Purtelam czy polter – nie ważne! Jest impreza!

Dziś jesteśmy na weselu. Jak wiadomo w Wielkopolsce (i z tego co wiemy też na Śląsku) żadne wesele nie może odbyć się bez poprzedzającego go tradycyjnego purtelamu! Znacie tę tradycję? My znamy, lubimy i bywamy 🙂 Co też widać.



Wiele osób nie zna tego zwyczaju, wiele osób zna go też pod innymi nazwami, m.in. polter lub polterabend, mówi się też prościej i pod takim określeniem znają tę tradycję np. moi rodzice – tłuczenie szkła – bo to jest kwintesencja tego arcyciekawego zwyczaju.

My przed ślubem mieliśmy też swój – zorganizowaliśmy go przed domem w ogrodzie i z grillem. To zdecydowanie najlepsza forma, bo ta imprezka ma to do siebie, że nie wiadomo kto przyjdzie, ile przyjdzie, kiedy przyjdzie, jak długo będzie się chciał bawić, ile zje i ile wypije :). Ogólnie jest to jeden z większych spontanów, jaki zna ludzkość. Nasz purtelam był spontaniczny i szalony – co chwile dojeżdżali nowi goście a szkła natłukli nam na podjeździe łącznie kilka taczek. Ale ten czwartkowy, na którym byliśy to był niemal mały woodstock w ogrodzie panny młodej 🙂


Przybyło łącznie ok. 100 osób (nieproszonych! taki żart, bo to oczywiste, że na purtelam się nie zaprasza, wręcz przeciwnie przyjść może, a nawet musi, każdy), więc z samej ilości robi nam się małe wesele. Dokładając do tego litry wysokoprocentowe, przysmaki z grilla, wiejskie wypieki no i przede wszystkim grupy przebierańców i ekipę grajków z dwoma akordeonami i bębnem otrzymujemy niemal wzorzec purtelamu, który powinien mieć swoje miejsce w Sevres pod Paryżem.

Młodzi trochę ułatwili sobie zadanie przez małe oszustwo – wyznaczyli miejsce do tłuczenia szkła a to jest takie trochę nagięcie tradycji, bo zgodnie z nią stłuczka szklana powinna wylądować tuż pod domem panny młodej. No ale, nieco ich rozumiem, bo panna młoda ma dom tuż przy drodze dojazdowej do kościoła, dość uczęszczanej drodze… 🙂 Na szczęście nikt nie przejął się postawioną beczką „na szkło” – znalazła się tam jedna butelka – chyba przez pomyłkę.

Z bardziej ekstremalnych „prezentów” zarejestrowano dwa telewizory nieznanej marki, bęben pralki (podobno sprawny) i kankę spirytusu. Znamy też historie gdzie pod bramą domu panny młodej lądowały tony złomu, wywrotki żwiru, bądź stare elementy armatury sanitarnej… Ot. taka to hardkorowa tradycja.

Próbowałem przeliczyć obecnych- zatrzymałem się na 80 i to nie był koniec

Akordeon do końca służył do grania – nie skończył jak telewizor 🙂



Prawdziwi grajkowie, którzy zadbali by było wszystko dla zbudowania weselnego klimatu już na kilka dni przed nim. Na lewo, na prawo, do góry i w dół, ona temu winna, nas uczyli w szkole, a teraz idziemy na jednego, sto lat, szła dzieweczka i wszystkie inne szlagiery jakie tradycja polska niesie.

Znacie tę tradycję, kultywuję się ją u Was w regionie? My ją uwielbiamy i wszyscy okoliczni mieszkańcy również! 🙂

 

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.