Mój niezawodny sposób na bunt dwulatka. Działa zawsze!

I zaczęło się! Początkowo niewinnie, jakieś drobne robienie na złość. Jednak Gabi buntuje się coraz częściej i zaczyna osiągać level Master!

Do naszego dziecka podchodzimy z anielską cierpliwością nawet, kiedy nie jest nam do śmiechu: tłumaczymy, słuchamy i próbujemy przekazać to, co jest dla nas cenne. Nie złościmy się ani na siebie, ani na dziecko, czasami nadstawiamy drugi policzek. Ukończyłam studia pedagogiczne i wiem, że siłą i przymusem za dużo się nie osiągnie – chyba, że na krótką metę. Jednak nie o to nam chodzi, aby stresować Gabi i siebie nawzajem, więc codziennie staramy się przekazać Gabi tyle miłości ile tylko możemy.

Niestety są takie dni, kiedy nasze dziecko zaczyna wymyślać, robić na złość i w naszą śliczną kochaną Gabi wstępuje mały diabeł: ucieka, krzyczy, trzaska drzwiami, zrzuca przedmioty, kładzie się na podłodze i próbuje w ten sposób osiągnąć swój cel. Dobrze, że do tych atrakcji nie dochodzi jeszcze bicie i gryzienie, chociaż pierwsze rękoczyny skierowane w stronę rodziców Gabi ma już za sobą – najczęściej w afekcie macha nam ręką przed oczami…

bunt2

Wiem, że to wojna na siłę charakterów: ona próbuje wygrać krzykiem i złością – my spokojem, rozwagą i miłością. Jednak ile możesz dziecku tłumaczyć, opowiadać i zachęcać, aby w końcu zechciało zdjąć piżamę i założyło bieliznę, bo przecież za moment będzie południe?! Ile razy możesz gonić dziecko po wszystkich pokojach, bawić się w ubieranie i zrzucanie z małych stóp skarpetek? Studia prócz opanowania i spokoju dały mi jeszcze jedną wiedzę: dziecko musi wiedzieć, że ja jestem matką, a ono dzieckiem – musi też wiedzieć, kto kogo powinien słuchać.

Tym razem procedura zadziałała bez problemów i dziecko nie uciekało. Zasadę tę stosuję nie tylko w stosunku do ubierania się. Działa również na inne zachowania Gabi np. niechęć do umycia zębów, niechęć do mycia włosów.

Nie mamy w domu karnego jeżyka, zawsze wydawało mi się, że to jakiś niepotrzebny wymysł – wtedy nie miałam zbuntowanej, latającej nago do południa dwulatki. Być może za jakiś czas zmienię zdanie na temat jeża, ale od paru tygodni stosujemy zupełnie inne rozwiązanie na domowe kryzysy dziecięcia. Mój sposób wykorzystujemy przeważnie w momentach kiedy Gabi nie chce się ubierać. W sytuacji, kiedy drugi czy trzeci raz proszę Gabi, aby podeszła do mnie, bo chcę ją ubrać, a ona przede mną ucieka, wychodzę z pokoju mówiąc do dziecka spokojnym i opanowanym tonem głosu patrząc jej prosto w oczy:

Teraz wychodzę z pokoju, a Ty w nim zostajesz. Zawołaj mnie, kiedy przemyślisz sobie swoje zachowanie i będziesz chciała się ubrać.

I to działa! Początkowo Gabi była w swoim pokoju pięć minut – nie wiem czy siedziała, czy bawiła się zabawkami, a może leżała na dywanie? Nie obchodziło mnie, co w tym czasie robiła. Dla mnie najważniejszą rzeczą było to, że po czasie potrzebnym do namysłu przychodziła do mnie i mówiła: „Mamusiu, przemyśliłam sobie, chcę się ubrać” i razem szłyśmy do jej pokoju w wiadomym celu. Oczywiście zdarzało się i tak, że przychodziła, wypowiadała swoją kwestię, szłyśmy do pokoju, a Gabi znowu uciekała przed ubieraniem. Wtedy cała procedura rozpoczynała się od początku, a ja patrząc na Gabi znów powtarzałam moją kwestię.

Za drugim razem procedura zadziałała bez problemów i dziecko nie uciekało. Zasadę tę stosuję nie tylko w stosunku do ubierania się. Działa również na inne zachowania Gabi np. niechęć do umycia zębów, niechęć do mycia włosów.

100001bunt

UWAGA! Procedura nie działa kiedy dziecko jest przemęczone (np. w ciągu dnia pominięty został relaks/drzemka) lub głodne – wówczas najpierw należy zaspokoić potrzebę podstawową.

Bunt dwulatka trwa u nas od kilku tygodni a ostatnio doświadczyliśmy nawet rzucania sztućcami, talerzami i butami – prawie, jak kłótnia małżeńska! 😀 Wiem, że kiedy Gabi ma słabszy dzień, muszę wykazać się większą wiedzą i najlepiej ugasić pożar w zarodku. Najlepszym rozwiązaniem w momencie rozpoczęcia buntu jest brak reakcji – dziecko widząc emocje rodzica może również samo dodatkowo się nakręcić. Napady złości mają to do siebie, że pojawiają się nagle i należy je przeczekać. Najważniejsze w takim momencie jest to, żeby nie dać się zmanipulować, być zdecydowanym, ale jednocześnie kochającym rodzicem i nagrodzić dziecko za dobre zachowanie przytulając je po udanej akcji.

Dużo miłości, cierpliwości i odrobinę sprytu mam nadzieję, że pomogą nam przetrwać ten trudny dla każdej strony czas buntu dwulatka. A później przyjdzie czas buntu trzylatka, czterolatka i tak do osiemnastych urodzin!

Boże, dodaj mi sił 😉

bunt1

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.