten leżał 😛 ale o tym będzie za chwilę. Dużo jeździmy i myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, ale tam co rusz dziękowałam sobie, że wybraliśmy właśnie to miejsce na nasz rodzinny odpoczynek.

  1. Senator położony jest w środku lasu. Jadąc tam wzięłam ze sobą dwa specyfiki przeciwko owadom i dwa na wypadek ugryzienia – przez cały tydzień nic nie było potrzebne! Na miejscu okazało się, że Hotel jeszcze przed rozpoczęciem  sezonu dba o to, by żaden komar snu nikomu nie popsuł i psikają tam czymś całą okolicę! Bardzo duży plus i brawo za takie podejście!
  2. Odległość od Hotelu na plaże wynosi jakieś 50 metrów, ścieżka prowadzi przez las. Wychodzimy z utwardzonej nawierzchni (i wyjeżdżamy wózkiem) w las a tam… piękny, szeroki na dwa metry gumowy chodniczek, który prowadzi prosto do pomostu! Wózkiem, w japonkach spacerowaliśmy po lesie nie bojąc się zakopania w piasku. Ogromny plus i duże ułatwienie dla każdego rodzica z dzieckiem!
  3. Jeszcze nie doszliśmy do pomostu a w lesie stoją dwa… toi toie! Stoją i czekają nie tylko na mnie 😉 Widzieliście toitoi, w którym jest papier toaletowy? Ja widziałam 😛
  4. Zejście na plażę to drewniany pomost. Nie było to molo, ale mogliśmy bez problemu zostawić na nim spacerówkę. Tak też robili inni rodzice.
  5. Na plaży każdy mógł bezpłatnie skorzystać z leżaków, parawanów i parasoli. Mało tego, że każdy mógł z nich skorzystać – targać na wskazane miejsce plażowania nie musiałam sama, zajmowali się tym mili, młodzi chłopcy – w związku z tym nie musieli trenować na siłowni 😉 Dla mnie to była prawdziwa rewelacja, ale…
  6. …najważniejsze dla mnie było to, że po plaży krążyła kelnerka, która przyjmowała zamówienia na napoje i przynosiła na leżaczek wszystko, o czym dusza zamarzyła a ciało wołało! Ja z chęcią piłam różne drinki a Kuba zakochał się w Browarze Kołobrzeskim.
  7. Na plaży każdy tyłek smaży, ale nie dzieci. Dla nich przygotowany był duży, dmuchany, niebieski ponton, na którym mogły skakać, jak na trampolinie – zawsze rozkładaliśmy się 3 metry od niego, bo Gabi spędzała tam prawie pół dnia. Była też duża, dmuchana zjeżdżalnia – niestety, Gabi jest za mała by z niej zjechać, ale to nie przeszkadzało jej wspinać się na samą górę! Dodatkowo były też takie duże, dmuchane kule puszczane na wodzie, ale na to nasze dziecko jeszcze ma czas.
  8. Wracając z plaży tą miłą, gumową wykładziną, na końcu drogi mogliśmy opłukać stopy z piasku i udać się na małe co nieco do klimatycznej chaty grillowej. Obok niej mieści się świetny, nowy plac zabaw dla dzieci, na którym przynajmniej raz dziennie było obowiązkowe „huśtu-huśtu”.

004senator zasko003senator zasko002senator zasko

Takich atrakcji plażowych, i nie tylko, nigdzie nie widziałam – a to właśnie one między innymi sprawiły, że nasz wyjazd był taki udany.

007senator zasko

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.