Ekodzieciaki.pl czyli nowy Słodowy?

 

Każdy z nas może dziś pójść w ślady majora Adama, popularyzatora majsterkowania i robienia czegoś z niczego.

Hm, my niby mamy dziś łatwiej, bo pan Adam działał w czasach reglamentacji i niedostępności niemal wszystkiego a co bardziej skomplikowane podzespoły jego konstrukcji dostępne były jedynie w składnicach harcerskich – to coś na kształt naszego dzisiejszego allegro :D. No tak, i my, jak wspomniałem, mamy dziś łatwiej ale jakoś nie kwapimy się do tego, by z tego korzystać – wręcz przeciwnie ta lekkość z jaką nabywamy gotowy produkt – zabawkę – zabija w nas kreatywność i chęć odnalezienia zabawki w czymś co nią istotnie nie jest ale być by mogło.

Ostatnie odcinki programu pana Adama pojawiały się w telewizji w roku 1983, czyli mały Kubuś miał wówczas rok, jednak chyba musiały pojawiać się później jakieś powtórki bo pamiętam jak dziś, kilka odcinków (część z nich można obejrzeć nadal wiecie gdzie 😛 )

Pamiętam też, że znakomita większość gadżetów wykonywanych przez Słodowego, faktycznie była niewykonalna przez przeciętnego widza jego programu – głównie ze względu na brak dostępu do tejże legendarnej składnicy harcerskiej, ale też i dlatego, że podczas instruktażu jak wykonać daną rzecz w niemal każdym odcinku pan Adam uciekał się do jednego małego fortelu, który brzmiał: „ja tu mam akurat przygotowaną taką oto…” a tą „taką oto” zawsze była najtrudniejsza do wykonania część zabawki albo był w ten sposób omijany na wizji najbardziej skomplikowany etap budowy urządzenia – niesamowicie frustrujące dla młodego człowieka z ambicjami inżynierskimi.


Dziś Ministerstwo Środowiska zachęca wszystkie dzieciaki (i ich rodziców również) by były eko. Na stronie akcji ekodzieciaki.pl możecie powtórzyć sobie zasady segregacji śmieci, a przesympatyczna mrówka Leopold podpowie Wam jak oszczędzać papier czy wodę.

Ja wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że moje dzikie zapędy konstruktorskie powodują, iż matka ziemia siłą rzeczy ma lżej, ale dziś, kiedy każde gospodarstwo domowe (sam widzę ile jest tego u nas) produkuje naprawdę ogromne ilości śmieci warto przyjrzeć się, ile z nich faktycznie jest już bezużytecznym odpadem i czy przypadkiem, któryś z nich przy obudzeniu w nas małego procentu Mc Gywera nie jest przyszłym helikopterem albo chociaż jakimś tam ciekawym dla dziecka „popychatkiem”.

Stonoga wykonana z wytłaczanki na jajka

Właśnie, choć na rynku jest taki wybór zabawek to stworzenie własnej zabawki daje o wiele więcej korzyści (rozwija kreatywność u dziecka i ma wpływ na ochronę środowiska – dzięki używaniu produktów pozornie zbędnych).

Na stronie Ekodzieciaków można znaleźć instrukcję wykonania danej rzeczy krok po kroku, a nie tak jak Pan Słodowy zaprezentować w instruktażu wcześniej wykonaną część.

Urocza szmacianka – wiadomo z czego 🙂

Zabawki „z recyklingu” nie muszą być idealnym odwzorowaniem czy to samochodu, czy domku dla lalek. Nawet lepiej jeśli tak nie jest – wówczas dziecko uczy się zabawy symbolicznej a to znakomicie rozwija u niego role społeczne. O samym akcie tworzenia nie wspominając – wspólnie spędzony czas, burze mózgów – co jak wyciąć, kreatywne rozwiązania… Same plusy!

Kto z nas nie chciał latać jak u Pana Kleksa – taka rakieta na plecy z pewnością pomoże. Z pustych butelek 🙂

 

 

Ekodzieciaki.pl pokażą Wam „how to do it”! Na stronie kampanii znajdziecie mnóstwo inspiracji i przede wszystkim instrukcje, jak krok po kroku skonstruować daną zabawkę. Ekodzieciaki robią zabawki odpowiednie dla siebie, dlatego nie muszą wzorem mistrza Słodowego mieć pod ladą „takiej oto przygotowanej części”. Ekodzieciaki robią gadżety tylko z tego co na ogół wyrzucamy. O ile dłużej więc żyje takie opakowanie – butelka, pudełko, kartonik. A im dłużej jest ono w użyciu tym później stanie się odpadkiem – Matka Ziemia i przyszłe pokolenia to docenią!

A ja – ku swej uciesze i radości córki – wykonałem ciuchcię z pudełek po zapałkach i flotyllę, na którą składają się dwie poważne łodzie żaglowe z łupinek orzechów włoskich. Tak oto Tata Akrobata obudził w sobie na nowo małego majsterkowicza – trochę pobrudziłem się farbą w sprayu, trochę zachlapałem stół w kuchni woskiem, trochę pociąłem sobie palec, nabiegałem się z kuchni do kotłowni po narzędzia, ale kiedy puściłem łódki w umywalce ucieszyłem się jak sześciolatek! Pływają, a jak się dmuchnie to łapią wiatr w żagle! Tyle wygrać!

Natomiast tu pierwsza nasza zabawka z odpadka – wykonana już miesiące temu i swego czasu była to jedna z ulubionych grzechotek Gabi – pusta butla po wodzie i garść kaszy.

Znacie powiedzenie: kto zjada ostatki ten piękny i gładki? Właśnie ukułem nowe: kto zbiera odpadki, ten robi zabawki 🙂 Właśnie takie!

Wpis powstał w wyniku współpracy z Ministerstwem Środowiska.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.