Jaki rozwód?! Miałam wybór: powiesić męża albo pranie! ;)

Od czwartku jestem chora. Najwidoczniej zima bez anginy to nie zima i w końcu przyszła kolej i na mnie. Leżę i choruję w łóżku a tu mój szanowny małżonek publicznie pierze brudy? Moi Państwo, to nie tak. A może to właśnie tak? 😉

Nigdy nie byłam Perfekcyjną Panią Domu, ale też daleko mi do bałaganiary. Od czasu, kiedy mieszkam razem z Kubą to mnie trochę ratuje, bo obowiązki dzielimy na dwoje.

Ja nie lubię zajmować się zmywarką – z chęcią robi to Kuba, w ciąży codziennie odkurzałam dom – teraz już trochę rzadziej, za to bardzo lubię zajmować się praniem. Jakiś czas temu Kuba znalazł na Allegro żelazko ze stacją parową – czasami prasuję nim nawet skarpetki i bieliznę, tak je pokochałam. Lubię też prać: dzielić brudne rzeczy na kolory (mam do tego specjalne pojemniki), ładnie rozwiesić na suszarce, parować skarpetki, powiesić całą bieliznę w jednym miejscu, koszulki w drugim miejscu, poczuć zapach ulubionego płynu do prania.

Latem potrafiłam zrobić 5 prań w ciągu dnia – przy założeniu, że jest bardzo gorąco i lekki wiatr, pranie potrafiło wyschnąć w ciągu godziny, w tym czasie wyprało się już następne pranie i proces był powtarzany tak długo, aż w pralni została pusta pralka. Gorzej, kiedy na dworze nie świeciło słońce – pranie w takim przypadku schnie cały dzień. A teraz zimą? Lepiej nic nie mówić na ten temat. Bardzo nie lubię rozwieszania prania na grzejnikach, jakoś to dla mnie nieestetyczne i koniec. Oczywiście, jeśli mam pilną potrzebę i jeansy muszą być suche na jutro to skorzystam z takiej możliwości, ale codziennie lub nawet raz w tygodniu godzić się na wilgoć w powietrzu w całym domu i oglądanie gatków na grzejnikach? Zdecydowanie dziękuję za taką możliwość.

DSC_4053 (Kopiowanie)

Dodatkowo sam fakt rozwieszania prania – dla mnie to prawdziwy rytuał i sama przyjemność. Na szczęście Kuba już zrozumiał, że przełożenie tego, co jest w pralce na suszarkę przy zastosowaniu techniki jeden do jeden (czyli bez roztrzepania, rozwieszenia i ułożenia) nie sprawi, że pranie wyschnie i nawet jeśli sam wstawi pranie to po godzinie (na szczęście) nie idzie go sam rozwiesić, ale prosi mnie, żebym ja to zrobiła.

Możecie sobie wyobrazić „kulę” prania na suszarce? Kiedyś mój szanowny małżonek w taki sposób rozwiesił pranie i nawet po tygodniu nie było suche. Dlatego cieszy mnie to, że mamy pełną nić porozumienia w tym temacie: włączyć i wyłączyć pralkę możemy razem, ale już rozwieszanie prania należy do mnie. Szkoda tylko, że aktualny sezon zimowy sprawia, że pranie, nawet idealnie rozłożone na suszarce, nie chce wyschnąć – a nawet jak wyschnie po kilku dniach to i tak czasami ma taki mało przyjemny zapach – chyba wiecie, co mam na myśli?

Prać uwielbiam, prasować również, lubię, kiedy rzeczy są ładnie ułożone w szafie (od kiedy Gabi jest z nami to lubię patrzeć na jej „małą” garderobę), ale suszenie prania, czekanie całymi dniami na suche skarpetki czasami sprawia, że kupuję nową część garderoby, a brudna czeka na lepsze czasy. Ale ile tak można? Trochę szkoda mi już na to czasu! Suszarka mówicie/piszecie w komentarzach? To chyba dobry trop 🙂

DSC_4051 (Kopiowanie)

Wpis powstał w ramach współpracy z marką Electrolux, projekt Zgrana Para.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.