Nasze dziecko chodzi – to żadna nowość, w końcu ma już prawie dwa lata, a chodzi od 16. miesiąca życia – wcześniej dużo raczkowała. Gabi lubiła chodzić, długo spacerować i czerpała przyjemność z odkrywania świata na własnych stópkach. Ale tydzień temu coś się zmieniło…
Spis treści
Dobra babcia nie jest zła
Ostatnio musieliśmy wyjechać do Warszawy na parę dni i w tym czasie Gabi została z babcią w domu. I my, i one spędziły razem świetnie czas, ale po naszym powrocie coś się zmieniło. Otóż Gabi od dawna nie jeździła na spacery wózkiem. Owszem, wózek stoi na korytarzu, ale nasze dziecko nudziło się w wózku i wcześniej preferowało jeżdżenie rowerkiem (który po 8 miesiącach użytkowania się popsuł), ale ostatnimi czasy nawet rowerkiem nie chciała jeździć, bo wolała chodzić pieszo a rowerek pchała lub szła obok niego. Kiedy rowerek odszedł do krainy szczęśliwych rowerków Gabi z chęcią i przyjemnością odkrywała każdy chodnik, trawę, plac zabaw na własnych stópkach – długość spaceru oczywiście zawsze była dostosowana do dziecka. Dziecko, które chodzi pieszo na spacery wymaga dużo więcej uwagi i kontroli (wiadomo samochody, napotykane robaczki, kwiatki, pieski, które trzeba wnikliwie obejrzeć itd.), ale jeśli taka była wola Gabi, by iść samodzielnie na spacer, to nikt jej tego nie bronił.
Małe dziecko nie może tyle chodzić!
Po powrocie z Warszawy okazało się, że Gabi na nowo pokochała jazdę wózkiem a od mojej mamy dowiedziałam się, że dziecko do trzeciego roku życia nie powinno samodzielnie chodzić na spacery, bo będzie miało w przyszłości problem z biodrami, maź stawowa może się wytrzeć i taka praktyka, jaką wcześniej stosowaliśmy może być szkodliwa dla dziecka. Ja, jako młoda mama przyjęłam tę informację ze strachem – nie chcę przecież, aby spacery doprowadziły w przyszłości do problemów z biodrami. Na „do widzenia” nie tylko my, ale całe nasze otoczenie otrzymało instrukcję od mojej mamy, że Gabi teraz ma jeździć tylko i wyłącznie w wózku na spacery i przyjęliśmy je z pokorą.
Specjalista prawdę powie
Postanowiłam skonsultować zalecenia mamy ze specjalistą kinezyterapii. Dziś zadzwoniłam do Magdy Kolańskiej i dowiedziałam się, że:
- każde dziecko samo ogłasza rodzicom swoją gotowość do spacerowania i jeśli nie chce jeździć wózkiem czy rowerkiem na spacery (a tak było w naszym przypadku) to należy nie zabraniać dziecku chodzić pieszo,
- dziecko wie, jaki dystans może pokonać pieszo i jeśli nie płacze, nie woła „apa” (czyli, że chce aby je wzięto na ręce) to znaczy, że może samodzielnie iść,
- dziecko, które jeździło w wózku, następnie zrezygnowało z wózka, by samodzielnie chodzić, ale znowu zachęcono je, by nim jeździło, zawsze wybierze jazdę wózkiem a nie samodzielny spacer,
- nie należy zabraniać dziecku jeżdżenia w wózku – trzeba poczekać, aż minie fascynacja oglądania świata z perspektywy wózka i znowu zacznie się chęć oglądania świata z perspektywy chodzenia,
- nieprawdą jest, że chodzenie może zaszkodzić dziecku w tak młodym wieku – szkodliwe jest na siłę sadzanie dziecka i zabranianie mu chodzenia.
Głupie pytania i jedna odpowiedź
Długo zastanawiałam się, czy rady mojej mamy są dobre, czy ja, obserwując dziecko i widząc, że dobrze sobie radzi spacerując na własnych nogach popełniłam błąd, czy dziecko do trzeciego roku życia powinno jak najwięcej czasu spędzić w wózku a nie na własnych nogach? Pytania same mnożyły się w mojej głowie, a ja nie wiedziałam, co mam myśleć. Na szczęście specjaliści są obok nas i dziś już wiem. Teraz spokojnie będę obserwować dziecko i czekać na moment, kiedy znowu nie będzie chciała być wsadzona do wózka i z domu na spacer wyjdzie na własnych nóżkach 🙂
A teraz odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie od paru dni. Droga mamo, drogi tato, babciu, ciociu, opiekunko, wiesz ile może chodzić dwulatek podczas spaceru? Tyle, ile chce!