Czy jeden facet może myśleć identycznie jak 99% kobiet?

Mężczyzna i prace domowe

Dobra, nazwijcie mnie jak chcecie: pantoflarzem, babą, zniewieściałym czy jak Wam tam pasuje!

 

Ale taka jest prawda, że uwielbiam towarzystwo kobiet! I to nie w sensie takiego męskiego otaczania się płcią piękną. Po prostu czuję ogromną nić porozumienia z nimi, z dziewuchami.

 

 

MÓJ KOBIECY ŚWIAT

Zawsze w mieszanym towarzystwie wolę stanąć w grupie babeczek. I pogadać na te ich tematy, niż udawać w kółku z facetami, że się znam na piłce nożnej, wiosennej kolejce naszej ligi czy ostatnich transferach w lidze mistrzów. No bo się nie znam. Znam się na motoryzacji i fotografii, ale akurat zadziwiająco wielu innych facetów z kolei nie ma o tym pojęcia, więc nie ma o czym gadać 🙂  Stąd niezwykle cenię sobie świat bab.

Kobiecy świat to moja codzienność. W dwojaki sposób: siłą rzeczy otaczam się kobietami (mam dwie córki, z natury rzeczy też żonę). Ale i tak życiowo, technicznie. Od rana do wieczora, zajmują mnie w domu żeńskie tematy. Wyprawiam dziecko do przedszkola, ubieram, plotę warkocz, ogarniam kuchnię, zmywarkę, jadę po zakupy – wszelkie. Dla relaksu w ciągu dnia poodkurzam. A kiedy mnie najdzie ochota, bo słońce bardziej przyświeci to zdejmuję, piorę i prasuję zasłony i firany. Jestem typem, który dzień cały „lata na ścierce”. Gdzie nie zobaczę potrzeby, tam już jestem z wilgotną mikrofibrą i działam przeciwko smugom, plamom, kurzowi, zaciekom!!!

 

 

Zresztą ułameczek tego widzicie na naszym Instagram Stories, bo Marii zdarza się mnie złapać w kadr podczas rutynowych działań kura domowego. Praniem zajmuję się regularnie, ale tu dzielimy się z Marią po połowie. Bo mamy różne filozofie 😉 robienia prania. Ja robię wszystko w jeden dzień. Nawet 7 wsadów i potem mamy stertę do suszarki. A z niej do prasowania, za to Maria rozkłada to nawet na 5 dni i powoli sukcesywnie załatwia każdy z etapów. Nie rozumiem tej idei, bo nie ma tego co lubię najbardziej: natychmiastowego efektu pustego brudnika! 😀

Wiecie – coś jak „opróżnij kosz” na pulpicie komputera – klik i jest! A nie jakieś robienie sezonowych porządków na raty.

 

PASKA PASJA

Po prostu to lubię. Powtarzam, że trzeba mieć w życiu pasje. Moją pasją jest dom. Dom jako rodzina, wychowanie dzieci, ciepło, wspólny czas, ale i to drugie praktyczne rozumienie domu jako miejsca. Dlaczego pasją moją miałoby być szarganie swoich emocji patrząc jak obcych 22 facetów bije się o piłkę? A ważne to jest tylko dlatego, że mają koszulki w takich, a nie innych barwach i miałbym na to przegibać lekko licząc 2 godziny dnia, kiedy w tym czasie można zrobić tak wiele dla domu. A skąd to mam?

 

 

Nie wiem. A może wiem… Szukałbym tego ziarna zasianego w wychowaniu. I znowu kobieta: mama. Mama, która od zawsze angażowała mnie. Angażowała, czyli zachęcała, a nie zmuszała czy usilnie prosiła do zrobienia z nią czegoś w domu. I tak już w podstawówce umiałem ugotować obiad dla całej rodziny. W weekendy dla zabawy piekłem placki, latem z mamą pracowałem w ogródku, po szkole w domu sam wyciągałem odkurzacz, by było czysto kiedy mama wróci z pracy. Codziennie paliłem w piecu. A podczas obowiązkowego mycia naczyń wieczorem zawsze poleciało mi się ze ściereczką po całej kuchni. I gazówka była lśniąca, nie wspominając o szafkach obok niej. A mama? Wniebowzięta!

 

NASZE POCZĄTKI

Czym skorupka za młodu… Kiedy zacząłem spotykać się z Marią, wiem, że urzekło ją właśnie to, że mam tak zadbane mieszkanie. Nie wierzyła, że mam tak zawsze. A nie jest to tylko akcja „dziewczyna przyjeżdża, trzeba ogarnąć”. Potrafiłem po pracy, z której wówczas wracałem o 18:00. Po lekkim odpoczynku i posiłku, około godziny 20:00 wziąć się za porządki, jeśli uznałem, że nie czuję się dobrze w mieszkaniu, bo jakoś za brudno. I czasem zeszło mi do drugiej w nocy, kiedy od małego przetarcia lustra w łazience zrobił się gruntowny remanent w garderobie. Po drodze z czyszczeniem piekarnika, łazienką na błysk i mopowaniem całej podłogi.

 

 

Rozumiem i czuję naturę kobiet w aspekcie bycia panią domu, ale też w tej głębszej sferze – natury emocji, potrzeb. Ostatnio po jednym ze spotkań towarzyskich Maria przyznała, że jedna z jej koleżanek zapytała ją ukradkiem, czy Maria wiedziała poznając mnie, że będę taki rodzinny, opiekuńczy, że będę takim czułym i bliskim tatą dla córek. Czyli to widać! A takie sygnały to nie pojedynczy przypadek – to nawet kilkadziesiąt wiadomości prywatnych, jakie do nas wysyłacie, gdy Maria pokaże mnie na Instagramie w jakiejś typowo domowej, zdawałoby się babskiej sytuacji, a tu cyk, Kuburek leci na miotle, albo pralkę nastawia na program: „MA BYĆ IDEALNIE CZYSTE I PIĘKNIE PACHNĄCE, BO TO DLA MOICH DZIEWCZYN!”

 

MOJA SYMBIOZA

Można powiedzieć więc, że żyję w pełnej symbiozie zarówno z pojedynczymi kobietami, które spotykam w życiu, jak i z całym ich światem i ekosystemem, postrzeganiem rzeczywistości, uczuciami, odczuciami, potrzebami. Więc kiedy dziś, gdzieś 99% pań mówi, że coś jest dobre, wiecie, że dziewięćdziesiąt pań na sto coś potwierdza, stoi mocno na jakiejś pozycji, jednoznacznie wyraża jakiś pogląd to ja już czuję, że się z tym zgodzę. Ostatnio 99% babeczek potwierdziło czystość prania z Surf*. Noooo, to nie jest w kij dmuchał, tylko jakaś jedna ze stu była innego zdania? Naprawdę, taka zgodność wśród płci żeńskiej? Zanim bezkrytycznie się z tym zgodzę, myślę sobie: sprawdzę. I sprawdziłem!

 

 

Żel piorący Tropical Lily&Ylang Ylang to produkt do prania kolorowych ubrań. Wystarczy jedna nakrętka na całe pranie, a Twoje ubrania będą nie tylko perfekcyjnie czyste, ale również pachnące. Żel Surf działa w temperaturze od 40 °C, nadaje ubraniom kwiatowy zapach lilii i kwiatów Ylang Ylang. Czym ten produkt różni się od znanych na rynku płynów do prania? Przede wszystkim jest bardziej skoncentrowany, co przyczynia się do jego większej wydajności. Z 1 litra żelu można wykonać aż 20 prań a z 3 litrów aż 60!

 

 

KUR DOMOWY – TO JA

Jako tenże wzorowy kur domowy dbam szczególnie o wygląd córek, w końcu to ja codziennie prowadzę Gabi do przedszkola. Nie mogę pozwolić sobie na żadną wtopę! Codziennie świeże ubranie, schludny fryz i uśmiech na buzi – w innym stanie nie wyjdziemy z domu i już! A mając na uwadze, że żona moja, Maria, ma takie swoje jedno hasło przewodnie: „O nieeeee, z pomidora! Z pomidora nie schodzą!!!” przy czym w miejsce pomidora wstawcie cokolwiek: trawa, borówka, farbki, jabłko, herbata, błoto… no wszystko. Maria po prostu widząc plamę, widzi to czarno – nie zejdzie i już, ciuchy do wywalenia i to moja wina, bo pozwalam się pobrudzić dziecku. I ile ja się zawsze natłumaczę, że to już nie czasy prania w rzece, tarą i piaskiem z dna, że dziś żel czy kapsułki nie z takimi problemami sobie radzą, w naszym domu wiem tylko ja. Na szczęście Maria widzi też, że z pralki i suszarki wyciągam idealnie czyste i pachnące ciuchy dziewczyn.

 

 

I znów kur domowy górą! Znów zaskoczył płeć piękną, tak prostą rzeczą. Znów wiedział, jak odpowiedzieć na troski i potrzeby Pań. Tak to on, SuperKur!

 

 

  • *źródło: Wyniki ankiety przeprowadzonej na serwisie Polki.pl na grupie 141 kobiet w terminie od 23.02.2018 do 04.03.2018

 

Partnerem wpisu jest producent marki Surf

 

Spodobał Ci się mój wpis?

Wpadnij na INSTAGRAM OCZEKUJAC

 

 

oraz na FACEBOOK OCZEKUJAC 

 

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.