Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko? Moje spojrzenie na ten drażliwy temat…

Jak dbać o czystość rąk u dzieci

 

Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko. Zgadzacie się z tym? Czy rzeczywiście tak jest? A może to mimo wszystko jest niebezpieczne i niepotrzebne? Co dziecko może stracić, a co zyskać na beztroskich „brudnych” zabawach?

 

 

MYLĄCA RÓŻNICA

Czy jest jakaś różnica między płcią dziecka, jeśli chodzi o brudzenie się? Przecież chłopcy rzadziej zwracają uwagę na to czy ich tenisówki są nieskazitelnie czyste, czy jest na nich przetarta plama po trawie. Dziewczynki natomiast chcą wyglądać jak księżniczki, błyszczące lakierki, idealnie wyprasowana sukienka i błyszcząca opaska niczym diadem w włosach. Takie wyobrażenia być może ma każdy z nas w temacie dziewczynek i chłopców. A może to właśnie chłopcy dbają o siebie bardziej, firmowe ubrania za pieniądze zbierane cały rok czy sprzedaną konsolę, twarz gładka i włosy na żel jak z reklamy? Natomiast dziewczynki biegają po drzewach, zbierają kamyki i bawią się w błocie? Powiem jedno – NIE MA ŻADNEJ REGUŁY jeśli idzie o płeć!

 

 

Wszystko zależy od wieku dziecka, upodobań, sposobu, w jaki spędza wolny czas. Nawet miejsce zamieszkania ma pewnie większy wpływ na to, jakie będzie nasze dziecko. Oczywistym jest to, że każda mama chce, aby jej dziecko zawsze było czyste, schludne i grzeczne. Przecież wszystkie dzieci takie są – szkoda, że tylko w naszych głowach i opowieściach, bo nawet na zdjęciach nie chcą takie być. Ale czy to źle? Czy na pewno chcielibyśmy mieć tak idealne, przewidywalne i nudne dzieci?

Opowiem Wam kilka, nie zawsze zabawnych, sytuacji z życia matki.

 

 

PIERWSZY KONTAKT Z BAKTERIAMI

Zacznijmy od przygotowania się do przyjścia dziecka na świat – ubranka pierzemy w 90 stopniach Celsjusza, żeby dokładnie zabić wszystkie bakterie, później jeszcze to wszystko wyprasujemy, by nie mieć wątpliwości, że wszystkie bakterie zostały zniszczone. To jest jak najbardziej poprawna i prawidłowa czynność każdej młodej mamy – noworodek nie ma wykształconego układu odpornościowego, nie umie bronic się przed drobnoustrojami, których po wyjściu ze szpitala są miliony. Dlatego ważne jest też regularne mycie rąk podczas pielęgnacji maluszka! Wiele z Was myśli pewnie: „Kto tak naprawdę myje tak często ręce?” Przypomnij sobie pierwsze tygodnie z pierwszym dzieckiem w domu – oto odpowiedź.

Z doświadczenia wiem, że w czasie pierwszych dni i miesięcy z noworodkiem każdy gość w naszym domu musiał chociaż raz umyć ręce – nie ważne czy dotykał Gabi lub Miśkę, czy była to ciocia na szybką kawę, czy koleżanka, by pogratulować i przywitać maleństwo. Każdej osobie w naszym domu delikatnie lub konkretnie sugerowaliśmy, by umyła ręce.

 

 

JEDZENIE I CZYSTOŚĆ – DA SIĘ POŁĄCZYĆ?

Na początku mamy w domu noworodka, na którego dmuchamy i chuchamy. Mija kilka miesięcy, zaczynamy rozszerzanie diety, teraz bardzo modne jest BLW, które polega na tym, że dziecko wszystko je samodzielnie – albo i nie je, bo nie potrafi jeszcze precyzyjnie trafić jedzeniem do buźki. Efekt? Jedzenie jest wszędzie, na stoliku, podłodze, ścianie a może i nawet suficie tylko tego nie zauważamy. Kolejna kontrowersja, bo przecież: „Moje dziecko od razu ładnie jadło, nie bałaganiło i wszystko mu smakowało”. Ale drogie mamy, w BLW właśnie chodzi o to, żeby dziecko samo decydowało, co chce jeść, ile chce jeść, musi sprawdzić w rączce, co można z tym zrobić, czy łatwo to rozgnieść, czy szybko upada na podłogę i czy lepiej smakuje w formie stałej czy rozgniecionej. Bobas Lubi Wybór – mama musi polubić to sprzątać.

 

 

Efektem sposobu rozszerzania diety według BLW jest zainteresowanie dziecka jedzeniem. Znacie tak zwane niejadki? Mimo, że nie znają jakiegoś smaku i tak nie chcą go spróbować. Może problem był kiedyś w nas – rodzicach? Nieważne, nadróbmy ten stracony czas, dajmy dziecku różne propozycje smaków, zapachów i konsystencji. Gwarantuję, że ciekawość dziecka zwycięży, a radość w oczach będzie nie do opisania. Czasami trzeba się trochę ugiąć – dać dziecku swobodę działania. Nie ważne, że w trakcie gotowania cała kuchnia będzie wyglądała jakby przed chwilą wybuchła tam bomba! Takie chwile nasze maleństwo będzie pamiętać przez bardzo długo!

Widzieliście w telewizji programy, w których 12-letnie dziecko gotuje potrawy, o jakich Wy nie słyszeliście nigdy w życiu? Skąd to się wzięło, przecież takie dzieci nie dość, że narobią bałaganu to spalą cały dom! A może by tak poprosić o pomoc w obieraniu warzyw, owoców, w doprawianiu obiadu? Zacznijmy od małych zadań, a po wspólnym gotowaniu można wspólnie posprzątać.

 

 

NIE – IDEALNA MAMA

Lubię mieć wszystko pod kontrolą. Wszystko na swoim miejscu. Czysto w domu, zabawki ładnie poukładanie w pokoju dziewczynek. Też tak macie? To nic złego! Lubimy mieć wpływ na nasze otoczenie, a w czystości łatwiej funkcjonować. Czystość daje nam poczucie bezpieczeństwa, a ogólny ład – spokój. Dziecko natomiast wprowadza dużo chaosu w życie rodzica – jest nieprzewidywalne, a co najgorsze: często lubi się pobrudzić! Nie znam dzieci, które są idealnie czyste przez cały dzień. Kiedyś bardzo obawiałam się każdej plamy, czuwałam, by maleństwo podczas posiłku idealnie trafiało z jedzeniem do buzi – lub sama je wyręczałam i karmiłam. Jednak to na dłuższą metę nic nie daje. Dając dziecku swobodę w działaniu pozwalamy mu się rozwijać, uczyć nowych umiejętności. W taki sposób powstają zainteresowania, upodobania.

Dajmy dzieciom więcej swobody, pozwólmy im ubrudzić się, powąchać okoliczne kwiatki, zerwać listki podczas spaceru, wyrobić ciasto w kuchni czy spróbować truskawkę prosto z krzaka. Bakterie były, są i będą, tego nie unikniemy. Brudne ręce i buzie? Zdarza się, ale co za problem je umyć?

 

 

DOMOWE ZWIERZĘTA

Osobiście nie mamy żadnego zwierzątka w domu, ale u dziadka dziewczynek są dwa psy i to niemałe! Ze względów bezpieczeństwa dziewczynki się z nim nie bawią, lecz wszystko nadrabiają w czasie spacerów. Mały kotek albo piesek? „Mamo, proszę weźmy go” i kotek zaraz jest głaskany i obściskiwany. A przecież takie zwierzęta mają pchły, kleszcze i w dodatku często nieprzyjemnie pachną. Jak to się dzieje, że dzieci tak je uwielbiają? Po pierwsze jest to miłość bezgraniczna, a nasze dziewczynki mają aktualnie hopla na punkcie kotków. Dzień bez kotka na spacerze – dniem straconym!

Największą radość ma Miśka, gdy widzi kota chodzącego po płocie sąsiada, a Gabi oczywiście, gdy może do niego podbiec i pogłaskać. Szczęście w oczach dzieci widać na odległość! A co z tymi chorobami i zarazkami, które mają w sobie? Znajomy pediatra kiedyś powiedział słowa, które zapadły mi w pamięć: „Jeśli nie mamy nawet minimalnego kontaktu z potencjalną bakterią, infekcją czy drobnoustrojem, nigdy się nie uodpornimy.” Dlatego nawet gdy widzę brudnego kotka i Miśkę, która do niego podchodzi tłumaczę sobie, że w ten sposób dbam o odporność dziecka.

 

 

Wiecie, jak u nas wygląda ekstremalny poziom budowania odporności u dziewczynek? Właśnie w ten sposób, że dziecko głaszcze, przytula albo całuje zwierzaka. To było kiedyś nie do pomyślenia przeze mnie! Ale w takich momentach trzeba sobie przypomnieć swoje dzieciństwo i swoje zwierzaki. Taki „buziak” od pieska czy kotka był największym dowodem uznania przez zwierzaka, prawda? To uczy miłości i szacunku do zwierząt. A po przytulankach z kotkiem wystarczy iść umyć polizaną z miłości buzię i ręce, bo innej recepty na szczęście nie ma. To, na co pozwolimy małemu dziecku, będzie miało odzwierciedlenie w przyszłości.

 

 

ZABAWY W OGRODZIE I NA PLACU ZABAW

W domowym ogródku pozornie nic nam nie grozi, bo znamy teren, a wszystkie zabawki są nasze, ale co z dziećmi bawiącymi się na publicznych placach zabaw? Robi się ciepło i place zabaw są wręcz oblegane przez gromadki dzieci. Wszyscy bawią się w tej samej piaskownicy z tym samym piaskiem (podobno na niektórych placach zabaw zlikwidowano piaskownice ze względu na brud i bakterie właśnie). Niby problem rozwiązany, ale z wielką szkodą dla dzieci, które uwielbiają robić babki z piasku!

Kolejne bakterie są nie daleko. Wspinanie się po drabinkach i linach – przecież dotykają tego setki dzieci dziennie. Nikomu to nie przeszkadza, a przeszkadza plama na bluzce po obiedzie? Dziecko łatwiej wykąpać niż wywabić plamę po buraczkach czy marchewce. Dlaczego pozwalacie bawić się dzieciom z innymi obcymi dziećmi? Nie wiecie czy nie są na coś chore, czy to rana na kolanie się już zagoiła, czy jest w niej nadal pełno bakterii, bo powstała 5 minut temu. Na podwórku za domem jest dokładnie tak samo. Nie powstrzymacie kota sąsiadów przed wejściem na waszą posesję. Co gorsza – przed załatwieniem się w piaskownicy dzieci… Tak brzmi to okropnie, niestety prawdziwie. Istnieją oczywiście piaskownice sezonowe, plastikowe z zamykaną pokrywą.

A co z basenem na ogródku w porze obiadowej? Miała się nagrzewać woda przez ten czas, gdy jemy obiad. Jak to się stało, że coś dziwnego pływa po powierzchni? Czy to brud? Tak, to właśnie brud! Ale jaki i skąd? Zaraz zwariuję!

 

 

NIE TAKA SMUTNA RZECZYWISTOŚĆ

Muszę i chcę wam się do czegoś przyznać. Moje dzieci mogą być brudne! Mogą mieć poplamione sukienki, brudne buciki, czarne ręce i buzie. Pozwalam im na to, mam z tego satysfakcję i cieszy mnie to, że są brudne i szczęśliwe! Największą radość sprawia mi widok zadowolonych dziewczynek, które razem odkrywają świat.

Od zawsze bałam się widoku siniaka czy otwartej rany, która wymaga natychmiastowego plasterka z postacią z bajki. Bo przecież jak dziecko ma się nauczyć, że na drzewo się tak wysoko nie wchodzi, jeśli z niego nie spadnie i nie rozedrze ulubionej koszulki zaczepiając o gałąź? Skąd ma wiedzieć, że trzeba umyć ręce przed obiadem, jeśli nie pobrudzi ich do tego stopnia, że piasek nasypie im się do zupy? W jaki sposób ma dowiedzieć się, że trzeba się kąpać i myć, jeśli nie będzie błagało cały dzień po ogrodzie bez butów, wskakując co chwila do basenu, po czym założy białą suknię księżniczki, której nie będzie dało się doprać? Jak ma doprawić sobie posiłek do smaku, jeśli nie zna smaków?

 

 

BRUDNE = SZCZĘŚLIWE DZIECKO

Pozwalam na to, aby Gabi i Miśka były szczęśliwe i brudne – albo brudne i szczęśliwe, bo mam wrażenie, że w tym wieku właśnie poziom ubrudzenia się jest wyznacznikiem szczęścia u dziecka. Udostępniam im świat jaki znam ja i Kuba. Podczas koszenia trawy, mogą się na nią rzucać – mimo, że jest zielona i brudna. Podczas smarowania łańcucha przed wycieczką rowerową mogą pomóc tatusiowi, brudząc paluszki w smarze. Kiedy Kuba przesadza kwiatki lub sadzi nowe rośliny w ogrodzie, robi to razem z dziećmi krok po kroku. Nie raz znalazłam kamyczki z ogródka całe w piasku i ziemię w butach dzieci, a nawet w ulubionej torebce Gabi. Pozwalam im na to, by uczyły się świata same. Pozwalam im na budowanie nowych umiejętności. Mam wszystko pod kontrolą wtedy, gdy wiem, że nie robią czegoś za moimi plecami, w ukryciu, ale legalnie z mamą i tatą, bo wiedzą, że mogą.

 

 

Mimo tych niedopranych ubrań, zniszczonych koszulek i butów, przychodzi dzień kiedy chcą wyglądać ślicznie, czysto, pachnąco, z lokami lub zaplecionymi warkoczami. Najlepsze jest to, że wszystko o czym wspomniałam jest normalne. Każdy z nas tak robi, tylko nie każdy o tym mówi.

 

 

W kwestii „brudu”, morusania, glajdy, błotka i temu podobnych w życiu dziecka, tak samo jak w każdym innym aspekcie jego wychowania – nie zakazujemy, pozwalamy ale wspieramy, pomagamy, dbamy, wskazujemy kierunek, wyrabiamy dobre, pożądane nawyki. Hasło: „Do łazienki i myjemy rączki!” brzmiało u nas kilka dobrych lat, kiedy Gabi była jeszcze sama, dziś ona robi to odruchowo – po przedszkolu, podwórku, po malowaniu farbkami na stole, idzie do umywalki i myje łapki. Ostatnio wręcz z wielką chęcią myje rączki, bo uwielbia zapach Baby Dove Emulsji do mycia ciała i włosów. Ja lubię są za to, że jest hipoalergiczna, nie powoduje łzawienia, nadaje się zarówno do mycia rąk, całego ciała i włosów dla wrażliwej skóry, delikatnie oczyszcza skórę dziecka pozostawiając ją miękką i nawilżoną. Z Misią sprawę mamy załatwioną, bo będąc młodszą siostrą zapatrzoną tę starszą, kopiuje niemal każde jej zachowanie 🙂 . I Miśka uwielbia myć rączki! Potrafi dopominać się sama o to nawet kilkanaście razy w ciągu dnia.

 

 

Nie ma żadnego znaczenia czy to chłopiec czy dziewczynka, czy ma 2, 6 czy 12 lat. Każdy przechodzi w życiu taki okres nie buntu a okres brudu. Bo brudne dziecko to szczęśliwe dziecko! My jako rodzice nie wstydźmy się tego, nie zabraniajmy. Wręcz przeciwnie, zachęcajmy i wspierajmy nasze pociechy. Efekty zobaczycie bardzo szybko. Bliskość, wdzięczność, radość i spełnienie. Kiedyś dzieci Wam, NAM, za to podziękują.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.