Kiedy złapią cię za rękę, mów, że to nie twoja ręka. I krzycz: tam złodziej! Taka moja osobista jedna historia

Niedawno zmieniliśmy samochód, rodzina nam się powiększyła więc poświęciłem pół roku na studiowanie ogłoszeń, ponieważ zdecydowałem tym razem (inaczej niż ostatnio) nie kupować salonowego nowego, ale jakieś używane „prawie nówka” – tak góra dwa lata z niskim przebiegiem.

 

Udało się. Od kilku miesięcy wozimy się dużym czarnym kombi. Jest takie jak chciałem – pojemne, szybkie, wygodne ciche. Dbam jak o dziecko – garażyk, mycie, odkurzanie, serwisy. Nie przesadnie ale dbam, tak by wyglądało i jechało. Bo z jednej strony jest to jakaś wartość a z drugiej przecież ma służyć, po prostu.

W tej służbie czasami trzeba trywialnie, codziennie pojechać na zakupy. Lofciam Biedronkę, więc i tam najczęściej się udaję. Nie mamy w domu póki co drugiego samochodu, więc siłą rzeczy kiedy sprawunki planuję większe niż takie „na rower” to uruchamiam tego smoka.

Dzień jak co dzień, zakupy jak zakupy, parking jak parking, biedronka jak biedronka. Po zakupach idę do auta i co widzę już z daleka? Widzę jak właśnie wsiadający kierowca do auta obok uderza swoimi drzwiami w drzwi mojego samochodu. Widzę, też, że i on to widzi – w sensie, że uderza, bo rzucił okiem na moje drzwi (czy nie ma śladu chyba) po czym zamyka swoje i chyba chce odjechać. Chyba, bo nie zdążył odpalić silnika, gdyż ja już byłem pomiędzy naszymi samochodami i widzę ewidentnie, że na moich drzwiach jest ślad. Ślad w postaci wgniecenia i lekkiego odprysku. No i się zaczyna…

Pukam uprzejmie w szybkę Pana Kierowcy, on patrzy na mnie nie otwierając okna ani drzwi, więc migami pokazuję mu na moje drzwi. Dwa razy, bo chyba nie rozumie. Zrozumiał i otwiera drzwi, pyta: – CO?! – wyraźnie nerwowy bo przecież wie „CO”

– No wie Pan, uderzył Pan w moje drzwi, wyjaśniam, i są ślady, doprecyzowuję

– Ale co pan, jakie ślady – kontruje kierowca

– No TU i TU – pokazuję, a że są to ślady od TEGO uderzenia, ewidentnie wskazują resztki koloru lakieru z jego samochodu, który jako czerwony pięknie odróżnia się na czerni mojego

– Ło panie, bo żeś pan tak tu stanął!

– Jak stanął? Normalnie między liniami wyznaczonymi na miejsce parkingowe, tak jak i Pan, i każdy inny tutaj, tylko Panu się coś drzwi zamachnęły za bardzo!

– No właśnie, mi się tylko drzwi zamachnęły panie, to przecież nie specjalnie panu żem to uderzył

– No dobra, nie specjalnie, wiem, bo widziałem, ale ślad jest, na moim samochodzie, nie na Pana. Mógł Pan być bardziej ostrożny

– No i co?

– No wie Pan, ostatnio ja niespecjalnie takiej Pani na zderzak najechałem cofając to ustaliliśmy, że 50 zł za ramkę do tablicy i wypłaciłem, bo wypadało i tyle było uszkodzone

– Panie, ale to nie ramka!

– No wiem, tym bardziej, zasadniczo to drzwi do lakierowania

– Co??!!

– No tak to dwuletnie auto. Ale nie będę robił cyrków, na zaprawkę Pan da i luz

– Jak na zaprawkę panie? Jak zaprawkę to sam se pan możesz pomalować i po co w ogóle takie drogie auto ześ pan na tym parkingu postawił. Ja Pana widziałem nieraz, pan co dzień tu tym autem przyjeżdżasz to się pan nie dziw, że ktoś w końcu panu uderzył! Każdy jeden mug panu walnonć!

-???

– No tak! Pan zobaczysz – z drugiej strony też masz pan ryśnięte – bez kitu obszedł mi auto i znalazł wadę, taką po poprzednim właścicielu jeszcze i dalej idzie ze swoim: to co ja mam panu naprawiać jak i tak masz tu i tu i tu – znalazł jeszcze kilka – obite!

– Nie no, proszę Pana, jak tak, to musimy zadzwonić chyba, skoro się Pan nie chce normalnie dogadać! Tu jest monitoring przecież i wszystko będzie jasne jak przyjadą

– Co? Policję pan chcesz wzywać do takiego gówna?!

– No nie chcę, ale to Pan nie chce się dogadać po ludzku i głupie 5 dych dać, za małą szkodę przecież

– Panie, jak panu tak żal tego auta to pan psa postaw przy nim albo w garażu trzymaj i nie wyjeżdżEj a nie ludzi policjom straszysz, ja nie bede na każdy samochodzik na parkingu uważał jak tak je tu stawiają – jedzie ze swoim monologiem! A policję to se pan wzywaj jak panu to auto całkiem rozpierdolą, bo taka ryska to wiesz pan, jak ptak panu nasra to też może się panu zrobić, hehehehe, się pan ciesz, że tylko taka, hehehe – chyba swoje nerwy próbuje tłumić „dowcipem”

– Wie Pan co, nie rozumiem przy czym Pan się upiera – uderzył Pan w drzwi, chcący, czy niechcący – widać ślad, więc moja szkoda, ja chce normalnie po ludzku, bo mógłbym od razu policję i z paragrafami na Pana i lakierowanie pół auta z Pana OC, a Pan mi tu głupio dosrywa i przy swoim twardo

Gość zaczyna wsiadać do auta, bo myśli, że sprawa załatwiona – podwcipkował, pomędrkował i luz.

– Halo, proszę Pana, czy Pan rozumie?

– Łe, panie, żeś pan się uczepił i się nie odczepisz! Dej mie tu pińćdziesiont złoty – do żony mówi, która cały czas siedzi w aucie – bo się tempak jeden nie odczepi!

– Dziękuję, do widzenia, pozdrawiam, pozdrowienia dla małżonki, wesołych świąt – mówię, obyśmy więcej już na siebie nie trafili – myślę.

A Pan Kierowca jeszcze odjeżdżając parę słów – nie wiem czy do siebie, do mnie, do żony, czy do stojących na parkingu – wygłosił. W tonie podobnym jak cała jego postawa i powyższy dialog.

 

Znam wiele historii, gdzie takie lub podobne zachowania są nagminne – właśnie przy okazji szkód parkingowych, najczęściej kończy się tym, że zastajesz szkodę, a sprawcy już nie ma, nie ustalisz go bo wziął i spierdolił szlachetnie. Ale w tym przypadku kiedy wina jest oczywista a sprawę załagodzić można szybko, prosto i bez większego bólu dla obu stron, to nie rozumiem skąd taka zajadłość, ignorancja, brak poczucia bycia fair i brak chęci zadośćuczynienia.

 

Spis treści

Powyższą historię wymyśliłem, nigdy mi się nie przydarzyła – na parkingu mi się nie przydarzyła. To gdzie?! – zapytacie. Przydarzyła mi się w internecie. A czym się różni własność na publicznym parkingu od tej w jakże publicznym internecie, w tzw. guglu?

 

NICZYM.

I zrozumcie to wreszcie!

 

Gwałcąc prawa własności w sieci, czy w życiu realnym jesteście takimi samymi ignorantami i dopuszczacie się takiego samego występku. Nie ma żadnej różnicy. Próbując zmieniać fakty i naginać rzeczywistość pod własne tezy by uciec od odpowiedzialności, jesteście jak ten pan na parkingu.

 

zawadzka screen1zawadzka screen3 zawadzka screen2
Dorota Zawadzka, psycholożka, blogerka, osoba znana, niegdyś bardzo popularna jako Superniania, dziś posiadaczka sporego fanpagea na FB, również współzałożycielka PSBV, czyli Polskiego Stowarzyszenia Blogerów i Vlogerów, w którym jest członkiem komisji rewizyjnej, a które to PSBV zostało powołane m.in. do:

 

zawadzka stat psbv

zawadzka foto psbv
źródło: www.psbv.pl

 

Taka osoba nie dość, że nie umie poruszać się w realiach, to konsekwencjami swoich niedostatków obarcza innych, oskarżając i pouczając na ślepo każdego, kto ma zdanie odmienne, choćby to zdanie było jak najbardziej zgodne z normą, w przeciwieństwie do jej stanowiska. Wy tak nie róbcie.

Nie chodzi mi tu o personalne dotknięcie konkretnej osoby, atak, czy kierowanie hejtu w jej stronę, ale ten przypadek wydaje się być doskonałym przykładem bo jest niesamowicie jaskrawy. Po pierwsze zrobiła to osoba bardzo publiczna, po drugie chcąca uchodzić za autorytet w temacie dzieci, po trzecie obecna i aktywna w świecie on-line – a więc można śmiało zakładać, że znająca jego prawa i obyczaje lepiej niż przeciętny użytkownik, a po czwarte reakcja i cały zestaw zachowań w tym konkretnym przypadku wyczerpuje chyba wszystkie złe praktyki na tym polu, czyli jest swoistym studium jak tego nie robić, po prostu jak nie „pożyczać” w internecie i jak się z tego nie „tłumaczyć”.

Z kolei przywołuję tu PSBV nie po to by robić jakieś przytyki w internecie, ale powodowane jest to moją troską o wizerunek środowiska, bo jaki on ma być, skoro osoby ściśle związane z organem, który chce być strażnikiem tegoż wizerunku, popełniają takie gafy – czego zatem mamy oczekiwać od siebie samych, innych „zwykłych” użytkowników? Czyż ryba nie od głowy się psuje?

 

Raz jeszcze zatem, per analogiam:

Mając samochód, do którego mam pełnię praw mogę z nim zrobić cokolwiek zechcę, dopóki ja nie łamię prawa, nie działam na czyjąś szkodę. A więc mogę go postawić na publicznym parkingu! A wszyscy inni użytkownicy tego parkingu mają zasrany obowiązek respektować obowiązujące prawo chroniące tę własność. To, że własność narażona jest w tym momencie na szkody, nie oznacza, że każdy może, czy ma obowiązek tę szkodę wyrządzić a jeśli ją wyrządzi, choćby niezamierzenie, to ma powinność tak prawną jak i moralną do zadośćuczynienia, a już na pewno do naprawienia/usunięcia szkody! Proste! Tak samo w realu jak i w internecie. TU NIE MA ŻADNEJ RÓŻNICY. I nie, nie mam obowiązku stawiać psa, zasieków, montować alarmów, przykuwać łańcuchem, zalewać na trwałe betonem. To złodziej ma obowiązek nie kraść a zwykły obywatel wykazać się odpowiednią dozą frasobliwości, znajomości prawa i – ja pieprze tak proste – poczuciem przyzwoitości i uczciwości.

 

Jeśli tego nie rozumiesz to jesteś złodziejem, paserem lub pospolitym chuliganem – jak ten kierowca z parkingu.

 

Suplement:

Te wydarzenia miały (mają?) swój ciąg dalszy, który w skrócie tu podam, byście mieli pełen obraz sytuacji (i widzieli zbieżność porównania zachowań „kierowcy” i kogoś kto „zabiera sobie” coś w sieci) i w poczuciu pełnej uczciwości wobec czytelników, natomiast pominę mój subiektywny komentarz, bo nie to dla mnie jest istotą sprawy. Bowiem te dalsze wydarzenia są lawiną następstw pierwotnego zachowania (czyli oporu co do reakcji i usunięcia zdjęcia) Pani Doroty a są też kopią zachowań „pana z historii parkingowej”. Otóż kolejno:

 

#1

Rozmowę na fanpageu Pani Doroty screenuję i pokazuję na blogerskiej grupie jako jaskrawy przypadek niewiedzy i nieświadomości o prawach własności i ochronie wizerunku, linka nie dam, bo to grupa zamknięta, więc screen poniżej.

bb

 

Piszę też o tym na swoim prywatnym FB:

 

#2

Temat łapie fanpage „Źródło: internet”, który zwyczajowo obśmiewa i krytykuje tego rodzaju działania, tym się zajmuje po prostu

 

#3

Powołując się na fejsbukowy fanpage „Źródło: internet”, temat opisuje Plotek

http://www.plotek.pl/plotek/7,78649,20542888,dorota-zawadzka.html

zawadzka plotek

 

#4

Dowiadujemy się o artykule na Plotku i wrzucamy o tym wzmiankę na naszym FP

 

 

#4

Po publikacji na Plotku, reaguje na swoim blogu Dorota Zawadzka, tym wpisem:

http://dorotazawadzka.blogspot.com/2016/08/gburza.html

blozka1

 

#5

Dwa dni później wrzuca jeszcze takiego mema, pozostaje tylko się domyślać co i komu chciała przekazać:

 

 

#6

My przez ten cały czas milczymy, aż do dzisiaj, ale jak wspominałem – ten wpis to ogólny głos, do wszystkich, którzy w takiej sytuacji mają jakąkolwiek wątpliwość, kto jest po złej stronie. Wiele było głosów w komentarzach przy tej sprawie, że jak się publikuje to potem trzeba spodziewać się kradzieży. Jeśli nadal ktoś ma jakąś wątpliwość co do tego to zapraszam ponownie na początek wpisu i ponownej lektury „historii z parkingu”.

 

#7

Milczy też PSBV, choć to taki żart chyba bardziej, bo czy trup może przemówić? Ale wpadłem na to, że może nikt jeszcze nie poinformował władz o działalności jednej z członkiń. Co też niechybnie i niezwłocznie uczyniłżem 🙂 . Minęły trzy tygodnie od wiadomości do PSBV, ewidentnie trup – umarł i nie żyje do dziś – jak to mówią. Organ, który miał dbać o powagę naszego środowiska, mógłby chociaż dbać o to by, będąc samemu martwym, po ziemi nie stąpały zombie przez niego wydane.

mail psbv

 

#8

Na przestrzeni tych 4 tygodni nawiązałem, w sumie bardziej prywatny niż oficjalny, kontakt z Prezesem PSBV, czyli Kubą Górnickim, od którego dowiedziałem się, że sprawa jemu i stowarzyszeniu jest znana i będzie poruszana na walnym zgromadzeniu w październiku. Jako że samo stowarzyszenie działa kulejąco, były też problemy z mejlem – poinformował mnie Jakub, ale finalnie otrzymałem również oficjalną odpowiedź.

 

psbv-odp

 

Pojawiła się też propozycja, by sprawę telefonicznie omówić z Panią Dorotą, ale odczytuję ją jako poniewczasie nieco – to po pierwsze. A po drugie, to czy to my jako poszkodowani mamy podejmować kontakt? Teraz? Czy to nie strona popełniająca błąd powinna wyciągnąć rękę zamiast atakować na każdym froncie, oskarżać i obrażać?

 

Jeśli masz dom, to oczywiste, że ktoś przyjdzie ci go podpalić? Jeśli masz samochód to oczywiste, że ktoś przebije ci opony? Jeśli idziesz ze stówą przez miasto to oczywiste, że ktoś cię napadnie i złupi? Jeśli pijesz alkohol to oczywiste, że ktoś cię zgwałci? Jeśli publikujesz zdjęcia w internecie to oczywiste, że ktoś je wykorzysta w swój sposób?

W porównaniach tych potencjalnych zdarzeń nie ma żadnego nadużycia. Jest natomiast tylko jakiś dziwny rozdźwięk w świadomości ludzi co do szkody wyrządzonej realnie versus tej wirtualnie.

 

 

P.S. obejrzyjcie też poniższe video, w którym Paweł Opydo zgrabnie wyjaśnia co się wydarzyło a co wydarzyć się nie powinno:

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.