Plany, Plany, Plany. Plany były takie, że tę Wielkanoc spędzamy poza domem, na wyjeździe.
Od dawna mieliśmy w głowie szukać zająca na Krecie, ale z biegiem czasu i zawirowaniami zdrowotnymi dzieciaków nie mogliśmy tak dalekosiężnie i na pewno zaplanować takiego wyjazdu, więc bezpieczniej postanowiliśmy poszukać czegoś w kraju i padło na sprawdzoną opcję Wielkanocy w Ossie, czym prędzej zarezerwowaliśmy pobyt. Tak szybko jak go zarezerwowaliśmy, tak musieliśmy porzucić tę wizję. Przeciągająca się obecność wirusa w naszym domu i wyjątkowo ciężki przebieg infekcji i dziewczyn bardzo skutecznie zachęcił nas do pozostania w domu.
Wobec tak nagłej zmiany planów – kilka dni przed samymi świętami mieliśmy naprawdę niewiele czasu by się ogarnąć z Wielkanocą po domowemu. Ale UDAŁO SIĘ! Do tego nie mając zaplanowanych świąt w domu a więc i spotkań i odwiedzin wyszły nam z tego piękne święta w naszym rodzinnym kurczaczym gronie.
Można na szybko przystroić dom – kilka ozdób w jadalni, kilka w salonie, coś na schodach i już klimat, można w trybie pilnym zorganizować prawdziwe świąteczne smakołyki, można przygotować zająca dla dzieci, poświęcić pokarmy można, odnajdując w domu przygotowany już rok temu koszyk do święconki – wszystko można.
Szczególnie kiedy jakimś wspaniałym zrządzeniem losu dokładnie na dzień przed świętami odpuszcza wirus a wraca dokładnie we wtorek po lanym poniedziałku – taką oto dyspensę dał nam na te kilka dni świętowania.
I nawet rodzinka nie zawiodła bo też odwiedziny się zdarzyły i prawdziwy wielki obiad przy świątecznym stole a na nim pachnąca kaczka pieczona i sernik z malinami z domowego piekarnika. A po nim prawdziwy dyngus z balonami wodnymi. Ach, smaki, zapachy, wspomnienia28 Świąt.
Tak więc plany, plany, plany. A życie pisze swoje scenariusze i te przez nie pisane czasem okazują się najciekawsze 🙂 .