Czy warto angażować się w akcje charytatywne? Moja opinia po Blog Conference Poznań. VIDEO z panelu
Ale jak to „czy warto”, o jakie „warto” pytamy? Bo chyba nie o to czy NAM warto się angażować – podejmując działanie pomocowe, charytatywne chyba nie mamy w perspektywie osiągnąć jakichś prpfitów dla siebie, prawda? Chyba nie o to chodzi w pomaganiu? Prawda?!
Jedyną motywacją, imperatywem, motorem działań w kontekście niesienia pomocy powinno być – uwaga mało popularne i chyba dość niemodne słowo, bo o pochodzeniu biblijnym – MIŁOSIERDZIE. Trudno więc mówić o tym, czy „warto” czy „nie warto” jeśli założymy, że każdy z nas postanawia pomóc kierowany właśnie li tylko miłosierdziem. A czy możemy tak założyć? Czy możemy bez wątpliwości stwierdzić, że w kontekście naszego środowiska, blogosfery, pomaganie faktycznie odbywa się z takich pobudek?
Spis treści
miłosierdzie – aktywna forma współczucia, wyrażająca się w konkretnym działaniu, polegającym na bezinteresownej pomocy. Samo współczucie nie przekładające się na działanie miłosierdziem jeszcze nie jest. Termin ten wywodzi się z Biblii. WIKIPEDIA
Wierzę, że tak. Jednocześnie bacznie obserwuję ewolucję tych działań w naszym środowisku, podejmowane kroki, wysyłane komunikaty – te oficjalne i te mniej. I rodzi mi się w głowie konkluzja o kilku zagrożeniach, które niestety przebijają przez ogólny trend.
No właśnie – TREND. To pierwsze z tych zagrożeń. O co chodzi? A o to, że blogosfera zdaje się czynić sobie z pomagania kolejny z trendów przez nią się przetaczających.
Moda
Z dużą dozą ekscytacji napisał niegdyś o tym jeden z czołowych influencerów, osoba której statusy na FB lajkowane są w tysiące a shareowane w setki, z dużą dozą ekscytacji pozytywnej. Mianowicie padły tam słowa o widocznym dojrzewaniu środowiska bo jeszcze kilka lat temu mówiło się o zasięgach, potem o zarabianiu, następnie o profesjonalizacji i własnych biznesach a teraz jest w tymże śrdowisku świetna moda na pomaganie, WOW!
trend «istniejący w danym momencie kierunek rozwoju w jakiejś dziedzinie» SJP
moda 2. «krótkotrwała popularność czegoś nowego w jakiejś dziedzinie» SJP
Jak wynika z definicji TRENDU i MODY są to zjawiska masowe i jasno określone w czasie – krótkotrwale określone w czasie, precyzując. Czy możemy sobie pozwolić by nasze pomaganie było czasowe? By był to chwilowy zryw bo tak niosą nas teraz fale? Kto pamięta film „101 Dalmatyńczyków”? Po nim, wśród dzieci przelała się właśnie MODA na białe pieski w czarne ciapki. A co potem? Kolejna kreskówka i kolejna fascynacja? A co z pieskiem, którego rodzice zdążyli kupić, bo przecież wszyscy mieli to ja też? Stał się już niemodny, jest już poza trendem? Kilkoro dzieci może i pokochało to zwierzę, zostało przygotowanych przez rodziców na odpowiedzialność, ale co z resztą, co z masą która poszła za TRENDEM? Dlatego MODA na pomaganie to zła moda. Bo nie ma tu miłosierdzia a tylko chęć bycia na fali.
Przesadzam? Włos na głowie mi się zjeżył, kiedy przeczytałem ten fragment opisu/uzasadnienia rankingu najbardziej wpływowych blogerów Jasona Hunta 2015 r.:
Drugie założenie – mniej ścianek, więcej pomagania potrzebującym. […] wierzę, że najbardziej wartościowi są blogerzy, którzy pobudzają społeczność do pomagania innym. Obojętnie w jaki sposób.
Bo może to być (choć nie taka jest oczywiście intencja autora) zachęta do instrumentalnego traktowania pomocy. Że oto rok temu działania poza blogiem, dwa lata temu ilość wzmianek w mediach a w tym roku i zapowiedź na przyszłe, że kryterium pojawienia się w Rankingu, będą działania charytatywne. I nie zjeżył mi się ów włos, dlatego, że Tomek tak napisał, bo wiemy, że Tomek może pisać co chce 😉 i konstruować Ranking jak chce i głupi nie jest, w pole nie da się wyprowadzić i zmanipulować, ale doszła mnie myśl jak wielu blogerów zfocusuje się na ten rok na jakąśtam działalność charytatywną ze względu na potencjalne punkty do rankingu. A jeśli się nie uda to porzuci tę drogę, bo przecież „nie warto” było. A co jeśli Tomek przejdzie kolejną przemianę i jednak za 2016 zmieni znów kryterium? Dolary przeciw orzechom, że będą tacy którzy stwierdzą „a, Jason już nie daje bonusa za to, to pieprzę, teraz daje za zorganizowane spotkanie/konfę, trza robić iwenty!”. Jest to kreowanie trendu. Miłosierdzie w trend się nie wpisuje jednak. Miłosierdzie powinno trwać zawsze.
Mamy więc poważne zagrożenie FILANTROPITALIZMEM (filantropia + kapitalizm), czyli działaniami pomocowymi podejmowanym z perspektywą osiągnięcia korzyści własnych. Czy czeka nas wyścig, kto pod jak dużą akcję, z jak nośnym logo, się podepnie, kto w koszulce jakiej organizacji dziś wystąpi? Jako zwolennik pomagania organicznego, takiego u podstaw, nie czuję tego. Pomagam człowiekowi jako człowiek, nie jako bloger czy nie-bloger.
Korpopomoc
Profesjonalizujemy się, blogi zaczynają robić pieniądze, stają się markami. A więc i na płaszczyźnie pomagania możemy się sprofesjonalizować. Źle sprofesjonalizować – po prostu niepostrzeżenie możemy wejść w buty CSR – Corporate Social Responsibility. Który to CSR mało ma z miłosiernym wejrzeniem na potrzeby bliźniego a więcej z budowaniem PR, optymalizacją finansową i dbałością o korpo-księgowość czy nawet czystym marketingiem – o tym będzie niżej.
Społeczna odpowiedzialność biznesu (przedsiębiorstw) (z ang. CSR – Corporate Social Responsibility) – koncepcja, według której przedsiębiorstwa na etapie budowania strategii dobrowolnie uwzględniają interesy społeczne i ochronę środowiska, a także relacje z różnymi grupami interesariuszy.
W czasach zamierzchłych, bo jakieś 15 lat temu, jeden z moich ówczesnych znajomych, student wówczas jak i ja, opowiadał mi o pracy o jakiej marzy – chciał pracować w banku. Miał za sobą konkretny research ówczesnych stanowisk i wymagań na nich. Najbardziej fascynowała go praca jednej z koleżanek w tymże banku, której w przeciwieństwie do innych pracowników, miast zarabiać pieniądze dla korpo, obowiązkiem było wydawać pieniądze korporacji. Ujęła to słowami: „wiesz, ja w ciągu dnia muszę podjąć decyzję – jaki przelew na dzieci bez nóżek a jaki na dzieci bez rączek” koniec cytatu – no trudno mi się tu dopatrzyć „aktywnej formy współczucia, wyrażającej się w konkretnym działaniu, polegającym na bezinteresownej pomocy” – nie widzę tu miłosierdzia po prostu. Musiała wydawać te pieniądze, bo inaczej bilans finansowy w owej instytucji by się nie zgodził. Bezdusznie, mechanicznie, księgowo. Czy o takie pomaganie nam chodzi?
Mamy więc „złą działalność charytatywną” jako:
– MODĘ, TREND
– FILANTROPITALIZM
– CSR (ten robiony źle)
„Atak” z zewnątrz
To powyżej, to są zagrożenia niejako wewnętrzne, czyli takie które my sami jako środowisko możemy wygenerować, jeśli pójdziemy złą drogą. A uwidacznia się już coraz bardziej jedno ze zjawisk krytycznych płynące z zewnątrz, z otoczenia, w którym działamy. Ów trend w blogosferze na pomaganie i działalność, szeroko rozumianą, charytatywną widzą marki, agencje, klienci. I właśnie w ramach swojego CSR próbują wejść z działaniami w nasze media. Co tu jest nie tak? A no to, że właśnie pod pozorem akcji informacyjnej/edukacyjnej/społecznej/nonprofit/probono – bo całą galerię określeń przy tym stosują, chcą prowadzić najzwyklejsze działania marketingowo-promocyjne. Bloger, który działa komercyjnie po prostu któregoś dnia dostaje mejla od ogromnej marki, światowej, o pewnym pomyśle, który to pomysł marka realizuje, „jest to pomysł bez budżetu, charytatywny, prowadzi go fundacja” (mająca przypadkiem logo identyczne lub bliźniacze do loga tejże korporacji) i pytanie w tym mejlu: czy blogerze nie wsparłbyś nas informacją w swoim medium o tymże działaniu a najlepiej kompletem działań z udziałem w evencie włącznie i udzieleniem wizerunku dla kampanii informacyjnej/edukacyjnej/społecznej/nonprpfit/probono. Tylko, że to ma mało wspólnego z prawdziwymi działaniami społecznymi a więcej z marketingiem samej korporacji czy nawet produktu/usługi launchowanych przez tę korporację.
To zjawisko będzie się nasilać, szczególnie w kontekście działań marek rynku farmaceutycznego – gdzie pod pozorem edukacji tak naprawdę prowadzi się już nie zwykły marketing a kształtuje rynek i popyt na konkretny produkt oparty na „zwiększonej świadomości konsumenta” a prościej na budowaniu jego strachu poprzez wykreowanie potrzeby zapobieżenia czemuś, co może zagrozić jego zdrowiu. To jeśli chodzi o pharmę. A każdy inny segment rynku po prostu będzie próbował ocieplić swój wizerunek każdym innym działaniem „pro bono”. I będzie próbował robić to na plecach blogosfery. A będzie im tym łatwiej, im bardziej my radośnie będziemy czynić sobie z tego, z pomagania, modę i trend.
Logo pomocy a intencja
Pomijam oczywiście fundacje, stowarzyszenia sensu stricte powołane do działań pomocowych, takie nie będące przybocznymi wielkich marek – ich intencje są jak najbardziej oczywiste i jasne. Jednak i tu daleki jestem od bezkrytycznego przytakiwania głową i radosnego przyklasku, kiedy widzę przywdziewanie szat miłosiernego samarytanina, jedynie wtedy gdy mają one logo właśnie jakiejś dużej fundacji, której szum medialny może i nam nieco fejmu dodać. Bo znów… miłosierdzie – autentyczne współczucie i chęć pomocy, ile tego w nas na co dzień?
Intencja jest ważna. I ja rozumiem, że do części środowiska, tej dojrzałej a więc i moich współrozmówców w tym panelu, de facto nie trzeba kierować tak oczywistych tez, ale pamiętajmy, że my – „topowi” mówimy (słowem i czynem) też do całej rzeszy początkujących, mniejszych, którzy szukają wzorców. Niech więc możliwie wcześnie dostają „listę” dobrych praktyk a obok tę – czego unikać, jak nie robić. Sama Ania ze Szlachetnej Paczki potwierdziła, że w okresie kulminacyjnym dla ich działalności, uwidocznia się tendencja do interesowanej „chęci pomocy” (mejle z propozycjami wprost o wzajemnym podpromowaniu się) a to już wystarczająca przesłanka by moje tezy o zagrożeniach uznać za słuszne i realne. Ale też sam widząc nie/czystość działań w naszym środowisku na innych polach, jestem skłonny wyobrazić sobie jak duży jest „potencjał” na chęć koniunkturalnego wykorzystania działalności dobroczynnej z założeniem własnych korzyści li tylko.
Czy warto więc? Warto. Odpowie każdy do kogo realna pomoc dotarła – bo to po ich stronie ma być owe WARTO. A my, darczyńcy, nie powinniśmy zadawać sobie tego pytania, tylko pomagać. Z rozwagą, powagą. I miłosierdziem.
Dziękuję organizatorom Konferencji Blog Conference Poznań za zaproszenie do udziału i obdarzenie zaufaniem tym samym, drogim panelistom (Ania Piwowarczyk, Natalia Sitarska, Michał Górecki) i moderatorce prowadzącej (Matylda Kozakiewicz) za twórczą dyskusję oraz wszystkim, którzy zwrócili się do mnie po panelu ze słowami pochwały i tymi z konstruktywną polemiką.
OTO VIDEO Z PANELU (od 32 minuty):