Mama i noworodek w domu

Jestem!!! W domu! Szczęśliwa, zadowolona i z Moją Małą Foczką!!! I piszę do Was!

Aktualnie jesteśmy po wieczornej kąpieli. Mój Mąż (Jakub, który tak dzielnie mnie zastępował i na pewno nie zniknie z bloga) teraz tuli Gabrysię do snu. Wiem, mam niesamowite szczęście, że mogę na niego liczyć – może powinnam go sklonować? 😉 Gabi ma szczęście, że ją Tatuś usypia, bo ja po całym dniu z Córcią padam z nóg a usypianie to dopiero wyzwanie! 😉

Bardzo dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, otuchy i dobre rady od Was wszystkich! Podczas naszego tygodniowego pobytu w szpitalu co dzień miałam przekazywane świeże informacje. Niestety byłam na tyle zmęczona i wyczerpana, że dopiero dzisiaj usiadłam przed komputerem i mam parę minut dla siebie. Myślałam o Was od pierwszego dnia pobytu w domu 🙂 Jednak Gabi jest na tyle wymagającym dzieckiem, że nie mogłam wcześniej napisać.

Opis porodu już znacie – a  jeśli nie to jest do poczytania we wpisie pod tytułem Akcja 06.08.12

Dla mnie wszystko działo się tak szybko, że nawet teraz, jak myślę o mojej akcji porodowej to nie chce mi się wierzyć, że tak to wszystko się potoczyło! Urodzić po 2 godzinach od pierwszych skurczów? Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że tak będzie. Na szczęście (nawet nie byłam w stanie sobie tego wymarzyć) Mój Ginio był tej nocy na dyżurze w szpitalu w Lesznie i kiedy go zobaczyłam byłam już spokojna i pewna, że wszystko będzie dobrze. Kiedy zobaczyłam Kasie Szeibe wiedziałam, że jestem w dobrych rękach. Dodatkowo Ewa Bukiewicz (super kobieta, z którą Jakub spędził czas, kiedy ja leżałam na sali operacyjnej podczas cesarskiego cięcia) i Anna Strojnowska (miła, ciepła, świetna Pani Doktor), która pierwsza mnie badała i zadecydowała o cesarce.

Później wszystko było jak w filmie: przewieźli mnie na sale operacyjną. Anestezjolog, Pan Bartosz spytał ile mam lat i jaka jest moja aktualna waga. Z tego całego wrażenia powiedziałam, że mam 20 lat i ważę 50 kg!  (dla przypomnienia: mam 30 lat i ważyłam 70 kg). Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że nie urodzę Gabi siłami natury. Czy jest mi przykro z tego powodu? Trochę, ale tak musiało być. Teraz Gabi jest już z nami i tylko to się liczy!

Z całego tygodniowego pobytu WSZ i opieki tam jestem bardzo zadowolona. Wczoraj dowiedziałam się, że koleżanka, która miała ten sam termin porodu, co ja (04-08-12) urodziła 12 sierpnia br. w szpitalu w Rawiczu. Podobno jest tak pocięta, że do dzisiaj (5 dni po porodzie) nie może się ruszyć i chodzić! Ja już wcześniej wiedziałam, że Rawicz nie ma dobrych opinii. Na szczęście w moim przypadku już po 8 godzinach od cc wstałam z łóżka. Początkowo chodziłam, jak stara babcia: cała przygarbiona i powolutku, jak ślimak. Jednak z dnia na dzień było coraz lepiej i teraz (11 dni po porodzie) czuję się bardzo dobrze. Nic mnie nie boli. Rana po cięciu goi się bardzo ładnie i podobno sama w sobie też nie jest duża i dobrze wygląda – o ile rana po operacji może dobrze wyglądać 😉

W szpitalu w Lesznie spodziewałam się różnych reakcji ze strony całego personelu. W końcu każdy człowiek jest inny. Wiedziałam, że odpowiedzią na uśmiech jest uśmiech, więc starałam się uśmiechać ile wlezie 😉 I nawet, jak miałam wtorkowy kryzys to nikt źle na mnie nie spojrzał i nie usłyszałam nic niemiłego. A tydzień to naprawdę dużo! Dziewczyny były wypisywane ze szpitala po 3-4 dniach. A ja leżałam prawie 8 dni.

Najważniejsze dla mnie były wszystkie informacje od pielęgniarek noworodkowych na temat laktacji. Już pierwszego dnia Mój Mąż przekazał mi informacje od Justyny Długiewicz (była w tym czasie na urlopie, ale napisała wiadomość na FB), że cięcie cesarskie opóźnia laktacje. I już wtedy wiedziałam, że z karmieniem piersią łatwo nie będzie. Przez pierwsze 2 dni Gabi piła mleko modyfikowane Enfamil z butelki i dodatkowo przystawiałam ją do piersi. Następne 2 dni to mleko z piersi plus glukoza. Od 5 dnia życia Gabi pije tylko mleko z piersi i co dzień idzie nam coraz lepiej. Chociaż do ideału jeszcze trochę nam brakuje… Czekam na dzień, kiedy Gabi załapie w pierwszej minucie, że to czas na jedzenie.

kalendarz KP

Mały żarłok będzie miał pamiątkę… A dziś zapisywanie bardzo pomaga mi.

Mam do Was Moi Kochani pytanie dotyczące witamin. W szpitalu w Lesznie dostałam dla Gabi KiD-Vitum witamina K i D dla niemowląt. 

Dziś rozmawiałam przez telefon z moją kuzynką, która urodziła 19 lipca i powiedziała, że ona swojemu niemowlakowi nie daje żadnych witamin. Ona też podczas ciąży nie brała żadnych witamin (nawet kwasu foliowego) i dziecko urodziło się zdrowe. Kuzynka postanowiła swojej córki nie szczepić i nie wyraziła zgody nawet na pierwsze szczepienie w szpitalu – więc nie płynie z nurtem 😉
Chciałam poznać Wasze zdanie na temat tych witamin: podawać czy nie? A może czyta nas jakiś pediatra i najlepiej poradzi, co zrobić? 🙂 W szpitalu asystentka sugerowała podawać witaminy od 8. dnia życia aż do 3. miesiąca.

A to mój domowy kącik laktacyjny 🙂 i jego niezbędne atrybuty

 

Zmykam spać! Dobrej nocy!

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.