Konstancin-Jeziorna. Tam nas jeszcze nie było – do minionego weekendu. Tym razem zatrzymaliśmy się z dala od centrum, bardzo z dala i w miejscu innym niż inne 😉
Do Domu Pracy Twórczej Stowarzyszenia Autorów ZAIKS trafiliśmy za sprawą i na zaproszenie Patrycji Kosiarkiewicz. To ona poratowała nas ciepłym kątem, kiedy na ostatnią chwilę szukaliśmy noclegu w przeładowanej Festiwalem Warszawie…
Lepiej trafić nie mogliśmy. Nie ze względu na wygody czy luksusy, bo to obiekt pamiętający zaszłe lata. I właśnie to jest jego atut. Klimat – przede wszystkim. Następnie – wyobraźcie sobie rezerwat niemal w stolicy – park, absolutna cisza, wiewiórki na drzewach, mikroklimat zdrojowy… Dalej… atmosfera trochę jak w Wodzireju, trochę w Zaklętych Rewirach, trochę Kieślowski… no dawne lata po prostu – retro i vintage w pełnej skali!
A do tego tak prozaiczne rzeczy jak przepyszna domowa kuchnia, śniadania do pokoju, obsługa przemiła, ale nie tak jak dziś w restauracjach 5*, tylko tak po domowemu, serdecznie i ciepło. Gospodarz, który na noc wypuszcza z kojców dwa wielkie psiska, pani w recepcji proponująca kawę do pokoju, zachęcająca do spacerów po parku – fakt, warto było… Pięćsetletni ogromny dąb w centrum ośrodka… Architektura będąca kwintesencją stylu tamtych lat…
No i gdzie indziej spotkasz i zamienisz słowo a nawet zjesz obiad przy jednym stole z tak zacną osobą, jak Danuta Szaflarska?