Baba za kółkiem, czyli uwaga śledzie – Marysia jedzie!

Kiedyś wszędzie się śpieszyłam. Sama ze sobą ścigałam się w pobijaniu rekordu krótszego czasu na danym odcinku. Jednak moje podejście do bezpiecznej jazdy samochodem zmieniło się od czasu, kiedy zostałam matką, a w zasadzie już w czasie ciąży.

Zawsze lubiłam jeździć samochodem. Będąc dzieckiem obowiązkowo w każdą niedzielę jeździliśmy na obiad całą rodziną do dobrej restauracji w Poznaniu lub we Wrocławia. Przed obiadem był kościół, a po obiedzie zakupy w galerii handlowej, jak przystało na typową polską rodzinę 😉 Już wtedy jazda samochodem weszła mi w krew, choć tylko z punktu siedzenia na tylnej kanapie. Również wakacje spędzałam w samochodzie. Rokrocznie drogę nad morze zawsze pokonywaliśmy rodzinnym wozem.

Kiedy byłam w liceum każdy po osiemnastych urodzinach robił prawo jazdy. Niektórzy szczęściarze już w trzeciej klasie mogli pochwalić się własnymi kluczykami i przyjeżdżać do szkoły swoją furą. Często były to samochody nadające się prawie na złom, ale kto wtedy o tym myślał? Liczyły się cztery kółka i fakt, że do szkoły ktoś przyjechał samochodem, a nie komunikacją miejską.

 

100001baba za kolkiem

 

Ja na moje prawo jazdy musiałam poczekać do pierwszego roku studiów. Jak dziś pamiętam, że za kurs mój tata zapłacił 450 zł – wtedy stała cena wynosiła 500 zł, ale na nauki poszłam razem z o rok młodszym bratem i dostaliśmy mały rabat. Przed pierwszą lekcją o prowadzeniu samochodu nie wiedziałam nic. Dzień wcześniej podczas luźnej rozmowy ze znajomym pochwaliłam się, że „jutro idę na pierwszą lekcję” a on na to, że koniecznie muszę wsiąść w samochód i nauczyć się ruszania z jedynki, żeby nie było przypału na mieście, że na zielonym mi samochód gaśnie. Tak więc przed domem, na małym placu jeździłam 20 km/h, patrzyłam albo na drogę albo na skrzynię biegów (nie potrafiłam wtedy w jednym czasie skoordynować tych dwóch czynności) i pokonywałam swoje pierwsze kilometry z dużym zaciekawieniem – byłam mocno zdziwiona, że jakoś udaje mi się prowadzić samochód.

Następnego dnia podczas pierwszej nauki jazdy mój nauczyciel spytał, czy prowadziłam kiedyś samochód. Z zadowoleniem, lecz z jeszcze większą nieśmiałością odpowiedziałam twierdząco sądząc, że zaraz dowiem się jakiejś teorii i czegoś więcej na temat prowadzenia samochodu. Nic bardziej mylnego. Instruktor posadził mnie za kółkiem i kazał jechać przed siebie! Stwierdził, że musi zobaczyć, co umiem, a później zajmiemy się resztą 😀 Jechałam powiatowymi drogami, przez lasy, późnym popołudniem, bałam się wyprzedać inne samochody… Wszystko pamiętam, jak dziś.

 

100005baba za kolkiem

 

Pierwszy egzamin na prawko oblałam. Wyjechałam za linię na placu podczas manewru cofania. Sprawdzał mnie wtedy egzaminator, który był najmilszy, ze wszystkich i podobno każdy, kto wyjechał z placu na miasto zdawał egzamin celująco z praktyki prowadzenia samochodu. Plac dla niego był najważniejszy, a ja nawet z niego nie wyjechałam. Drugiego egzaminu dokładnie nie pamiętam, pewnie przejęcie i emocje wzięły wtedy górę i mam czarną dziurę w głowie. Na szczęście drugie podejście było ostatnim w moim przypadku i już po paru tygodniach byłam dumną posiadaczką dokumentu, o którym marzyłam od dawna.

Prawko przydało się dopiero po pewnym czasie. Na studiach dziennych nie miałam swojego samochodu i tak na serio z prawa jazdy zaczęłam korzystać na studiach zaocznych. Chociaż na zajęcia do Wrocławia dojeżdżałam pociągiem lub samochodem z koleżankami jako pasażer, w wolne weekendy jeździłam na spotkania ze znajomymi i przeważnie przejmowałam pałeczkę taksówkarza – nigdy na imprezach nie piłam alkoholu, więc z chęcią odwoziłam znajomych po drodze do domu.

 

100013baba za kolkiem

 

Kiedy poznałam Kubę w samochodzie spędzałam baaaaardzo dużo czasu. Jeździłam co weekend do Poznania, a następnie po Poznaniu. Zdarzało się nawet, że jednego dnia potrafiłam pojechać do Kuby tylko po to, aby razem spędzić parę godzin i na noc wrócić do domu. To uczucie już od pierwszych chwil było moją wielką miłością 😀 Dużym komplementem dla mnie było, kiedy Kuba powiedział, że nie jeżdżę, jak typowa „baba za kółkiem”, ale dobrze czuję samochód. Po takich słowach mogłam spokojnie przesiąść się na miejsce pasażera 😉 Kuba również lubi jeździć samochodem i jest bardzo odpowiedzialnym kierowcą.

Na nasze pierwsze wspólne wakacje również jechaliśmy samochodem, nad morze. Choć lubię podróżować pociągiem zawsze wybieram samochód, choćby ze względu na czas podróży, możliwość zapakowania w niego połowy szafy z ciuchami i wygodę pod względem odjazdów i przyjazdów. I właśnie ostatnia kwestia stała się bardzo ważna dla nas, ponieważ z tygodniowego pobytu w Niechorzu wróciliśmy po dwóch dniach do Poznania – pogoda jakoś szczególnie nas nie rozpieszczała i po kolejnym deszczowym dniu uznaliśmy, że w domu można milej moknąć.

 

100008baba za kolkiem

 

Nie tylko my bardzo kochamy jazdę samochodem. Nasze dziecko prawie urodziło się w samochodzie! Można powiedzieć, że Gabi swoją pierwszą świadomą podróż samochodem odbyła w dniu urodzin, bo właśnie w drodze do szpitala w samochodzie odeszły mi całe wody płodowe! Później było już tylko weselej 😉 Jazdę do szpitala wspominam bardzo dobrze. Ja w tym czasie ze względu na coraz mocniejsze skurcze jechałam na pełnej nieświadomce, ale Kuba pamięta ten obraz do dziś: ja w 40 tygodniu ciąży, samochód i wielka kałuża na siedzeniu pasażera – będzie co opowiadać Gabi, jak dorośnie! 😀

Niestety, jest jedna rzecz, której chyba nigdy nie uda mi się opanować i druga, z którą doskonale sobie radzę, ale jej po prostu nie cierpię – tankowanie! To takie niekobiece, prawda? 😉

Mimo posiadania prawa jazdy od ponad dziesięciu lat, mimo czerpania radości z jazdy i aktywnego jeżdżenia samochodem mam problem z… zatoczką. Nie cierpię parkować samochodu tyłem (czytać głosem i tonem Ważniaka 😛 ), a zatoczka przyprawia mnie o ból głowy i zdenerwowanie – a denerwuję się raz na ruski rok, więc aby nie podnosić sobie statystyki nie parkuję w ten sposób. Moje ulubione parkowanie to wjazd przodem. Tyłem to dla mnie prawie taka sama czarna magia, jak zatoczka.

 

100004baba za kolkiem

 

Dlatego niesamowicie dużą przyjemność sprawiło mi parkowanie Fordem C-MAX-em ponieważ prócz wbudowanej kamery cofania samochód ma również funkcję, która wspomaga parkowanie. System Active Park Assist potrafi sam wyszukać odpowiednie miejsce parkingowe i automatycznie zaparkować w nim pojazd. Brzmi dziwnie? Sama sprawdziłam i to działa! Jedyne co trzeba robić to operować gazem i hamulcem. Dzięki dwóm dodatkowym czujnikom w tylnej części nadwozia, nowa technologia Perpendicular Parking wspomaga parkowanie prostopadłe i opuszczenie parkingu. Cuda – wianki, ale ja w tym momencie polubiłam parkowanie. Pierwszy raz w życiu ktoś inny niż Kuba parkował samochód – i szło mi bardzo dobrze 😉

Natomiast co do tankowania – to: co Ty Marysia piszesz! – powiecie! Przecież nawet na zdjęciach widać jaką radochę sprawia ci lanie paliwa do baku. No tak… W C-MAXie ten obowiązek jest doprowadzony do maximum przyjemności, bo wlew nie ma korka (!), którego nigdy nie wiedziałam jak i w którą stronę odkręcić, łamałam na tym paznokcie a i tak na końcu musiałam jak #typowablądyna poprosić o to jakiegoś #typwegomenszczyzne 🙂 . Druga rzecz: czym to ja miałam tankować? – na szczęście nigdy mi się to nie zdarzyło – nie wlałam oleju napędowego zamiast benzyny, ale chwile zawahania miałam nieraz, szczególnie kiedy w domu były dwa auta – prywatne na benzynę i służbowe Kuby w #tedeiku. A jeśli się pomylisz, to: raz, że nie pojedziesz, dwa że mocno odczujesz w portfelu… Wlew w CMAX-ie nie pozwoli włożyć nieodpowiedniego pistoletu na stacji! No i takie podejście to ja rozumiem! Do pełna! 😛

Jazda samochodem od zawsze sprawia mi wiele frajdy. Dzięki małemu świstkowi czuję się wolna, nieograniczona, w pełni dyspozycyjna. Czasami, kiedy dawno, dawno temu chciałam pobyć sama, wsiadałam w samochód i jechałam przed siebie. Ten moment niezależności jest najprzyjemniejszym uczuciem na świecie!

 

A ja z prowadzenia samochodu czuję niesamowitą przyjemność. I chciałabym, aby Gabi, bo to przecież kobieta (!) również dobrze czuła się za kółkiem, bo nie ma nic fajniejszego niż dobrze zgrana para: ja i moja fura!

 

100012baba za kolkiem

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.