Strefa komfortu i związany z nią dyskomfort. Geneza hejtu?

To bardzo popularne ostatnio stwierdzenie – wyjść poza własną strefę komfortu.

Płynie ono na fali popularności wraz z widocznym odwrotem od kultury korpo, jaką znamy z lat 90 i początków 2000. Nie ma już wow! na białe kołnierzyki a dzielnice biurowców to po prostu mordory. Ale nie o tym. O łamaniu strefy komfortu mówią ci, którzy chcą zrobić COŚ. Innego, ambitnego, rozwojowego – bo, by o tym dużym CZYMŚ myśleć, nie można stać w miejscu, choć ono takie komfortowe.  Dziś o granicy przełamywania strefy komfortu – tej zupełnie pierwszej – w głowie.

Co jest pierwszym krokiem do wyjścia poza nią? Uświadomienie sobie, że tkwisz w takiej „komfortowej” sytuacji. A następnie odczucie dyskomfortu z takiego stanu rzeczy! A kiedy to odczujesz ten dyskomfort? A, no wtedy, gdy zobaczysz, że poza granicą twojej bezpiecznej, ustanowionej już enklawy, jest coś jeszcze. Kiedy ktoś ci to pokaże, kiedy coś cię zainspiruje… Kiedy poczujesz, że chcesz coś zmienić. I dyskomfort ten pewnie będzie ci doskwierał dopóki chcesz nie zamienisz na możesz.

Kiedy napotykasz coś nowego, awangardowego i to do ciebie trafi, i przemówi, to jest OK. Ale czasami jest tak, że pomyślisz i/lub napiszesz: nie znasz się, nie zgadzam się z tobą, głupoty piszesz, gdzie ty żyjesz, no chyba ty, ale masz dziwne poglądy… i tak dalej. W takiej lub mniej okrzesanej formie to napiszesz, czasem w formie osobistego przytyku. Można to łatwo nazwać wówczas, tę nieokrzesaną formę, hejtem. Jednak nie wszystko nim jest. Czasem geneza tego hejtu jest o tyle głębsza, co oczywista.

Czy często taka opinia, to nie jest ostatnia próba obrony tej strefy komfortu, tego osiągniętego statusu quo? Czy nie jest tak, że miast czerpać inspirację i sięgać po coś nowego, to, nie do końca coś rozumiejąc, czując, że to nie „twoje”, reagujesz agresją, atakiem, przytykiem? Czy to nie jest ten moment właśnie, kiedy ktoś/coś naruszy twoje constans a ty – jeszcze nie wiesz na pewno, ale już czujesz, że to może być początek zmian – najpierw w twojej głowie, potem w otoczeniu, w życiu. I pewnie się trochę boisz, bo to normalne, że co nieznane wywołuje strach ale w połączeniu z ignorancją, wobec tego nieznanego, właśnie atak i agresję.

Ale! Zanim zareagujesz najprościej – negatywem – daj sobie moment, niech ten moment trwa i tydzień, albo miesiąc. I pomyśl, czy rzeczywiście się nie zgadzasz i nie rozumiesz, czy po prostu to – owa opinia, fakt, punkt widzenia, styl, które właśnie cię uderzają – jest /póki co/ poza twoją strefą komfortu i źle z tym się czujesz. Jeśli tak właśnie jest, to wyjdź poza nią, zrób krok do przodu i poczuj się zainspirowany a nie zaatakowany.


O co mi chodzi?

Jakiś czas temu na naszym blogu wyłączyliśmy moderację komentarzy. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, że w tym okresie – już ponad dwa miesiące, nie musieliśmy usunąć ANI JEDNEGO komentarza! Ani jednego hejtu, ani jednej głupiej, bzdurnej czy złośliwej wypowiedzi!

A w tym czasie na blogu pojawiły się najróżniejsze wpisy! Takie, które mogły być uznane za mocne/kontrowersyjne/głupie/proste/nieznaczące/komercyjne/tabu…

I o to właśnie chodzi, o take społeczność walczyłe! Dojrzałą, gotową na zmiany, mądrą, otwartą, z szerokim polem widzenia.

Inspirujcie się, rozumiejcie, czerpcie! Jest pięknie! Dziękujemy!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.