Momenty macierzyństwa, które chcemy pamiętać przez całe życie

 

Pamiętam, jak zapytałam kiedyś moją teściową – Gabi wtedy była malutka, w jakim wieku zaczął ząbkować mój Kuba. Ze śmiechem odpowiedziała, że nie pamięta, ale „pewnie miał kilka miesięcy”. Wtedy mnie to zdziwiło – jak można tego nie pamiętać? Dziś, jako mama trójki dzieci, wiem, że można.

 

 

Można nie pamiętać też, kiedy poszczególne dzieci zaczęły raczkować, co lubiły jeść, kiedy zaczęły przesypiać noce. Ale są też i takie momenty z macierzyństwa, których się nie zapomina, choćby dzieci była i dziesiątka! Pielęgnujemy je jak największy skarb, czasem wracamy do nich myślami, a na twarzy bezwiednie pojawia się delikatny uśmiech, a czasami nawet łzy wzruszenia w oczach. Czasami wspomnienia przywołujemy na głos – podczas rodzinnych imprez, a wtedy cała rodzina ma wielką radość! Dzisiaj Wam o nich opowiemy.

 

 

Pierwsze USG

Założę się, że każda z Was pamięta ten moment – chwilę, w której tak naprawdę pierwszy raz ujrzałyście swoje dziecko. Jeśli zdejmiemy trochę lukru z tej wizyty, okaże się, to nie było tylko radosne słuchanie bicia serca, ale potężna, solidna dawka strachu. Niecierpliwość połączona z niepokojem – bo co, jeśli okaże się najgorsze, że coś jest nie tak?

Pamiętam, że za każdym jednym razem moja uwaga w trakcie badania była w 100% skupiona na lekarzu. Pamiętam tę ciszę, która w moim odczuciu trwała długie minuty, choć pewnie tak nie było. Pamiętam, jak analizowałam twarz lekarza, a gdy widziałam, że marszczył brwi patrząc na obraz USG, zalewała mnie fala gorąca. Skoro więc to było takie straszne, to dlaczego chcę to pielęgnować w pamięci? Wiecie przecież ?. Bo wtedy padały słowa:

„Wszystko pięknie tu wygląda, 8-9 tydzień, serduszko bije jak dzwon. Proszę posłuchać, słyszy je Pani?”.

 

 

I ten obraz an USG energicznie poruszającego się serduszka, tak kruchego, tak maciupkiego, tak silnego! Jakby ktoś zdjął potężny ciężar z barków. Jest, rośnie, żyje!

Oczywiście każde kolejne badanie USG budziło w nas strach, ale i radość! Za każdym razem musiałam upewnić się, że wszystko jest OK, że dziecko rozwija się prawidłowo. Te słowa z ust lekarza prowadzącego ciążę były na wagę złota! I dawały niesamowity spokój na kolejne tygodnie ciąży.

Pamiętam każde pierwsze USG z naszymi dziećmi – każde niby było takie samo, ale zupełnie inne i bardzo wyjątkowe! Po każdym USG wracałam do domu jak na skrzydłach! Nawet teraz się uśmiecham ?. One, moje 2-centymetrowe wtedy dzieci, nie wiedziały, że są już kochane najbardziej na świecie. A ja byłam najszczęśliwsza na świecie wiedząc, że noszę w sobie nowe życie!

 

 

Pierwszy dotyk

Zapytajcie jakąkolwiek matkę w dowolnym wieku, jak to było, kiedy jej Zosia, Antoś, Kazik, Grażynka czy Tomek przyszli na świat. Opowie wszystko, z najmniejszymi szczegółami. To wydarzenia, które wgryzają się w pamięć i już na zawsze tam zostają.

Co pamiętam najmocniej?

Z Gabi najpierw czułam wielkie podekscytowanie, a później niepokój.

„Nieplanowane cięcie cesarskie ratujące życie matki. Znieczulenie ogólne. Jedziemy na salę operacyjną”

 

 

Te słowa będę pamiętać do końca życia. Usłyszałam je 6 sierpnia 2012 r. Gdy obudziłam się po operacji miałam przed sobą tylko Kubę. Ledwo mogłam mówić, a w głowie pojawiało się tysiące pytań:

„Co z Gabi? Gdzie teraz jest? Czy operacja się udała? Czy ze mną wszystko dobrze? Kiedy będę mogła zobaczyć Gabryśkę?”

 

Nawet nie zdążyłam wypowiedzieć tych słów, a położna już przyniosła Gabi i nasza trójka nareszcie była w komplecie!

 

 

Z Miśką było zupełnie inaczej. Miałam zaplanowane cięcie cesarskie na 1 czerwca, ale Miśka postanowiła już 12 maja, w 36 tygodniu ciąży, zacząć pchać się na świat! I to dosłownie!

„To jak: rodzimy naturalnie? Ma Pani duże szanse urodzić siłami natury. Cięcie cesarskie zawsze można wykonać, jeśli będą komplikacje w trakcie porodu”

To słowa lekarza prowadzącego moją ciążę, które usłyszałam 13 maja 2016 r. Kilka godzin później miałam za sobą mój pierwszy poród naturalny po cesarce (o moim vaginal birth after cesarean pisałam TUTAJ)

Nigdy wcześniej nie czekałam tak bardzo na poród naturalny. Nigdy wcześniej tak bardzo się nie bałam! Wtedy, będąc już w drugiej ciąży, mogłam spodziewać się, co mnie czeka, ale było zupełnie inaczej niż za pierwszym razem! Każde dziecko jest inne, każdy poród jest inny.

 

 

I inaczej było też z Kornelem. Trzecia ciąża, której towarzyszyła cukrzyca ciążowa. Wielkie oczekiwanie i liczenie każdego tygodnia ciąży, bo przecież Miśka urodziła się w 36. tygodniu, więc Kornel też na 100% będzie wcześniakiem! Ale i on postanowił wybrać własną drogę i urodził się w 40. tygodniu ciąży, tak jak jego starsza siostra Gabi.

Pani Mario, ma Pani cukrzycę ciążową. Nie możemy dłużej czekać na poród. Proszę jutro zgłosić się na oddział patologii ciąży w szpitalu, będziemy wywoływać.

 

 

Te słowa usłyszałam na ostatniej wizycie u lekarza prowadzącego moją trzecią ciążę, we wtorek 13 listopada 2018 r. w 40. tygodniu ciąży. Z jednej strony czułam strach, bo nigdy wcześniej nie miałam wywoływanego porodu. Ale z drugiej strony czułam wielką ulgę – będę w szpitalu, w dobrych rękach i już za moment w końcu przytulę mojego małego Kurczaczka.

Byłam spakowana, przygotowana, położyłam się spać, aż tu nagle… poczułam skurcze! O 4:00 zdecydowałam, że jedziemy do szpitala rodzić. O 11:20 14 listopada 2018 r. byłam po drugim porodzie siłami natury i miałam na rękach mój najpiękniejszy skarb: trzecie dziecko!

 

 

Tego pierwszego spotkania nie da się zapomnieć! Każde było inne, wyjątkowe, chociaż mówi się, że noworodki są takie same. Patrzyłam na te małe paznokietki, na ten nosek, usteczka i nie mogłam uwierzyć, że to moje dziecko (każde jedno) jest taka cudowne! Dopracowana w najmniejszych szczegółach. Że jeszcze wczoraj było moim „brzuchem”, a dziś jest kompletnym człowiekiem, któremu trzeba te paznokcie obciąć ?, nakarmić, przewinąć pieluszkę, przytulić, pocałować, utulić do snu.

 

 

Szokujące jest to, jak błyskawicznie w tym momencie rodzi się miłość. W dodatku razem z dzieckiem rodzi się mama i tata. W niepamięć odchodzą wątpliwości, czy zdołam pokochać dziecko, czy dam radę, czy się sprawdzę. Nieważne, że nogi trzęsą się jak galareta, że są ubrudzone krwią i właściwie to personel medyczny jeszcze kończy procedurę porodu i aktualnie teraz jeszcze bada. Nieistotne, że obok są inni, obcy ci ludzie. Wszystko jest absolutnie poza świadomością. Jesteśmy tylko MY. Patrzysz na nie, płaczesz ze szczęścia i już szepczesz:

„Dzień dobry kruszynko moja, kochanie, witaj! Tak długo na Ciebie czekałam i jesteś!”.

Nie znam żadnego innego wydarzenia, które wywołałoby we mnie tak skrajne emocje! Mieszanka adrenaliny, ekstazy i rodzącego się wszechmocnego uczucia – jedno spojrzenie, jeden dotyk i w jednej sekundzie jestem gotowa oddać za dziecko swoje życie.

 

 

Pierwsze karmienie

Karmienie piersią zawsze było dla mnie bardzo ważne, ale nie od zawsze wiedziałam, jak to się robi. Pamiętam, że będąc w ciąży z Gabi brałam pod uwagę to, że coś może mi nie wyjść, że laktacja nie będzie udana, że dziecko może nie chcieć pić z piersi, że będę musiała podać mleko modyfikowane. Dawałam sobie takie przyzwolenie i w trudnych momentach myślałam:

„Spróbuję nauczyć się karmienia piersią. Może dam radę, może nie, ale chcę spróbować!”

 

Nauka przystawiania dziecka to piersi to coś, co było dla mnie kolejnym wyzwaniem. Gabi urodziła się przez cięcie cesarskie, więc nie miała możliwości zaraz po porodzie instynktownie chwycić sutka i ssać pierś. Musiałyśmy wszystkiego uczyć się od nowa – zarówno ja, jak i ona. Nauka nie była łatwa, ale miałam wsparcie od bliskich mi osób, a z Kubą do dziś mówimy, że razem karmimy piersią, bo to on przystawiał dziecko do piersi, odbijał, wycierał, gdy ulewało się mleko i przebierał ubranie, gdy plama po mleku nie trafiła na flanelkę. Początki w naszym przypadku nie były łatwe, ale daliśmy radę.

 

 

Dziś, gdy karmię trzecie dziecko mogę śmiało powiedzieć, że karmienie piersią jest jak jazda na rowerze: tego się nie zapomina! Dużo ułatwia też poród naturalny. Misia po urodzeniu została przystawiona do piersi i zaczęła pić mleko, tak po prostu, jakby to robiła już milion razy! Kornel również nie miał najmniejszego problemu, gdy złapał ustami pierś. Pierwsze karmienie to pierwsze tak bliskie spojrzenie w oczy, to świadomość, że dziecko jest w 100% zależne od mamy, to kontynuacja okresu ciąży. Już nie połączeni pępowiną, ale cały czas bardzo blisko i zawsze razem.

 

 

Pierwsze przewijanie

Z pierwszym dzieckiem jest przekomicznie, ale też dramatycznie! Oto dostajesz do ręki noworodka. A to już jest bardzo duża odpowiedzialność! Trzeba go nakarmić, uśpić, a gdy się obudzi to zmienić pieluszkę. I ta pierwsza zmiana pieluszki z pierwszym dzieckiem, ta czynność, którą teraz wykonujemy 100 razy bez zastanawiania, automatycznie, z zamkniętymi oczami – wtedy zdawała się być wydarzeniem na skalę porodu!

 

 

Jak to pokazywali na szkole rodzenia? Gdzie tutaj jest przód, a gdzie tył? A czy ten rzep tak powinien być? Czy nie będzie za mocno albo za słabo? Czy pieluszka nie spadnie z pupy?

 

Pytań mnóstwo! Odpowiedź tylko jedna: trzeba się tego nauczyć! Gdy ma się córeczkę przewija się dziecko i czyści pupę w konkretny sposób: od przodu do tyłu, inaczej może skończyć się infekcją. Kto o tym wiedział, zanim urodziła się córeczka? 😉

 

 

Gdy urodził się Kornel, mieliśmy technikę zmieniania pieluszki opanowaną do perfekcji! W końcu trening czyni Mistrza! 😉

Każde nasze dziecko używało pieluszek Pampers. Teraz Kornel testuje nowe pieluszki i chusteczki Pampers Pure. Muszę przyznać, że od początku bardzo się cieszyłam z tej możliwości! Pamiętam, że rok czy dwa lata temu żona Johna Legend, Chrissy Teigen testowała te pieluszki z małą Luną, a ja nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu Pampers Pure będzie w Polsce! I w końcu jest!

 

 

Co takiego cudownego jest w Pampers Pure?

 

 

Chusteczki Pampers Pure Aqua składają się w 99% wody, pozostały 1% to bardzo delikatne składniki, które pomagają zachować pH neutralne dla skóry.

Wykonanie – z bawełny organicznej, która pochodzi z odpowiedzialnych źródeł.

Bezpieczeństwo – chusteczki są odpowiednie dla małych alergików i zostały dokładnie przebadane dermatologicznie.

 

Inspirowane naturą? Delikatne dla skóry? No i „pure” – 99% wody? OK, przekonało mnie to! Wzięliśmy paczkę chusteczek „na próbę”, ale bardziej na zasadzie wypróbowania nowości Pampers, bo byłam pewna, że świetnie sobie poradzą i w pełni się u nas sprawdzą tak, jak każde produkty Pampers!

 

 

Pieluszki Pampers zawsze w 100% sprawdzały się na każdym naszym dziecku! I tym razem było tak samo! Pampers Pure Protection zostały egzamin na 6 z plusem! Pupcia Kornela ciągle była gładka, jak pupcia niemowlęcia ?.

 

 

Pampers Pure Protection wykonane są z dodatkiem materiałów pochodzenia roślinnych m. in. bawełny i trzciny cukrowej, a dodatkowo nie zawierają lateksu, perfum, chloru. Co więcej mają świetną chłonność!

 

 

Pampers Pure Protection ma również wskaźnik wilgotności informujący, kiedy pieluszkę należy zmienić. Od razu z rozbawieniem przypomniałam sobie o historii, którą opowiadała mi koleżanka.

Jeden mężczyzna nie zmieniał dziecku pieluszki, bo czekał, aż ta będzie ważyła 3 kg. Bo przecież na opakowaniu było napisane 3 – 5 kg!

 

 

Być może on też używał pieluszek Pampers, bo mnóstwo razy my również mieliśmy taką sytuację, teraz właśnie z Kornelem, że przez kilka godzin na jakimś wyjeździe zapomniałam zmienić pieluszkę i była na serio bardzo duża i pełna! Jednak prawdą jest, że pieluszka z chłonną powłoką tłoczoną w serduszka w połączeniu z wkładem chłonnym daje obietnicę 12 godzin suchości. I to u nas w pełni się sprawdziło!

 

 

Pierwszy spacer

Choć pierwsze dziecko urodziłam dosyć późno, bo miałam już 30 lat, to pierwszy spacerek był dla mnie trochę stresujący.

Spakowaliśmy razem z Kubą chyba pół domu do wózka, zdążyliśmy się zgrzać, potem jeszcze próbowaliśmy szybko nakarmić małą „za zapas” (nie, nie udało się ?), w końcu wyszliśmy. Dla innych ludzi byliśmy po prostu parą, która wyszła na spacer z wózkiem. Nikt nie zwracał na nas szczególnej uwagi. A nas rozpierała duma, miałam ochotę krzyknąć:

„Hej, widzicie?! Spacerujemy Z NASZĄ CÓRKĄ. Pierwszy raz! I ona właśnie ZASNĘŁA! To takie cudowne uczucie!”

 

 

Oczywiście dziś wspominamy to ze śmiechem, bo spacer trwał całe 15 minut i był cały taki „ostrożny”, bez luzu, wręcz z lekkim stresem, bo co zrobić, gdy dziecko się obudzi? A gdy zacznie płakać??? W końcu Gabi się obudziła i oczywiście zaczęła trochę płakać, a my truchtem wróciliśmy do domu.

Z Misią było już zupełnie inaczej, a z Kornelem to już wiadomo – totalnie inna bajka! To prawda, że człowiek nabiera doświadczenia wraz z czasem, ale i z liczbą dzieci. Kiedyś wychodząc z domu z pierwszym dzieckiem miałam ze sobą pół szafy – oczywiście nic prócz pieluszki i chusteczek nie było potrzebne nawet w trakcie spaceru, który trwał cały dzień. A dziś zdarza nam się zapomnieć nawet tych dwóch rzeczy wyjeżdżając autem gdzieś dalej z Kornelem. I co wtedy robimy? Nie, nie panikujemy! Na spokojnie idziemy do najbliższego sklepu i kupujemy Pampersy. Proste? Oczywiście!

Niemniej jednak wciąż pamiętamy i pamiętać będziemy zawsze ten pierwszy spacer, tę niepewność i dumę! Oto ja, już nie brzuchatka a matka, idę z dzieckiem na spacer!

 

 

Pierwsze kroczki

Pamiętacie je u swoich dzieci? Chyba każdy pamięta! Gabi samodzielnie zaczęła chodzić dokładnie 12 grudnia 2013 r., miała wtedy 16 miesięcy. Misia kazała nam jeszcze dłużej czekać na pierwszy kroczek, bo miała 18 miesięcy.

Przed nami jeszcze pierwsze kroczki Kornela. Nie wiadomo, kiedy nastąpią i w jakich okolicznościach, ale jedno jest pewne – zapamiętamy je do końca życia i będą szalenie wzruszające. Tuptający niepewnie i z przejęciem maluszek to widok, który rozaniela każdego – kiedy nasze dziewczyny zaczynały choć ciut pewniej, ale wciąż „początkująco”, uśmiechali się do nich wszyscy przechodnie. Nauka chodzenia jest niesamowitą umiejętnością dla każdego maleństwa!

 

 

Pierwsze „Kocham Cię, mamo!”

Gabi powiedziała to, gdy zaczęła chodzić do przedszkola. Teraz już codziennie nam to mówi. My jej oczywiście też codziennie powtarzamy te słowa od 7 lat. Misia znacznie wcześniej, jeszcze nie ma 3 lat, a

„Kocham mamę, tatę, Gabi i Onelka”

mówi kilka razy dziennie dokładnie wyliczając każdą osobę. Trudno wyrazić emocje, jakie odczuwa się, gdy dziecko po raz pierwszy deklaruje miłość. To zawsze pojawia się znienacka, jest zaskakujące i kompletnie rozczulające!

 

 

Nasze momenty

Momenty macierzyństwa, które chcemy pamiętać przez całe życie będą z nami z pewnością na zawsze! Tego się nie zapomina! To jest schowane głęboko w sercu, na samym dnie. Nasze życie bywa różne. Czasem jesteśmy zmęczeni lub rozdrażnieni, bo są kolki, ząbki i inne momenty, w których mamy wrażenie, że za dużo spada nam na głowę, ale ten jeden uśmiech, to jedno spojrzenie małej kruszynki sprawia, że o wszystkim się zapomina. Te małe oczy, rączki, nóżki, uśmiech na twarzy – to najczystsza na świecie Miłość. Dla takich momentów właśnie warto żyć!

 

 

A jakie momenty z Twojego macierzyństwa chcesz pamiętać na całe życie? Pierwsze USG, pierwszy dotyk, karmienie, kroczek, a może pierwszy ząbek czy pierwsze słowo? W życiu dziecka jest mnóstwo pierwszych momentów, a ja gdybym chciała opisać wszystkie musiałabym chyba książkę napisać! 😉 Jestem bardzo ciekawa czy Twoje pierwsze momenty macierzyństwa są takie same, czy może trochę się różnią? Czekam na opisy Waszych najpiękniejszych chwil z dzieckiem!

 

 



Partnerem publikacji jest Pampers Pure. Pieluszki dostępne w drogerii Rossman od maja 2019 r.

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.