Jak wygląda intensywny dzień z dwójką dzieci

Czy można cieszyć się codziennością

Każdy dzień jest tak samo nudny, każdy tak samo wygląda, nic mnie nie cieszy, nic nie bawi.

 

To cytat z listu czytelniczki, która pyta: „Jak wy to robicie??? Tak się kochacie, tak dbacie o swoją rodzinę. Co daje Wam moc i siłę, by radośnie rozpocząć i zakończyć ciężki i męczący dzień”? Takich listów dostaję bardzo, bardzo dużo, a odpowiedź zawsze jest jedna: traktuj każdy dzień tak, jakby jutra nie było. Wyciśnij z niego tyle, ile wyciskasz z cytryny, do ostatniej kropli! Ale jak to w życiu bywa: mądry Polak po szkodzie. Bo ja nie zawsze tak robiłam…

 

 

TYLKO MY MAMY TO SZCZĘŚCIE?

Mamy to szczęście, że możemy być rodzicami na pełen etat, a nawet jeszcze więcej. Mamy tę swobodę, że odwożąc Gabi do przedszkola rano nie musimy śpieszyć się do pracy, że nie jest najważniejsze czy Gabriela będzie w w sali punktualnie o 8:00, kwadrans później czy o 9:00, bo mama i tata też muszą być w pracy na odpowiednią godzinę. Mamy ten komfort, że kiedy dziecko zachoruje możemy bez problemu towarzyszyć mu w domu, być blisko, bez kompromisów. Możemy sobie pozwolić na „weekend w środku tygodnia”, pojechać wówczas na salę zabaw z dziewczynkami, do kina czy nawet na kilka dni do innego miasta. Możemy też po prostu spędzać z nimi każde popołudnie, nie dotyczą nas nadgodziny, o które poprosi szef, nie musimy być dyspozycyjni dla nikogo, oprócz naszych dzieci.

Daje nam to nasze zajęcie, nasz blog, praca w domu i z domu. Jesteśmy na swoim, sami sobie „sterem, żeglarzem, okrętem”. Niezależność, swoboda, brak ram. Sytuacja idealna dla każdego, a dla rodziców tym bardziej, prawda?

Nie do końca. W tym całym beztroskim obrazku dnia codziennego, kryje się jedna poważna pułapka. Jaka? Brak samokontroli. I nas to dotknęło.

 

 

NASZA LOKOMOTYWA

Na „swoim” jest miło i przyjemnie – każdy się ze mną zgodzi oczywiście? 😉 Bywają momenty, gdzie czas jest na wszystko, rzeczy dzieją się idealnie w tempo, coś kończymy – coś zaczynamy. Czas od 8:00 do 16:00 jest idealny, by podopinać tematy, napisać notki na bloga, nawet wypić wspólną kawę w kantynie służbowej z kolegą z działu 😉 , czyli ja z Kuba w naszej domowej kuchni. 

Ale kiedy to „na swoim” przybiera to drugie oblicze, kiedy nagle zaczyna się nawał – mejli, wyjazdów, pomysłów na wpis, zaproszeń tu, tam, wtedy 8 godzin to mgnienie – mija niczym mrugnięcie powieką! Wtedy nawet pół i więcej doby nie wystarcza, wtedy musimy wejść w tryb pracy na 3 etaty! 

Szaleńczo próbujemy przestawić wytyczone tory tak by ten pociąg zwany Rodziną nie wykoleił się. Stajemy się maszynistami na dwie zmiany.

Wtedy musimy podzielić obowiązki i opiekę nad dziećmi: jedno z nas z dziewczynkami, drugie przy komputerze, bo pilnie, szybko coś trzeba. Na JUŻ!
I nie ważne, że to godzina 19:00, czyli to czas na naszą kolację lub godzina 20:00 i czas na kąpanko, godzina 21:00, czyli usypianie lub wieczorna zabawa. Skoro się udaje, to gdzie i w czym problem?

 

 

BRAK SAMOKONTROLI

Zdarzyło się tak raz kiedyś, że ta lokomotywa z podczepionymi pełnymi działań, zadań, zleceń wagonikami nam się tak rozpędziła, że nie zauważyliśmy momentu, w którym należy zwolnić, a nawet zatrzymać ten ekspres i po prostu wysiąść na najbliższej stacji, bo wagoniki były już puste… Wszystko załatwione a my tak rozpędem tkwiliśmy w tym tempie „nie mam czasu, trzeba robić”, choć tak naprawdę nie było już takiej potrzeby. 

I tak trochę zaczęły nam umykać te zwykłe codzienne chwile, kawa rano na szybko, do przedszkolka na szybko, popołudnie spędzić tak, żeby się prześlizgnąć do 19:00. Później jak najszybciej wykąpać i położyć dzieciaki spać, bo przecież trzeba usiąść jeszcze do komputera – CHOĆ WCALE NIE TRZEBA BYŁO!

 

 

Aż w końcu przyszedł taki jeden wieczór, gdy bezrefleksyjnie czytałam jakieś pierdoły w sieci… Rzeczy, które nie mają dla mnie znaczenia, nie liczą się dla mnie czy dla mojej rodziny. Bzdury, które na tamten moment były dla mnie ważniejsze niż moi bliscy…? Przecież to absolutnie nienormalne! Popukałam się w głowę i przewartościowałam podejście do tego, w jaki sposób spędzamy czas, że możemy przeżywać go intensywniej. 

Gdy pomyślę, że można by tak całe dzieciństwo swoich dzieci, tak bezwiednie przetrwonić, przechodzą mnie zimne dreszcze. Można w natłoku tych codziennych obowiązków zapomnieć o tym, by cieszyć się rodzinnymi chwilami, ale w imię czego? 

 

 

 

ZWYKŁE NIEZWYKŁE CHWILE

Szczegóły tworzą całość – już dawno przekonałam się o tym! I postanowiłam, że każdego dnia będę zwracać uwagę na detale, momenty, które otaczają mnie i moją rodzinę. I będę z każdego dnia wyciskać tyle, ile tylko będę mogła, że zadbam o intensywność przeżyć. Odkryłam też, że angażowanie się w zabawy dla dzieci, ale też angażowanie dzieci do zadań dla dorosłych daje nam wszystkim wymierne korzyści i mnóstwo radochy. Nie musi być tak, że mama robi coś ważnego, a dziecko w tym czasie samo bawi się lalkami. Przecież wspólnie możemy robić pranie – Gabi uwielbia wkładać pranie do pralki, następnie ją włączać, wybierać program, a Kuba nalewa płyn do płukania tkanin do tych korytek.

 

 

Wspólnie parujemy skarpetki, a Miszel w tym czasie „układa” pranie po swojemu – czyli bada świat, bo poznaje nowe faktury materiału, strukturę i świetnie się przy tym bawi. Wspólnie układamy ubrania w szafie, a następnego dnia Gabi sama potrafi zdecydować, co chce założyć do przedszkola, bo wie, co tam ma 😉 I są to niby zadania tylko dla dorosłych, a zaangażowanie całej rodziny sprawia wszystkim wielką radość! A jakie rozmowy potrafią się w trakcie takiej „zabawy” wywiązać!

 

 

Zresztą sami zobaczcie na TYM FILMIE

 

 

 

 

BYĆ BARDZIEJ I BLIŻEJ

Ostatnio Gabi sama, kiedy Kuba odwoził ją do przedszkola powiedziała:

„Tata skręć w lewo, bo chcę jechać inną drogą!”

Spytał „Dlaczego?”, ale sam już w głowie spytał i siebie: dlaczego wcześniej, przez dwa lata, cały czas jeździli tą samą drogą. Gabi tymczasem odpowiedziała:

„Bo chcę tu oglądać przyrodę”.

Taka zaskakująca, ale niesamowicie prosta odpowiedź. Często jeździmy tymi samymi drogami, mamy swoje utarte schematy, na kolację jest zawsze kanapka z serem i wędliną. A może by tak inaczej? Może czas coś zmienić?

 

Jesteśmy rodzicami na 200 % i zawsze do dyspozycji dla dziewczyn! Na hasło: „Przytulaśki! Przytulaśki do tataśki/mamaśki!” odrywamy się od tego, co aktualnie robimy i przytulamy! Jesteśmy zawsze kiedy prosi: „Mamo, tato, chcę pomalować w kuchni, uszykujemy razem farbki?” Jesteśmy zawsze, kiedy pyta, czy możemy pojechać do sklepu po jej ulubionego wielkiego, długaśnego żela. Jesteśmy zawsze dla niej kiedy robi wyliczankę: „Kto mnie dziś trzyma za rączkę do usypiania”. Ale, jak widać, z każdego dnia można wycisnąć jeszcze więcej, dać jakąś małą magiczną chwilę – na przykład pojechać w lewo, a nie prosto jak zawsze, by dziecko mogło obejrzeć wielkiego kasztanowca, bo chce! Po prostu! I wiecie co? Od tamtego razu, Kuba z Gabi codziennie rano wspólnie wymyślają jaką drogą pojadą i mają ich już kilka!

 

 

 

Zbliża się jesień i dłuższe wieczory. Dziewczyny za chwilę będą miały wspólny pokój, a to idealny moment na intensywniejsze bycie razem. Zamierzamy mieć głęboko w sercu i w pamięci to, że cały nasz wspólny czas składa się z tych pojedynczych chwil, również z tych jeszcze nie odkrytych, tych na które musimy bez przerwy być otwarci i gotowi jako rodzice, a które pokazują nam nasze dzieci.

 

My, Mama Marysia i Tata Kuba, zgłaszamy pełną gotowość! A Wy?

 

 

Do codziennych poszukiwań i odnajdowania niezwykłych chwil zainspirowała nas marka Coccolino wprowadzająca na rynek nową linię płynów do płukania tkanin Coccolino Intense. A nasz intensywny dzień z dwójką dzieci widzieliście w filmie 🙂

 

A na Facebooku czeka na Was konkurs – do wygrania WIELKI MIŚ COCCOLINO!

Kliknij w poniższe zdjęcie

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.