Dlaczego chciałam mieć dziecko

Dzień Matki minął parę dni temu. Dzień Dziecka będzie jutro.

Znajoma mama w ciąży napisała do mnie taką oto wiadomość:

M zadaje mi pytanie: „L, a dlaczego właściwie ludzie chcą mieć dzieci? Po co?”. Jak wyjaśnił pytanie wynika z Jego obaw o bycie rodzicem, o to że ja będę przez rok siedzieć z Młodym w domu, że nasze życie tak bardzo się zmieni…
Zaczęłam się nad tym zastanawiać i tak na prawdę nie wiem. Tego nie da się chyba wyjaśnić wypisując wszystkie Za i wszystkie Przeciw.


I ja zaraz przypomniałam sobie, że miałam dokładnie takie same obawy, jak M. Przeważnie to kobiety mają tę pewność, że chcą mieć dziecko – mężczyźni dojrzewają do tej decyzji. W naszym przypadku było odwrotnie: to ja prawie przez całą ciążę pytałam Mojego Męża: „Jak to będzie? Czy będę dobrą mama? Czy damy radę z dzieckiem w domu? Całe nasze dotychczasowe życie się zmieni. Jak ja to wszystko pogodzę?”

A Kuba spokojnie odpowiadał na moje pytania, tłumaczył, miał anielską cierpliwość, bo ja rozkładałam wszystko na czynniki pierwsze. Bałam się. Bardzo. Myślę, że każda z nas ma jakieś obawy, kiedy na świat przychodzi pierwsze dziecko: mniejsze lub większe, ale obawy zawsze są. Ja wiedziałam, że będzie dobrze, bo miałam wsparcie w Moim Mężu.

Na początku ciąży byłam cała w stresie a Kuba cieszył się z dwóch kresek widocznych na teście ciążowym. Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej oswajałam się z sytuacją, że „zamieszka” z nami Gabi. Mój instynkt macierzyński obudził się bardzo późno, bo w końcówce ciąży – w okolicach szóstego miesiąca ciąży. W odkrywaniu tego uczucia bardzo pomogła mi Szkoła Rodzenia i Justyna Długiewicz. Wcześniej wiedziałam, że taka jest naturalna kolej rzeczy: jak liceum i studia tak ślub i dziecko, ale nie myślałam, że macierzyństwo może mi dać tyle radości.

Teraz, kiedy Gabi ma już prawie 10 miesięcy i jutro będziemy obchodzić nasz pierwszy Dzień Dziecka uważam, że dzieci to największe szczęście na świecie. Szanuję, ale nie rozumiem osób, które dziecka nie chcą mieć – moim zdaniem nie wiedzą, co tracą i zapewne zawsze będą żyć w przekonaniu, że dziecko to tylko kupki, zupki, zmęczenie, obowiązek i nieprzespane noce.

Jednak teraz, po naszych wspólnych miesiącach z Brysią jestem w stanie zrobić dla niej wszystko i nie wyobrażam sobie, że mogło by jej nie być. Tak bardzo jest „nasza”, raczkuje po całym domu, jakby to robiła od zawsze. Jej śmiech, gaworzenie, radość a nawet wołanie w nocy są czymś tak naturalnym, jak wypicie szklanki wody. Mam z Gabi pełne porozumienie a fakt, że w Dzień Matki powiedziała (może nieświadomie, ale fakt faktem) pierwszy raz „Mama” jest czymś najcudowniejszym uczuciem pod słońcem!

Bardzo bałam się dziecka. Nie wiedziałam, czy dam radę być mamą, czy będę umiała zaopiekować się takim maleństwem, ale miłość może góry przenosić a dziecko jest największym cudem. I nie ma czego się bać. Należy myśleć o tym, że będzie pięknie. Bo będzie 🙂

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.