Złote liście, kasztany, dynie i… bolące gardełka. Nadeszła jesień!

 

Część z Was z pewnością otrzymała już od swoich dzieci przedszkolne lub szkolne arcydzieła, które nawiązują do jesieni – rysunki, ludziki z kasztanów, odbicia pięknych liści.

 

 

Jednak wiem, że są i tacy, którzy nie mają czego włożyć do pudełka z pamiątkami, ponieważ po powrocie do placówek ich dzieci błyskawicznie złapały infekcje. Jeśli jesteś w tej grupie – koniecznie przeczytaj.

 

 

Jesień może być naprawdę fajna!

Jakie jest Wasze podejście do jesieni? Lubicie, akceptujecie jako coś, co być musi, kochacie, a może szczerze nienawidzicie? My z Kuburkiem po prostu ją lubimy. Nie ma w nas wielkiej miłości do tej pory roku (lato – to jest to!), ale zdecydowanie potrafimy znaleźć w niej plusy. Do naszych ulubionych jesiennych aktywności należą:

 

  • Jesienne szaleństwa z liśćmi

Tak klasycznie – Kuba grabi, dzieci wpadają w sterty liści. Oczywiście za każdym razem, co roku, mój mąż udaje wielce oburzonego, że maluchy zepsuły mu efekty pracy ?. To nasz coroczny, cudowny zwyczaj. Oczywiście nie trwa to w nieskończoność – gdzieś po pół godzince zabawy dzieciaki wracają do domu, a Kuba… no cóż, do grabienia ?. Dlatego on woli jak wyszaleją się w lesie 😀 .

 

 

  • Szukanie skarbów

Wnikliwi obserwatorzy naszego bloga z pewnością zauważyli, że przepadam za zmianami we wnętrzach (czy wspominałam, że szykuje się remont? ?). Dlatego gdy tylko zbliża się jesień, zabieram dzieciaki na „szukanie skarbów”, czyli wszystkiego, czym można udekorować wnętrze. Na przykład z liści i jarzębiny można zrobić piękne, jesienne wianki albo bukiety.

 

 

  • Malowanie szyszek

To prosta zabawa, przy której można wykorzystać wszystkie dekoracyjne resztki znajdujące się w szufladach dziewczynek. Szyszki najpierw się maluje, a potem dekoruje brokatem, koralikami i cekinami. Takie dekoracje stoją w pokoju dzieci aż do grudnia.

 

 

A co, gdy infekcja przeszkadza w zabawie?

Oczywiście nawet najlepsze pomysły i największy zapał do zabawy schodzą na dalszy plan, gdy pojawia się ból gardła – niechybna zapowiedź jesiennej infekcji. Gdybym miała wymienić jedną rzecz, której nie lubię w jesieni, to nie byłyby to krótsze dni, chłód czy brak słońca, ale właśnie notoryczne, uporczywe przeziębienia.

 

 

Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że statystycznie dzieci łapią takie infekcje aż 8 (!) razy w roku. Pewnie zazwyczaj dzieje się to właśnie jesienią, gdy maluchy zaczynają „wymieniać się” drobnoustrojami, a pogoda też jakoś nie sprzyja zdrowiu.

 

 

I teraz pytanie – czy trzeba się z tym pogodzić? W pewnym stopniu tak – nie wszystkiemu jesteśmy w stanie zaradzić, czasem nawet po prostu musi skończyć się antybiotykiem. Ale w wielu przypadkach można zareagować od razu, gdy dziecko zaczyna boleć gardło, dzięki czemu zmniejsza się ryzyko, że infekcja się rozwinie, a i dziecko czuje się lepiej.

 

 

Kiedy nasze dzieci coś dopada, podajemy im junior-angin. Przede wszystkim cenimy go za naturalny skład (porost islandzki, malwa, witamina B5 i C) i wszechstronne działanie. Jeśli nie znacie jeszcze tego produktu, to od razu wyjaśnię, że działa on osłaniająco, przeciwkaszlowo, wykrztuśnie, przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie i gojąco – czyli po prostu kompleksowo łagodzi dolegliwości związane z infekcją.

 

 

Jednak działanie to nie jedyna zaleta junior-angin. Lubimy go również za różnorodność postaci podania. W naszym domu wykorzystujemy ją w następujący sposób:

 

  • Gabi – junior-angin w postaci tabletek

Gabi jest już prawie nastolatką, dlatego podanie „syropku” byłoby dla niej niemal obrazą ?. Jednocześnie nie jest jeszcze dorosła, więc ceni sobie słodki smak. Podajemy jej zatem tabletki junior-angin (od 4. roku życia). Nawilżają błonę śluzową i dodatkowo chronią przed atakiem drobnoustrojów.

 

 

  • Miśka – junior-angin w postaci lizaków

Miśka jest jeszcze mała, dlatego nęci ją i kusi wszystko, co związane ze słodyczami. Na widok lizaka junior-angin aż świecą się jej oczy ?. Dla mnie to idealne rozwiązanie, bo nie muszę prosić o zażycie lekarstwa, przekonywać, przekupywać. Wiecie, jak to bywa ?. Lizaki można podawać dzieciom już od 3. roku życia.

 

  • Kornel – junior-angin w postaci syropu

Kornel przyzwyczajony jest do syropków, więc na taką postać leku patrzy najbardziej łaskawym okiem. Otrzymuje syrop o smaku czereśniowym. Oczywiście choć wszystkie produkty junior-angin mają akceptowalny dla dzieci smak, żaden nie zawiera cukru, alkoholu, sztucznych barwników, glutenu czy laktozy.

 

 

Jesień nie musi być zła!

Być może nie przepadacie za jesienią i to właśnie dlatego, że Wasze dzieci często łapią o tej porze roku infekcje. Jeśli tak, to pamiętajcie, że nie jesteście zupełnie bezradni. Sięgnijcie po junior-angin, a potem po kasztany, liście i jarzębinę. Taką jesień naprawdę polubicie ?.

 

Partnerem artykułu jest MCM Klosterfrau Healthcare Sp zo.o. (marka juniorangin).

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.