Scenariusz na życie – nasz wywiad w Rzeczpospolitej. O miłości, tak naprawdę

Dobra, leniuchy i spóźnialscy.

 

Specjalnie dla tych, którzy w ostatnią środę mieli za daleko do kiosków, poniżej pełen wywiad, jakiego udzieliłem w dodatku do Rzeczpospolitej. Odpowiedzi moimi słowami ale oczywiście w imieniu całej naszej rodziny 🙂

 

Miłej lektury!

 

okladka-1

 

Czy Wasza druga ciąża była inna, łatwiejsza, czy doświadczenia wydały się pomocne w wizytach i kontroli ginekologicznej?

Jeśli chodzi o aspekty medyczne to druga ciąża była poniekąd łatwiejsza, nie przecieraliśmy szlaków lecz szliśmy już rozpoznaną ścieżką. Ale nie o to jest pytanie 🙂 . Psychicznie ten drugi czas oczekiwania był dla nas, może nie trudniejszy, bo to zbyt mocno powiedziane, ale przez to, że byliśmy bardziej świadomi, doedukowani to wszędzie widzieliśmy zagrożenie i możliwość, że coś pójdzie nie tak. Po prostu podczas pierwszej ciąży chyba dane nam było trwać w słodkiej nieświadomości i skupialiśmy się na radosnym konsumowaniu tych miesięcy, nawet nie przyjmując, że istnieją jakieś inne scenariusze niż szczęśliwe rozwiązanie. Oczekiwanie na Miszel było przeplatane wątpliwościami to ze strony mojej, to z Marii a pozytywnym aspektem tych obaw było to, że przychodziły one do nas faktycznie falami i wzajemnie siebie z nich wyciągaliśmy i rysowaliśmy jednak przyszłość w kolorowych barwach, bo tak naprawdę przez cały czas nie było najmniejszych racjonalnych podstaw do zwątpienia – to była czysta projekcja naszej wyobraźni.

 

Wasza rodzina się rozrosła, jak Michalina zmieniła jej oblicze?

Szczerze to dopiero teraz patrząc na przykład na nasze zdjęcia umiem z dumą powiedzieć RODZINA, wtedy to była mama i tata z córką, z dzieckiem, jednym. Moim marzeniem jest mieć troje dzieci i sam przepowiadam sobie, że będą to córki. Miszel dopełnia nas jako rodzinę, przed jej przyjściem sam miałem wątpliwości jak to będzie obdarzyć  taką samą miłością drugą istotę jaką obdarzam tę pierwszą, tak wyjątkową przecież, jak możliwym jest by taki ładunek uczuć powtórzyć, da się to podzielić. Ale to przychodzi samo – rzeczywiście z miłością jest tak, że kiedy się ją dzieli to się ją mnoży, co więcej, Michalinie niemal codziennie mówię: fajnie, że z nami jesteś. Bo cudownie jest przeżywać to raz jeszcze.

 

Dzieci różnie reagują na pojawienie się rodzeństwa, jak Gabi przyjęła siostrę? Czy stosowaliście jakieś specjalne techniki, by uchronić ją przed zazdrością?

Nie wiem czy można to zaliczyć do specjalnych technik ale po prostu od początku sprzedawaliśmy jej fakt pojawienia się kolejnej osoby w naszym domu jako coś radosnego, rozmowy zaczęliśmy od pytań czy chciałaby rodzeństwo, a jeśli tak to czy brata czy siostrę – zawsze była pełna optymizmu. Pamiętam jak kiedyś ktoś z bliskiej rodziny, kiedy jeszcze czekaliśmy na Miszel, zaczął opowiadać Gabi jak to będzie – że będzie musiała być grzeczna, że będzie musiała pomagać mamusi, że będzie musiała się opiekować młodszą siostrą. Szybko wtedy zareagowałem i wyjaśniłem, że nic nie będzie MUSIAŁA, bo siostra w domu to sama radość, ale był to dla mnie doskonały obraz jak na własne życzenie można sobie „przygotować” dziecko na rodzeństwo. Myślę więc, że nie ma konieczności przedsiębrania jakichś specjalnych środków przygotowawczych natomiast należy po prostu wiedzieć co się komunikuje dziecku i jak. Bo jeśli rodzic sam prezentuje postawę „oj, co to będzie” to dziecko samo z siebie się nie przygotuje lepiej od rodzica. Natomiast kiedy Michalinka już była z nami w domu pojawiły się momenty oczywiste, na które byliśmy gotowi. To były dokładnie te chwile, gdy do Michaliny zwracaliśmy się słowami dotychczas zarezerwowanymi tylko dla Gabi i ona przy tym była, siłą rzeczy rodzić mówi: myszko, kochanie, robaczku. Wówczas Gabi z lekkim żalem dopytywała dlaczego tak samo mówimy do niej i do Michalinki. Wystarczyło kilka razy w takich momentach poświęcić pięć minut na rozmowę tylko z Gabi i przypomnienie, bo już to wiedziała, że Michalina jest tak samo dzieckiem mamy i taty, i obie je rodzice kochają tak samo, dlatego tak samo pieszczotliwie się zwracają .

 

Czy Gabi już dziś wczuwa się w rolę starszej siostry?

Od początku! Kiedy jeszcze Michaliny nie było, Gabi w każdym sklepie znajdowała cokolwiek, co „będzie dla Michalinki, mojej siostrzyczki”. Dziś mamy już w pełni sisterspower, Gabi szybko nauczyła się, chyba od nas, podpatrując, wyrażania uczuć i bliskości względem siostry, mówi do niej pieszczotliwie, pokazuje swoje zabawki, nigdy nie proszona a już nie jeden raz kąpała ze mną Michalinę  a dokładnie dziś sama kategorycznie wzięła się do ubierania jej śpioszków po kąpieli i zrobiła to od początku do końca koncertowo. Często rozmawiamy o tym kiedy Michalina pójdzie do przedszkola, kiedy kupimy jej rowerek, żeby mogła już z nami jeździć, Gabi pisze wówczas całe scenariusze wycieczek. Ja tu jestem rodzynkiem męskim, więc dziewczyny często mają swój czas, wówczas tworzą we trzy team „dziewczyny jak maliny” i coś tam razem robią. A kiedy skręcałem i malowałem domek ogrodowy tego lata i gdy za każdym razem mówiłem, że to domek Gabi, ona sama mnie poprawiała dodając „i Michalinki, tatusiu!” wraz z całą historią jak to oprą się w nim złemu wilkowi 🙂 jak te świnki trzy. Długo można by opowiadać – najkrócej: wczucie w rolę level over 9000.

 

Jak Jakub radzi sobie z trzema kobietkami w domu?

Jak? To moja wymarzona sytuacja! Ja od zawsze wolałem towarzystwo dziewczyn, kobiet – w szkole, w pracy, towarzysko. Miałem ogromne życzenie by pierwszym naszym dzieckiem była dziewczynka – spełniło się. W drugiej ciąży nie byłem już tak sfocusowany na płeć, ale czułem, że też będzie na różowo 😉 i w sumie tak wolałem. Spełniło się. Moją rolę ojca i męża definiuję jako rolę niejako sługi, to moja służba, jestem przede wszystkim najpierw dla nich. Kiedy ktoś wyraża podziw wobec mojej postawy ojcowskiej, a muszę przyznać, że zdarza się to coraz częściej, wyjaśniam, że to jest przecież aktualnie moja rola nadrzędna, mój cel priorytetowy w tym miejscu i czasie w moim życiu, cóż innego miałbym przedłożyć, nad uwagę poświęcaną moim dzieciom, żonie – nie ma takiej rzeczy. Uwielbiam ten mój babiniec, lubię być dla nich tym jedynym mężczyzną, jestem orędownikiem tej tezy, że tata to pierwszy mężczyzna w życiu córki i takim chcę być, by stać się dla nich wzorem i punktem odniesienia a jednocześnie wiedzieć, że puszczam w świat świadome i dojrzałe kobiety o które, kiedy przyjdzie na to pora, nie będę musiał się martwić.

 

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.